zbigniewstefanik zbigniewstefanik
7306
BLOG

"Tak" czy "nie" dla imigrantów w Polsce? Opinia polskiego emigranta z Francji

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 72

    Awantura o uchodźców z Syrii i z Erytrei trwa. W Polsce uformowały się dwa główne nurty, z czego jeden gorliwie popiera przyjazd do naszego kraju uchodźców z tych państw, a drugi jest temu bez względu na wszystko przeciwny.

    Osobiście nie utożsamiam się ani ze zwolennikami, ani z przeciwnikami przyjazdu do Polski uchodźców z krajów muzułmańskich (zresztą z innych państw również). Dlaczego?

    Sam jestem emigrantem, polskim imigrantem z Francji i moje dotychczasowe doświadczenia skłaniają mnie do stanowiska, iż nie powinno być politycznie poprawnej odpowiedzi na pytanie „tak” czy „nie” dla uchodźców i imigrantów w Rzeczpospolitej. W mojej opinii zarówno przeciwnicy, jak również zwolennicy imigrantów muzułmańskich mówią (czy nawet krzyczą) nie na temat, a awantura wokół uchodźców z Syrii i Erytrei, która staje się w naszym kraju coraz ostrzejsza, ani trochę nie przybliża nas do rzeczowej debaty o imigracji do Polski; dyskusji o imigracji, której Rzeczpospolita nie uniknie i o emigrantach (w tym tych muzułmańskich), którzy i tak do Polski przyjadą w następnych latach, jest to bowiem nieuniknione.

    Jednak to od naszego kraju, od naszych władz, polskich instytucji państwowych oraz - w pewnej mierze - również od polskich obywateli zależy, jak będzie wyglądała Polska w przyszłości, kiedy będą w niej mieszkały różne grupy i różne społeczności o odmiennych wyznaniach.

    Jak sprawić, aby emigranci zintegrowali się z polskim społeczeństwem i przestrzegali reguł prawnych i obyczajowych panujących w Rzeczpospolitej? - oto najważniejsze pytanie, na które należy znaleźć odpowiedź i trzeba sformułować ją szybko, jak najszybciej!

    Jak uniknąć w Polsce błędów popełnionych przed laty przez Francję, Wielką Brytanię, Niemcy, Włochy, Szwecję i całą szeroko pojętą zachodnią Europę? - oto pytanie, które wymaga możliwie jak najszybszej i najbardziej precyzyjnej odpowiedzi; odpowiedzi jak najbardziej rzeczowej i merytorycznej.

    Z przerwami żyję we Francji od 26 lat i jestem naocznym świadkiem tego, że Francja ma duży kłopot z integracją imigrantów, i to od dłuższego czasu! Jednak jeśli napisałbym to stwierdzenie we francuskiej przestrzeni internetowej albo jeśli powiedziałbym to publicznie, to naraziłbym się nad Sekwaną na bezwzględną krytykę. Zapewne nazwano by mnie rasistą, skoro odważyłem się powiedzieć, że Francja ma na swoim terytorium problem z imigrantami. A jeśli powiedziałbym, że zawiodły francuskie próby integracji społeczności muzułmańskich z pozostałymi grupami i mieszkańcami tego kraju (tymi o innym wyznaniu i innej kulturze), to prawdopodobnie nazwano by mnie faszystą. Albowiem zgodnie z obowiązująca we Francji doktryną polityczno-medialną, tylko faszyści mogą twierdzić, że we Francji jest jakiś, mający swą wagę i znaczenie, problem z muzułmanami. Po prostu - we Francji oficjalnie nie istnieje problem z imigrantami, a kto twierdzi inaczej jest rasistą. Tak brzmi polityczny i medialny przekaz, który absolutnie dominuje przestrzeń publiczną i polityczną, uniemożliwiając tym samym we Francji jakąkolwiek rzeczową debatę o narastających kłopotach spowodowanych brakiem integracji nad Sekwaną dużej grupy imigrantów (w tym muzułmańskich).

    Jednak trzeba też pamiętać, iż problemy z integracją nie dotyczą wszystkich muzułmanów, czy wszystkich imigrantów, bowiem wielu z nich świetnie przystosowało się do warunków panujących we Francji. Przestrzegają oni francuskiego prawa i francuskich obyczajów. Wielu muzułmanów w pełni się zintegrowało i sami otwarcie (często wręcz ostentacyjnie) deklarują swe przywiązanie do francuskiego państwa, do francuskiego obywatelstwa i do francuskiej Republiki. Co to oznacza?

    Francja ma duże kłopoty z integracją imigrantów - to fakt. Ale nie wynika to z tego, że nad Sekwanę przyjechali muzułmańscy przybysze. Za problemy związane z integracją części imigrantów (w tym części muzułmanów) odpowiada błędna filozofia przyjmowana przez francuskie władze wobec ludności napływowej, jak również brak skutecznego egzekwowania wymogów wobec imigrantów, którzy we Francji postanowili się osiedlić.

    Kiedy przyjechało do Francji najwięcej ludności napływowej, w tym przybyszów muzułmańskich? Wtedy, gdy Francja i francuskie firmy budowlane, a także inne gałęzie francuskiego przemysłu, potrzebowały rąk do pracy. Wówczas nie przejmowano się integracją przybyłych pracowników. Najważniejsze były ręce do pracy i tania siła robocza. „Tanią siłę roboczą” francuski przemysł rekrutował głównie w państwach będących niegdyś francuskimi koloniami. W tym czasie dziesiątki tysięcy obywateli Algierii, Tunezji i Maroka (choć nie tylko) przyjechało pracować nad Sekwaną i pracowali oni za niewielkie pieniądze; na warunkach, których nie przyjąłby rodowity Francuz. Wówczas muzułmańscy imigranci trudnili się pracą, którą nie chcieli zająć się rodowici Francuzi, tak jak robią to teraz Polacy w Wielkiej Brytanii, Irlandii, czy w Niemczech. To właśnie w tamtym okresie powstały tzw. „osiedla socjalne”, a w rzeczywistości prawdziwe getta, gdzie mieszkali imigranci pracujący w przemyśle. Nikt wówczas nie przejmował się tym, że w tych gettach narastało ubóstwo i bezprawie. Francuski przemysł miał tanią siłę roboczą i się rozwijał. Francja się rozwijała i gospodarczo miała się dobrze. Bezrobocie było wtedy bardzo niskie, a władze postępowały tak, jakby nie zdawały sobie sprawy, że kiedyś może przyjść moment, w którym niezintegrowana ludność napływowa postanowi przedstawić swoje roszczenia, a brak ich integracji z francuskim społeczeństwem stanie się prawdziwym problemem.

    Masowe zapraszanie imigrantów do Francji wynikało również z ówczesnego pomysłu francuskich elit politycznych na przezwyciężenie niżu demograficznego, który we Francji dawał się we znaki od drugiej polowy lat 70.  XX wieku. Imigranci mieli zapobiec tej tendencji i pracować na emerytury przyszłych pokoleń Francuzów. Tak się jednak nie stało albo stało się tak tylko częściowo, ponieważ duża grupa przybyszów przebywających we Francji doszła do wniosku, że bardziej niż pracować, opłaca im się żyć z bardzo wysokich świadczeń socjalnych, których Francja im nie szczędziła i zresztą nadal im nie szczędzi...

    Państwo francuskie, tutejsze elity polityczne i biznesowe, przyjmowały z szeroko otwartymi ramionami imigrantów, którzy mieli stanowić tanią siłę roboczą i płacić składki, dzięki czemu państwowy fundusz emerytalny miał być wypłacalny, a rdzenni obywatele francuscy mieli żyć dobrze, dostatnio i beztrosko. Jednak po pewnym czasie nad Sekwaną pojawiły się pierwsze kłopoty ekonomiczne, spowodowane gospodarczym spowolnieniem. Paryż nie zrobił wówczas nic, aby ograniczyć fale imigrantów, którzy już nie zachęceni możliwością pracy, ale perspektywą uzyskania wysokiego socjalu, płynęli do Francji szerokim strumieniem.

    Aktualnie Republika Francuska nieudolnie próbuje ograniczyć fale imigrantów, którzy wciąż usiłują się do Francji dostać, a z imigrantami przebywającymi we Francji kraj nad Sekwaną radzi sobie coraz gorzej. Dlaczego? Albowiem nie zadbano w przeszłości o to, ażeby nowi przybysze integrowali się z francuskim społeczeństwem. Nie zadbano w przeszłości o to, ażeby emigranci przyjmowali francuskie obyczaje i reguły. Nie zadbano w dostatecznym stopniu o to, ażeby emigranci uczyli się francuskiego języka i francuskich obyczajów oraz przestrzegali francuskiego prawa. Dzisiaj coraz więcej mieszkańców Republiki Francuskiej nie żyje razem, lecz obok siebie, a i to staje się coraz trudniejsze. Albowiem we Francji napięcia pomiędzy różnymi wspólnotami kulturowymi i wyznaniowymi są coraz bardziej odczuwalne i widoczne gołym okiem; do tego stopnia, że można zastanowić się, czy (bądź po prostu kiedy) dojdzie do otwartej konfrontacji pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi i religijnymi zamieszkałymi w tym kraju.

    Polska może uniknąć problemów, z którymi boryka się współczesna Francja (zresztą nie tylko Francja), ale wcale nie musi w tym celu zamykać swych granic przed imigrantami (także muzułmańskimi). Integracja imigrantów przybywających z krajów o innej niż nasza kulturze jest w Polsce możliwa, jednak należy zatroszczyć się o to natychmiast i nie czekać do momentu, kiedy w Polsce będą żyły rzesze imigrantów, tworząc na terytorium Rzeczpospolitej „eksterytorialne strefy” przypominające państwa w państwie.

    Jak tego uniknąć? Należy postawić imigrantom konkretne żądania i bezwzględnie egzekwować ich spełnienie. Każdy imigrant, który zamierza zostać w Polsce, powinien nauczyć się języka polskiego i znaleźć sobie pracę w określonym ustawowo terminie. Jego dzieci powinny zostać posłane do polskiej szkoły. Każdy emigrant przebywający w Polsce powinien przestrzegać polskich obyczajów i dostosować się do społeczno-kulturowych reguł panujących w naszym kraju. Tworzenie specjalnych reguł dla imigrantów, tylko pod pretekstem, iż należą oni do innej grupy religijnej, powinno być ściśle wykluczone. Pierwszy przykład z brzegu, nie powinno się tworzyć specjalnych jadłospisów dla muzułmańskich dzieci w szkolnych stołówkach, tak, jak ma to miejsce we Francji. W miejscach publicznych powinien obowiązywać język polski, aby nie tworzyły się strefy eksterytorialne.

    Uchodźcom czy imigrantom powinny przysługiwać świadczenia socjalne, jednak wyłącznie na czas określony (bez możliwości wydłużenia tego czasu) i na konkretne cele, takie jak nauka języka, wsparcie przy szukaniu pracy czy (tylko w pierwszym okresie) dofinansowanie wynajmu mieszkania. Jednak beneficjent świadczeń socjalnych powinien być poddany ścisłej kontroli i należy weryfikować na co konkretnie owo świadczenie zostało wydane i czy przyniosło ono oczekiwane i pożądane skutki. W przeciwnym razie świadczenia socjalne powinny być anulowane i powinna być rozważona deportacja imigranta, który nie czynił dostatecznych wysiłków, aby znaleźć sobie pracę, nauczyć się języka i zintegrować się z polskim społeczeństwem.

    Wymieniłem tylko kilka czynników, które powinny stać się filarami regulacji prawnych, określających zasady, na których przybysze mieliby żyć i funkcjonować w Polsce. Generalnie rzecz biorąc, możliwość pozostania w Polsce imigrantów powinna być możliwa w zamian za stosowanie się do wszystkich reguł i to pod groźbą nieuchronnej deportacji w przypadku złamania jakiejkolwiek z nich; a od poziomu integracji emigranta (i to bez względu na jego przynależność kulturową czy religijną) powinna zależeć zgoda lub jej cofnięcie na pobyt w Polsce.

    Idea, jakoby można było sprawić, iż Polska stanie się zamkniętą twierdzą, do której nie przyjadą imigranci (w tym przybysze muzułmańscy) jest wyłącznie złudzeniem, nie mającym

żadnego pokrycia w rzeczywistości - ani teraz, ani w przyszłości (a przynajmniej tej najbliższej). Nasz kraj należy do Unii Europejskiej i do strefy Schengen. Spowodowanie, że Polska stanie się krajem, do którego imigranci wjechać nie mogą jest więc koncepcją nie do zrealizowania. Warto mieć również na uwadze, iż nadejdzie czas, być może nawet szybciej, niż można się tego spodziewać, kiedy skończy się gościnność i szczodrość zachodniej Europy dla imigrantów... Wówczas ich celem stanie się Europa centralna, w tym Polska. Nasz kraj staje się coraz bardziej zamożny, czyli zyskuje na atrakcyjności dla ludności napływowej. Podobnie jest we wszystkich krajach Europy Środkowej. Choć centralna Europa nie jest najbogatszym obszarem geograficznym na Starym Kontynencie, to jednocześnie nie jest ona przecież obszarem najbiedniejszym.

    Jednakże fakt przynależności Rzeczpospolitej do UE i strefy Schengen w żaden sposób nie oznacza, że polskie państwo musi popełnić te same błędy, które popełniła w przeszłości (i popełnia nadal) zachodnia Europa.

    „Tak” czy „nie” dla imigrantów (w tym muzułmańskich uchodźców i imigrantów) w Polsce? „Tak”, ale! Ale na ściśle, bardzo ściśle określonych zasadach i regułach. Na bardzo ściśle określonych zasadach i regułach, bezwzględnie i bezwarunkowo egzekwowanych przez polskie państwo na tych przybyszach, którzy chcą w Polsce pozostać. Nie poprawność polityczna, nie dyskryminacja pozytywna, tylko jasno określone zasady bezwarunkowo i bezwzględnie egzekwowane. Oto, w mojej opinii, recepta na skuteczną integrację imigrantów w Polsce, bez względu na ich przynależność kulturową czy religijną. Jeśli Rzeczpospolita chce uniknąć błędów popełnionych przez kraje Europy zachodniej, to zamiast poprawności politycznej muszą istnieć twardo egzekwowane zasady i reguły!  

 

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka