Obóz polityczny Jarosława Kaczyńskiego, głosem swojej kandydatki na premiera RP, otwarcie sprzeciwia się wprowadzeniu w Polsce wspólnej europejskiej waluty - euro. Zdaniem PiS-u problemy gospodarcze, przez które przechodzi aktualnie Grecja, wynikają z tego, że kraj ten należy do eurostrefy. Zaś zdaniem Beaty Szydło problemy Grecji zaczęły się właśnie wtedy, kiedy owe państwo do eurogrupy przystąpiło. Czy to brak znajomości tematu, czy po prostu populizm, który ma doprowadzić tzw. zjednoczoną prawicę do przejęcia władzy w Rzeczpospolitej?
Kandydatka tzw. zjednoczonej prawicy na urząd premiera RP posunęła się w swoich wypowiedziach jeszcze dalej. Pani poseł zadeklarowała bowiem, iż w przypadku objęcia przez nią stanowiska premiera, jedną z jej pierwszych decyzji będzie zlikwidowanie stanowiska pełnomocnika rządu ds. wprowadzenia w Polsce euro.
W przeszłości posłanka Beata Szydło nie wiedziała, kiedy Polska przystąpiła do Unii Europejskiej. Być może teraz pani kandydatka na premiera nie wie, jakie obowiązki dla Polski wynikają w związku z przystąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej?
Debata o tym, czy w Polsce należy wprowadzić euro, nie ma żadnego uzasadnienia. Albowiem nasz kraj tę decyzję już podjął. Decyzje o wprowadzeniu euro w Polsce podjęli również polscy obywatele, biorąc udział w referendum akcesyjnym do Unii Europejskiej w maju 2003 roku. Polska i Polacy już powiedzieli unii walutowej „tak”, przyjęcie w Polsce euro wynika bowiem z traktatu akcesyjnego do Unii Europejskiej. Tak więc pytanie dotyczące euro nie brzmi: „tak” czy „nie”, ale wyłącznie - „kiedy”. Wyłącznie „kiedy”, pani poseł Szydło i szanowna tzw. zjednoczona prawico. I warto o tym wiedzieć.
Być może jestem zbyt wymagający, ale wydaje mi się, że mam prawo, że polscy obywatele mają prawo oczekiwać od kandydata na premiera, aby ten wiedział jakie prawa i obowiązki wiążą się w związku z członkostwem Polski w Unii Europejskiej.
Przedstawiciele partii Prawo i Sprawiedliwość, w tym posłanka Szydło, wymieniają wspólną walutę euro, jako główną przyczynę problemów gospodarczych Grecji. W PiS-ie nie brakuje głosów, wedle których to właśnie unia walutowa spowodowała kłopoty gospodarcze na Cyprze, w Portugalii, czy w Hiszpanii. Wyraz populizmu, czy też po prostu dowód świadczący o całkowitym braku znajomości tego tematu?
To nie euro jest przyczyną pogłębiających się problemów gospodarczych w Grecji, tylko zbyt daleko posunięte i całkowicie nierozsądne wieloletnie nadmierne wydawanie środków publicznych w tym kraju. Przez wiele lat Grecja w ogóle nie przejmowała się swoim deficytem budżetowym i swoim długiem publicznym, zaciągając kolejne kredyty i nie zastanawiając się nad tym, jak je spłaci.
Brak skutecznej ściągalności podatków, wielowymiarowa korupcja i marnotrawstwo środków publicznych, wieloletnia niechęć do wprowadzania jakichkolwiek reform gospodarczych - oto przyczyny dzisiejszych problemów Grecji i szeroko pojętego greckiego kryzysu. Z kolei jeśli mowa o Portugalii, Hiszpanii czy Cyprze, ekonomiczne trudności w tych państwach wynikały (i zresztą nadal wynikają) z tego, iż kraje te nie stosowały się (i nadal stosują się w sposób niewystarczający) do kryteriów, jakie powinno spełniać państwo członkowskie w eurogrupie. Wyżej wymienione państwa mają zbyt wysoki deficyt budżetowy, jak również zbyt wysoki dług publiczny, co w dużej mierze tłumaczy ich ekonomiczne trudności.
Warto również wspomnieć, iż Grecja może korzystać z bardzo szczodrej pomocy pozostałych członków eurostrefy, ponieważ właśnie owej eurostrefy jest członkiem. Jeśli Grecja nie należałaby do eurogrupy, to nie znalazłby się w Unii Europejskiej nikt (ani jedno państwo, ani jeden polityk), kto na serio rozważałby udzielenie Grecji pomocy. Członkostwo w eurogrupie - oto co ratuje Grecję przed całkowitą katastrofą.
Jeśli ktoś chce debaty dotyczącej „tak” albo „nie” dla wprowadzenia euro w Polsce, to wpierw należy sobie uświadomić, czym jest tak naprawdę europejska unia walutowa. Wspólna waluta to coś więcej, niż zwyczajne przedsięwzięcie gospodarcze Unii Europejskiej. Unia walutowa to nie tylko jeden z głównych filarów rynku wspólnotowego.
Wspólna waluta euro to przede wszystkim główny filar integracji europejskiej. Państwa eurostrefy integrują się gospodarczo i politycznie wokół (i za pośrednictwem) euro. Unia walutowa prowadzi więc do harmonizacji polityk makroekonomicznych. Wspólna waluta prowadzi do harmonizacji polityk podatkowych. Unia walutowa zmusza członków eurogrupy do wykazywania solidarności, kiedy inny członek eurostrefy ma kłopoty gospodarcze. Dlaczego? Dlatego, iż w przypadku związania się wspólną walutą, problemy jednego kraju eurostrefy dotyczą wszystkich jej członków. Co to oznacza? To oznacza, że solidarność ekonomiczna przekłada się na solidarność polityczną, która jest niezbędna dla skutecznego funkcjonowania eurostrefy, jak również utrzymania wysokiej rynkowej wartości i atrakcyjności dla aktorów operujących na rynkach finansowych wspólnej waluty.
Dla największych i najsilniejszych państw eurogrupy i Unii Europejskiej, czyli dla Niemiec i Francji, wspólna waluta euro, jej wartość, jej wiarygodność, jej atrakcyjność - z punktu widzenia gospodarczego - oznacza to ich być albo nie być. Dlatego państwa te zrobią wszystko, a być może jeszcze więcej, aby zapewnić strefie euro stabilność, nawet jeśli będzie to kosztowało Berlin albo Paryż potężne nakłady finansowe. Cokolwiek by się nie działo, cokolwiek by się nie stało, Niemcy i Francja będą broniły wspólnej waluty i walczyły o to, aby ta miała się jak najlepiej. Dlatego członkostwo w eurogrupie jest gwarancją wsparcia finansowego i politycznego największych i najsilniejszych europejskich graczy.
Jak zapewnić Rzeczpospolitej bezpieczeństwo przed ewentualną rosyjską agresją? Wprowadzając w Polsce wspólną walutę euro. W przypadku zewnętrznej agresji na nasz kraj, będzie to gwarancja, że członkowie eurostrefy udzielą nam wsparcia. Dlaczego? Dlatego, iż będą oni mieli w tym swój interes, interes ekonomiczny. Dlatego, iż od tego będzie zależało ich ekonomiczne być albo nie być, skoro wspólna waluta euro stanowi główny filar ich gospodarczego bytu albo niebytu. Jeśli Polska jako członek strefy euro zostanie napadnięta, to straci na tym cała eurogrupa, ponieważ euro straci na wartości i wiarygodności. Dlatego w przypadku wprowadzenia euro w Polsce, oddalimy od siebie perspektywę rosyjskiej agresji. Zachodnia Europa, zjednoczona wokół wspólnej waluty euro, zrobi wówczas wszystko, żeby do agresji na Polskę (w przypadku jej członkostwa w eurogrupie) nie dopuścić. Jeśli jednak do takiej agresji miałoby dojść, to mamy niemal stuprocentową pewność, że członkowie eurostrefy, w tym ci najsilniejsi, czyli Niemcy i Francja, udzielą nam wsparcia i pomocy. Dlaczego? Powtarzam raz jeszcze, ponieważ będą oni mieli w tym gospodarczy interes.
Wspólna waluta euro to nie tylko przedsięwzięcie gospodarcze; nie tylko, tzw. zjednoczona prawico, nie tylko, pani kandydatko na premiera RP Beato Szydło. „Tak” dla euro w Polsce oznacza więcej bezpieczeństwa dla Rzeczpospolitej. „Tak” dla euro oznacza dla Polski niemal stuprocentową gwarancję, że zewnętrzna agresja nam nie grozi. A nawet jeśli do takiej agresji miałoby dojść, to członkostwo Polski w eurogrupie gwarantuje nam, że ktoś nam w takiej sytuacji udzieli wsparcia i pomocy.
Szkoda, że nie rozumie tego kandydatka na objęcie urzędu polskiego premiera.
Szkoda, że nie rozumie tego obóz polityczny, który potencjalnie może przejąć stery władzy w Rzeczpospolitej.
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.