3 września bieżącego roku urzędujący prezydent RP Bronisław Komorowski powiedział osobom rządzącym obecnie Platformą Obywatelską - NIE.
Właśnie tego dnia zarząd PO zarekomendował urzędującą marszałek Ewę Kopacz na stanowisko premiera RP, kiedy Donald Tusk poda się już do dymisji. Prezydent, zapytany przez dziennikarzy o swoje stanowisko w tej sprawie stwierdził, że decyzja zarządu Platformy o rekomendacji marszałek Ewy Kopacz na stanowisko premiera nie jest dla niego wiążącą.
„Nie wiąże mnie rekomendacja Zarządu Krajowego PO dla Ewy Kopacz, jako kandydata na premiera. Rozmowy o konkretnych osobach przed dymisją premiera są jedynie spekulacjami” - zadeklarował Bronisław Komorowski.
Urzędujący prezydent z wyborem, czy też namaszczeniem konkretnego kandydata na stanowisko Prezesa Rady Ministrów, nie zamierza się śpieszyć. Bronisław Komorowski zapowiedział, iż w tej sprawie będzie konsultował się z parlamentem, tak, żeby się upewnić, iż kandydat na następcę Donalda Tuska będzie mógł liczyć na parlamentarną większość, no i na poparcie całej koalicji rządzącej.
Jednocześnie prezydent dał do zrozumienia, że jest on całkowicie suwerenny przy udzieleniu swojego poparcia konkretnej osobie na stanowisko premiera. Można było nawet odnieść wrażenie, iż Bronisław Komorowski wysyłał komunikat o następującej treści: „Nie Donald Tusk, nie Platforma i jej władze, tylko ja, prezydent RP będę grał pierwsze skrzypce w procesie nominacji kandydata na następcę Donalda Tuska”. Prezydent daje więc do zrozumienia, że od tego momentu jest on politycznie niezależny od Donalda Tuska oraz od aktualnych władz Platformy Obywatelskiej. W odniesieniu do nominacji kandydata na urząd Prezesa Rady Ministrów, Bronisław Komorowski powiedział: „Prezydent jest w tym zakresie zupełnie nieskrępowany. Decyduje Konstytucja, ale decyduje też zdrowy rozsądek i odpowiedzialność za polskie państwo”.
3 września bieżącego roku (w godzinach wieczornych) odbyło się również spotkanie w Belwederze. Spotkali się: nadal urzędujący premier Donald Tusk oraz prezydent RP. Marszałek Sejmu Ewy Kopacz miało nie być na tym spotkaniu. Kandydatka Krajowego Zarządu Platformy zdaje się mieć poparcie koalicjanta rządowego PO, czyli Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jednak, jak można wnioskować po rozwoju politycznej sytuacji na linii Donald Tusk-Bronisław Komorowski, pani marszałek (a przynajmniej w tym momencie) nie ma poparcia prezydenta RP. Do czego więc zmierza Bronisław Komorowski?
Polityczną strategię, którą stosuje prezydent można określić mianem „teraz, albo nigdy”. Albowiem Bronisław Komorowski znalazł się w nowej (i co więcej, niezwykle dla niego korzystnej) sytuacji politycznej. Główny rozdający polityczne karty w Polsce właśnie przygotowuje się do wyjazdu do Brukseli, a w partii rządzącej następuje bezkrólewie. To oznacza, że z politycznego punktu widzenia w Platformie Obywatelskiej jest wszystko do wzięcia i z pewnością prezydent jest tego świadomy. Trudno więc wyobrazić sobie, aby Bronisław Komorowski nie przystąpił (a przynajmniej pośrednio) do batalii o wpływy w PO. Dlaczego więc miałby on wiązać się z tzw. spółdzielnią, czyli ze stronnikami Donalda Tuska w Platformie, kiedy nie wiadomo, czy ta frakcja utrzyma władzę w parti?
Dzisiejszy Krajowy Zarząd Platformy jest zdominowany przez tzw. spółdzielnię. A więc dla prezydenta byłoby niezwykle niekorzystne, gdyby związał się z aktualnymi władzami w partii rządzącej. Wszak ów Zarząd Krajowy reprezentuje tylko jedną frakcję, a urzędujący prezydent chce uchodzić - w oczach jej członków i liderów Platformy Obywatelskiej - za prezydenta wspierającego całe to ugrupowanie.
W tym momencie nie sposób przewidzieć kto i która frakcja wygra batalię w Platformie o polityczny leadership. Z pewnością prezydent nie chce nigdzie, ani do nikogo w Platformie zamykać sobie politycznej drogi.
Od pierwszych dni urzędowania Bronisława Komorowskiego w relacjach z Pałacem Prezydenckim to premier i jego kancelaria grali w Polsce pierwsze polityczne skrzypce. Prezydent nie sprzeciwiał się rządowym decyzjom. Prezydent nie sprzeciwiał się Donaldowi Tuskowi. Bronisław Komorowski nie zablokował podniesienia w Polsce wieku emerytalnego. Bronisław Komorowski nie sprzeciwił się „rządowej operacji” transferu składek emerytalnych zdeponowanych na kontach otwartych funduszy emerytalnych do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Między innymi z tych powodów urzędujący prezydent wyrobił sobie opinię polityka podległego Donaldowi Tuskowi i Platformie Obywatelskiej; wyrobił on sobie opinię polityka, który nie jest politycznym podmiotem. Tak było wcześniej, wszak Bronisław Komorowski wysyła właśnie sygnał, że teraz ma się to zmienić.
Dziesięć miesięcy dzieli nas od wyborów prezydenckich w Polsce. Bronisław Komorowski usiłuje więc pokazać swoim wyborcom (ale również swoim przeciwnikom), że jest on realnym podmiotem politycznym, a nie - tak jak niektórzy zwykli twierdzić - „politycznym przedmiotem”. Prezydent chce podkreślić swoją niezależność od Platformy Obywatelskiej i samego Donalda Tuska. Przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi, Bronisław Komorowski rozpoczyna wizerunkową ofensywę. Urzędujący prezydent stara się kreować na prawdziwego męża stanu, którego nie interesują partyjne czy wewnątrzpartyjne rozgrywki, ale wyłącznie interes całego państwa. Bronisław Komorowski dąży do jawienia się Polakom jako ten, który odtąd posiada polityczny leadership w Polsce i jest prawdziwym przywódcą.
Bronisław Komorowski nie musi się obawiać o swoją kampanię wyborczą. Wszak oczywistym jest, że Platforma Obywatelska będzie ubiegała się o jego reelekcję. Trudno bowiem sobie wyobrazić, aby ugrupowanie, które doprowadziło do jego wyboru na urząd prezydenta RP, miałoby teraz zrezygnować z ponownego wystawienia go na kandydata do powtórnego objęcia fotela prezydenckiego w Polsce. Należy pamiętać, iż dzisiaj - spośród wszystkich polityków - to Bronisław Komorowski cieszy się najwyższym zaufaniem społecznym w Rzeczpospolitej. Platforma nie może pozbawić się takiego atutu i urzędujący prezydent doskonale o tym wie.
Zwłaszcza, że w ostatnim czasie partia rządząca ma atutów coraz mniej...
Platforma Obywatelska straciła swojego „spinacza” i swojego przywódcę. Pierwszego grudnia Donald Tusk obejmuje „europrezydenturę”. Być może jedyny atut, który pozostał Platformie Obywatelskiej to Bronisław Komorowski. Zapewne prezydent jest tego świadom i (jak może się zdawać) czerpie on pełnymi garściami z tego politycznego bonusu. Wszak w tym momencie Platforma Obywatelska bardziej potrzebuje Bronisława Komorowskiego, niż prezydent potrzebuje Platformy, i (jak może się zdawać) to właśnie głowa państwa daje do zrozumienia członkom partii rządzącej.
Donald Tusk wyjeżdża do Brukseli, nie pozostawiając Platformie na swoim miejscu leadera, który mógłby objąć prawdziwe przywództwo nad tym ugrupowaniem i spiąć na nowo wszystkie frakcje i środowiska w PO. Zaś Bronisław Komorowski zostaje w Polsce. Teraz to prezydent rozdaje polityczne karty. A prezydent? No cóż, może on wspierać Platformę, ale zrobi to na swoich warunkach. Teraz to Platforma musi go słuchać, a nie odwrotnie, jak miało to miejsce dotychczas. Dlaczego? Otóż dlatego, iż prezydent może Platformie pomóc albo nie pomóc. Zaś Platforma i tak będzie musiała wystawić go na kandydata do ponownego objęcia urzędu prezydenta. Do wyborów prezydenckich pozostało zaledwie dziesięć miesięcy. W tak krótkim czasie nie da się wykreować nowego kandydata na prezydenta RP, który miałby rzeczywiste szanse na elekcję. A więc tylko urzędujący prezydent pozostaje Platformie, ponieważ innego, czy też lepszego kandydata partia rządząca nie ma, a z pewnością nie ma ona kandydata, który cieszyłby się tak wysokim poparciem, jakim może się pochwalić urzędujący prezydent. Taki dyskretny albo coraz mniej dyskretny komunikat wysyła do Platformy Obywatelskiej Bronisław Komorowski.
Dla urzędującego prezydenta pojawiają się nowe polityczne okazje i możliwości. W Platformie Obywatelskiej właśnie rozpoczyna się batalia o wszystko. Mówiąc kolokwialnie, w Platformie Obywatelskiej wszystko jest do wzięcia. Polska scena polityczna straciła swojego głównego rozdającego polityczne karty. Bronisław Komorowski ma teraz szansę na jednoczesne powalczenie o wpływy w partii rządzącej, jak również o polityczny leadership w Polsce i miano politycznego przywódcy, który cieszyłby się wizerunkiem prawdziwego męża stanu. Zdaje sie, że urzędujący prezydent właśnie rozpoczyna swoją polityczną batalię. Albowiem z politycznego punktu widzenia Bronisława Komorowskiego sytuacja wygląda tak: teraz albo nigdy!
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.