Lewica usiłuje przejść do politycznej ofensywy i przypomnieć swym wyborcom, że póki co w Polsce istnieje jeszcze jakaś polityczna lewa strona. W tym celu 18 lipca bieżącego roku część ugrupowań i środowisk „lewicowych” dokonało politycznego zbliżenia.
Polska lewica się jednoczy - taki polityczny komunikat zdaje się płynąć z szeregów Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Twojego Ruchu Janusza Palikota. SLD i TR postanowili zakopać topór wojenny i podjąć współpracę, tym samym usiłując stworzyć wrażenie, że w przyszłym parlamencie tzw. zjednoczona lewica może liczyć nie tylko na polityczną reprezentację, ale również na polityczne znaczenie oraz - za pośrednictwem licznego klubu parlamentarnego - na zdolność do skutecznego wpływania na proces decyzyjny w Polsce. Zarówno przedstawiciele Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jak i reprezentanci Twojego Ruchu nie ukrywają, że liczą na dwucyfrowy wynik w październikowych wyborach parlamentarnych. A do owego dwucyfrowego wyniku, ich zdaniem, ma doprowadzić dokonane zjednoczenie na lewicy, nowy program i nowa jakość.
Jednak w tym momencie trudno mówić o zjednoczeniu po lewej stronie sceny politycznej. Owa konsolidacja dokonała się przecież jedynie częściowo, skoro do tej koalicji nie przystąpiła chociażby Partia Razem oraz ugrupowanie Biało-Czerwoni Grzegorza Napieralskiego i Andrzeja Rozenka. W kontekście wyżej wymienionego zjednoczenia warto dodać, iż jest ono wyśmiewane przez byłych współpracowników Janusza Palikota, m.in. przez Andrzeja Rozenka, który do aktu zjednoczeniowego lewicy w wydaniu Millera i Palikota podchodzi co najmniej z rezerwą…
To prawda, do zjednoczenia lewicy częściowo doszło. Jednak w tym momencie mamy do czynienia jedynie z deklaracją o zjednoczeniu tych podmiotów, które w tym politycznym przedsięwzięciu postanowiły wziąć udział. Tyle tylko, że co do przyszłości tego projektu, nic więcej nie jest nam wiadome. Oto garść przykładów: tzw. zjednoczona lewica nie ma wyznaczonego lidera, tzw. zjednoczona lewica nie ma zdefiniowanego programu wyborczego, tzw. zjednoczona lewica nie ma ustalonego kształtu swoich wyborczych list. I właśnie za sprawą tej ostatniej kwestii, może pojawić się problem.
Być może doszło do zjednoczenia części podmiotów lewicowych. Jednak oczywistym jest, iż nie starczy mandatów poselskich dla wszystkich przedstawicieli tzw. zjednoczonej lewicy. Kto zostanie posłem, a kto nie? Być może od odpowiedzi na to pytanie zależy trwałość (albo jej brak) projektu jednoczenia lewicy...
W obecnym kształcie i w aktualnych uwarunkowaniach politycznych polska lewica walczy już wyłącznie o parlamentarne przetrwanie. Trudno bowiem dostrzec w projekcie jednoczenia lewicy coś innego, niż próbę reanimacji dwóch politycznych ugrupowań, które są już passé. W ostatnich miesiącach w polskiej przestrzeni publicznej można było spotkać się z sondażami, które sytuowały Sojusz Lewicy Demokratycznej poniżej progu wyborczego. Zaś w ostatnich miesiącach trudno było się spotkać z wynikami pracowni sondażowych, które sytuowałyby Twój Ruch Janusza Palikota powyżej wyborczego progu. Pójść do wyborów razem - zdaje się, że dla Leszka Millera i Janusza Palikota to ostatnia szansa, aby nie przenieść się z sejmowych ław w polityczny niebyt. Dlatego też ci obaj liderzy są - jak może się zdawać - gotowi pójść na bardzo daleko idące ustępstwa, a nawet są oni gotowi porozumieć się, gdyż stawka jest dla nich bardzo wysoka. Być albo nie być? - z punktu widzenia politycznego dla Leszka Millera i Janusza Palikota - oto jest pytanie.
Część ugrupowań lewicowych dokonało zjednoczenia, aby zawalczyć o swoje przetrwanie; jednak czyniąc to, postanowili postawić sobie poprzeczkę wysoko, bardzo wysoko, być może za wysoko... Należy pamiętać, iż w Polsce dla każdej wyborczej koalicji warunkiem wprowadzenia reprezentacji do Sejmu jest przekroczenie ośmioprocentowego progu wyborczego. W przypadku tzw. zjednoczonej lewicy, w nadchodzących wyborach parlamentarnych, próg ten może okazać się trudny do osiągniecia. Chociaż z drugiej strony, przekroczenie tego progu wyborczego zdaje się być dla tzw. zjednoczonej lewicy możliwe dzięki połączeniu swych sił.
Być może 25 października bieżącego roku lewicowej koalicji uda się przekroczyć ośmioprocentowy próg wyborczy, ale dla kandydatów i przedstawicieli tego politycznego obozu nie będzie to łatwe zadanie. Albowiem obecne uwarunkowania polityczne i polityczny kontekst panujący w Polsce sprawiają, że - mówiąc kolokwialnie - nie jest to czas na lewicę.
Polska przestrzeń polityczna jest zdominowana przez polityczny pojedynek Ewy Kopacz i Beaty Szydło, zaś główny polityczny spór nadal odbywa się na linii samonakręcającej się spirali Platforma-PiS. Objęcie urzędu prezydenta przez Andrzeja Dudę sprawi, że zainteresowanie przekazem obozu politycznego tzw. zjednoczonej prawicy, zwiększy się w przestrzeni medialnej. Zaś referendum, które ma odbyć się 6 września spowoduje, że to Paweł Kukiz i jego ruch znajdą się (przynajmniej na jakiś czas) w samym środku politycznej debaty oraz w centrum uwagi, i to zarówno polityków, jak i mediów, a być może również wyborców. Wszak to Paweł Kukiz jest głównym orędownikiem koncepcji wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych w Polsce. Od wyniku referendum będzie więc zależała polityczna przyszłość Pawła Kukiza i jego politycznej inicjatywy.
Polityczna lewica nie potrafi się skutecznie włączyć w polityczną debatę w Polsce, i to od dłuższego czasu. Podczas kampanii wyborczej poprzedzającej wybory prezydenckiej, przekaz ugrupowań lewicowych nie był ani czytelny, ani dostatecznie głośny. Przekaz lewicy nadal pozostaje w politycznym cieniu największych politycznych formacji i trudno oczekiwać, aby po tzw. zjednoczeniu lewej strony sceny ów przekaz stał się bardziej zauważony w przestrzeni publicznej i politycznej. Trudno bowiem znaleźć jakiś polityczny powód lub doszukać się jakiegoś wydarzenia, dzięki któremu lewica miałaby w najbliższym czasie stać się języczkiem u wagi wyborców i mediów. Dlaczego? Dlatego, iż w Polsce nie jest to czas na lewicę. Można również zadać sobie pytanie, czy w polskiej przestrzeni politycznej jest dzisiaj miejsce dla lewicowego dyskursu, czy też lewicowego przekazu.
Kampania wyborcza tzw. zjednoczonej lewicy może okazać się wyjątkowo trudna do przeprowadzenia i finalnie absolutnie nieskuteczna, gdyż w Polsce lewica nie jest reprezentantem postulatów o charakterze społecznym. To obóz tzw. zjednoczonej prawicy, a w szczególności jej największy polityczny podmiot, czyli Prawo i Sprawiedliwość jest głównym (w sferze medialnej) reprezentantem postulatów społecznych. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, iż dzisiaj to Prawo i Sprawiedliwość posiada w Polsce polityczny monopol na przekaz postulatów społecznych, z czego nieustannie korzysta Beata Szydło i to zresztą z bardzo dobrym dla niej, i jej obozu politycznego politycznym skutkiem. Tzw. zjednoczonej lewicy pozostaną więc wyłącznie postulaty obyczajowe; można bowiem a priori stwierdzić, iż w kampanii wyborczej poprzedzającej nadchodzące wybory parlamentarne, tzw. zjednoczona lewica ze swymi postulatami społecznymi w sferze politycznej, publicznej i medialnej, mówiąc kolokwialnie, się nie przebije.
Na lewicy mamy do czynienia ze zjednoczeniem jedynie częściowym, co niewątpliwie przeszkodzi politykom biorącym udział w tym przedsięwzięciu w ich marszu po mandaty poselskie. Każdy wynik wyborczy osiągnięty przez te lewicowe partie, które swego udziału w tej koalicji odmówiły, może sprawić, że tzw. zjednoczona lewica nie przekroczy ośmioprocentowego progu wyborczego. Powoduje to, że największym politycznym zagrożeniem dla tzw. zjednoczonej lewicy jest brak lewicowego zjednoczenia. A więc, wbrew temu, co twierdzą niektórzy przedstawiciele tzw. zjednoczonej lewicy, wróg na lewicy jest, a fakt istnienia tego wroga może sprawić, że polska lewica w obecnym kształcie po upływie kadencji obecnego parlamentu trafi do politycznego niebytu.
Zjednoczonej lewicy nie ma, jest tylko sojusz tzw. lewicowych polityków, którzy walczą o polityczne przetrwanie, reelekcję, mandaty poselskie i jakieś miejsce dla siebie w polskiej przestrzeni politycznej. Zaś projektu jednoczenia lewicy nie sposób traktować inaczej, niż jak ratunkową misję ostatniej szansy dla tych polityków, którzy w wyniku nadchodzących wyborów parlamentarnych mogą znaleźć się za polityczną burtą.
Czy na naszych oczach rozgrywa się ostatni rozdział politycznego żywota polskiej lewicy w obecnym kształcie? Czy Janusz Palikot definitywnie stanie się politycznie passé? Czy Leszek Miller zgasi SLD-owskie światło? Czy polska lewica postkomunistyczna właśnie dokonuje politycznego żywota?
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.