zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1606
BLOG

Spór o Wałęsę. Bilans zysków i strat oraz garść refleksji

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 36

    Agent? Kapuś? Ubek? Zdrajca? Marionetka Kiszczaka i byłego aparatu bezpieki PRL? Bohater? Wódz? Mąż stanu? Jeden spośród największych Polaków? Stary spór o Lecha Wałęsę trwa na nowo w Polsce, którą rządzi obóz polityczny tzw. „dobrej zmiany”.

    Spór o przeszłość, dokonania i rolę Lecha Wałęsy w polskim marszu ku wolności i niepodległości nie jest w Polsce niczym nowym. Jednak obecnie mamy do czynienia z nowym rozdziałem w awanturze o byłego prezydenta. Ten spór przenosi się bowiem za granicę, a więc tam, gdzie Lech Wałęsa był od dziesiątek lat uznawany za symbol demokratycznych przemian przeprowadzanych metodą bezkrwawą i pokojową.

    W sporze o Wałęsę zabiera głos coraz więcej ludzi, zarówno w kraju, jak i poza jego granicami. Można wręcz odnieść wrażenie, że każdy ma coś do powiedzenia na ten temat i trudno się temu dziwić. Albowiem bez względu na to, jak oceniamy Wałęsę i jaki mamy stosunek do jego wieloletniej działalności politycznej, to jednemu zaprzeczyć się nie uda nikomu. Wałęsa to - zarówno dla nas, Polaków, jak i dla obywateli państw za naszymi granicami - postać nieprzeciętna, być może nie do końca zrozumiana; z pewnością to także postać bardzo symboliczna, choć dla różnych grup i polskich środowisk Wałęsa symbolizuje coś zupełnie innego.

    Spór o Wałęsę to nie tylko spór o to, co podpisał, a co nie; co zrobił, a czego nie zrobił przywódca „Solidarności” i były prezydent RP. Spór o Wałęsę to debata o przeszłości; przeszłości Polski i jej obywateli, przeszłości Europy Środkowej i Europy Wschodniej; przeszłości naszego europejskiego kontynentu, gdzie przez niemal 50 lat panował „porządek” jałtański. To właśnie do położenia kresu tego „porządku” (temu chyba nikt nie zaprzeczy) przyczynił się Lech Wałęsa. Spór o Wałęsę to spór o polską transformację i jej przebieg. Tak było kiedyś? No właśnie, albowiem zdaje się, iż obecnie polsko-polska awantura o Lecha Wałęsę i jego przeszłość to zwyczajny instrument polityczny, którego obecnie rządzący Polską obóz polityczny używa dla za legitymizowania swych działań i swoich kontrowersyjnych decyzji; zarówno tych, które już zostały podjęte, jak również tych, które (jak wiele może na to wskazywać) zostaną podjęte w przyszłości...

    Warto jednak zastanowić się nad skutkami sporu o Wałęsę, starego sporu prowadzonego w określonym celu w powyborczej sytuacji politycznej w Polsce; Polsce coraz bardziej rozdartej pomiędzy dwoma obozami politycznymi. Warto zastanowić się nad bilansem zysków i strat sporu o Wałęsę, sporu prowadzonego w kraju, gdzie obecni rządzący chcą przekreślić to, co było, zburzyć to, co jest i budować wszystko na nowo, z historią Polski włącznie. Historii, która (jak się zdaje) jest obecnie pisana od nowa przez obóz tzw. „dobrej zmiany” i jego sojuszników...

    O stratach wynikających z obecnej awantury o Wałęsę, stratach, które ponosi Polska i jej obywatele w kraju, jak i za granicą, można pisać wiele. Czy można natomiast pisać o zyskach tej awantury? Czy takowe w ogóle istnieją? Zdaje się, że nie. Ktoś być może powie: „no jak to, przecież dokumenty znalezione u Kiszczaka, to krok naprzód w poznawaniu i odsłanianiu dotychczas nieznanych wątpliwości i elementów w najnowszej historii Polski”. Jednak osobiście absolutnie nie zgodziłbym się z takim twierdzeniem. Należy bowiem pamiętać, iż te dokumenty (o ile ich autentyczność zostanie potwierdzona) nie wnoszą jakiś przełomowych informacji do powszechnie przecież znanej biografii Lecha Wałęsy. Fakt podpisania przez Wałęsę zobowiązania do współpracy z komunistyczną bezpieką w latach 70. ubiegłego wieku jest przecież powszechnie (a przynajmniej osobom, którzy się tym tematem interesują) wiadome, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Ten fakt jest nawet relacjonowany w filmie Andrzeja Wajdy „Wałęsa. Człowiek z nadziei“; produkcji, która traktuje o życiorysie Lecha Wałęsy, a przecież trudno uznać Andrzeja Wajdy za przeciwnika byłego prezydenta RP. Tak więc z dokumentów Kiszczaka nie dowiadujemy się o niczym, co mogłoby znacząco wpłynąć na dotychczasowy stan wiedzy o opozycyjnej działalności Lecha Wałęsy wobec systemu komunistycznego w Polsce.

    A więc żadnych zysków, same straty. Obecny spór o Wałęsę przynosi tak naprawdę same straty, spośród których niech będzie mi wolno wymienić najistotniejsze.

    1) Obecna awantura o Lecha Wałęsę, jak również wydarzenia z nią związane, pokazują brak profesjonalizmu Instytutu Pamięci Narodowej, a także podważają niezależność tej instytucji publicznej, która przecież powinna być apolityczna i zajmować się badaniami historycznymi, a nie braniem udziału w bieżącej polskiej polityce wewnętrznej. Zdaje się bowiem, iż działania Instytutu Pamięci Narodowej, w związku z ujawnieniem dokumentów Kiszczaka, dodają rozmachu narracji obozowi politycznemu Jarosława Kaczyńskiego; narracji o „ubeckiej III RP” i państwie sterowanym z tylnego siedzenia przez ludzi, którzy w przeszłości należeli do aparatu władzy i represji PRL.

    Brak profesjonalizmu Instytutu Pamięci Narodowej może szokować, albowiem zostały ujawnione dokumenty, których autentyczność i wiarygodność nie została wpierw sprawdzona i trudno nazwać to inaczej, niż niebywałym skandalem. Można zrozumieć, iż Instytut Pamięci Narodowej znajdował się pod potężną presją medialną, być może również społeczną. Jednak IPN miał obowiązek zatroszczyć się wpierw o wiarygodność dokumentów, które miały zostać ujawnione. Niestety, tak się nie stało i można postawić pytanie, czy (i jeśli tak, to dlaczego) komuś tak bardzo spieszyło się z ujawnieniem dokumentów znalezionych u Kiszczaka?

    2) Obecny spór o Wałęsę, czyli tak naprawdę w dużej mierze zwyczajne zniesławianie pierwszego wybranego demokratycznie i w wyborach bezpośrednich w powojennej Polsce prezydenta RP, przyczynią się do zniesławiania, a wręcz przekreślania 26 lat starań, pracy przy budowie demokratycznej, wolnej i niepodległej Polski oraz jej sukcesów i dokonań w minionym ćwierćwieczu. Co więcej, obecna awantura o Lecha Wałęsę przyczynia się do całkowitego zniekształcenia tego, co było jednym z największych polskich sukcesów, czyli obalenie komunizmu w Polsce w sposób niemal bezkrwawy. Jeśli przyjąć narrację tych, którzy twierdzą, że Wałęsa był „marionetką Kiszczaka”, to można dojść do wniosku, że to tak naprawdę nie antykomunistyczna opozycja, ale Czesław Kiszczak, Wojciech Jaruzelski, Mieczysław Rakowski i inni komunistyczni dygnitarze obalili komunizm w Polsce, a antykomunistyczna opozycja z „agentem Bolkiem” na jej czele, była wyłącznie taką atrapą, swojego rodzaju zabiegiem marketingowym i PR-owskim, zastosowanym przez reformującą się tzw. „władzę ludową”, która w taki oto sposób chciała legitymizować w oczach polskiego społeczeństwa (jak i całego świata) polską transformację ustrojową, której to tak naprawdę „oni”, „nieznani sprawcy” byli pomysłodawcami i autorami.

    Czy tak właśnie się stało? Czy taka narracja jest zgodna z tym, co wydarzyło się w Polsce na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku? Dla każdego, kto zna choć trochę najnowszą historię Polski odpowiedź na to pytanie jest absolutnie oczywista i jednoznaczna!

    3) Lech Wałęsa to nie tylko były polski prezydent, czy przywódca opozycji antykomunistycznej. Obecnie Lech Wałęsa, czy (jeśli ktoś woli) jego mit to jeden z najcenniejszych polskich towarów eksportowych. Polski „Walesa“ to dla świata (i to nie tylko tego zachodniego) symbol bezkrwawych demokratycznych przemian. Polski „Walesa” to dla świata żywy dowód na to, że można przeprowadzić niemal bezkrwawo transformację ustrojową. Polski „Walesa” to dla świata dowód na to, że reforma ustrojowa jest nie tylko możliwa bez uprzedniego przelania morza krwi, ale że łagodna w przebiegu, kompromisowa i wynegocjowana zmiana ustrojowa może się udać, że jest ona jak najbardziej możliwa.

    Powtórzę raz jeszcze, „Lech Walesa”, polski „Walesa” to jeden z najcenniejszych polskich towarów eksportowych. Tak było dotychczas, albowiem obecna awantura o Wałęsę powoduje, że nasz cenny (jeden z najcenniejszych) towarów eksportowych traci na wartości.

    Każde państwo, każdy ustrój ma swojego lub swoich ojców założycieli. V Republika Francuska za ojca założyciela ma generała Charlesa de Gaulle’a. A Polska? Polska niepodległa, Polska wolna i demokratyczna, czyli III Rzeczpospolita miała swoich ojców założycieli. Tak było kiedyś. Jak jest obecnie? Zdaje się, że Polska poddana terapii szokowej i politycznemu eksperymentowi tzw. „dobrej zmiany“ za ojca założyciela ma „agenta Bolka“, „marionetkę Czesława Kiszczaka“...

    „Kopernik był Niemcem“. „Marie Curie była Francuską“. „Piłsudski był agentem japońskim i austriackim“. „Lech Wałęsa był agentem Bolkiem i marionetką Czesława Kiszczaka”. Czy został nam jeszcze jakiś polski bohater? Tak, Karol Wojtyła; papież Jan Paweł II. Tak jest teraz, ale to się przecież może zmienić. Jak? Wystarczy, że ktoś, gdzieś lub u kogoś znajdzie jakąś teczkę, jakieś dokumenty i opublikuje je bez sprawdzenia ich wiarygodności. A ktoś inny nazwie to „dobrą zmianą”...

    Francuska narracja historyczna potrafiła uczynić z największej francuskiej klęski i hańby wielkie francuskie zwycięstwo. We Francji o rządach Vichy mówi się jako o klęsce i hańbie -  to fakt. Jednak równolegle mówi się również o wielkim i odważnym człowieku, podpułkowniku, a później generale de Gaulle’u, który zbudował francuski ruch oporu, odbudował francuską armię poza granicami Francji i współuczestniczył w zwycięstwie nad faszyzmem i nazizmem. Francja więc była zwycięska i należała do grona zwycięzców, ponieważ generał de Gaulle Francję do zwycięstwa poprowadził i wprowadził ją do grona aliantów i zwycięzców, pomimo hańby rządów Vichy i kolaboracji z hitlerowskimi Niemcami. Tak głosi francuska narracja historyczna. Wielką klęskę i niesamowitą hańbę Francja potrafiła zastąpić opowieścią o wielkim (jednym z największych w swojej historii) zwycięstwie. A w Polsce?  W Polsce, poddanej tzw. „dobrej zmianie”, wielkie zwycięstwo, jakim było niemal bezkrwawe obalenie komunizmu, usiłuje się obecnie przedstawiać, jako wielką, być może największa polską klęskę. Zaś lidera antykomunistycznej opozycji i postać symboliczną, cieszącą się uznaniem na całym świecie; dla świata ikonę demokratycznych przemian, usiłuje się przedstawiać jako „agenta Bolka i marionetkę komunistycznej bezpieki”. Taki paradoks...

* * *

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka