Zbyszek Zbyszek
109
BLOG

Wojna, media, polityka i... młody żołnierz

Zbyszek Zbyszek Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Amerykańscy żołnierze dali popis męstwa, odwagi i poświęcenia w bitwie w Mogadiszu, sfilmowanej przez Ridleya Scotta w "Black Hawk Down". Śmierć i kurz, tragedie i bohaterstwo. Helikoptery nad oceanem i osuwający się do wnętrza humvee martwy żołnierz. Piękny film warty obejrzenia.

Pojechali tam, bo była wojna domowa, a ściślej, bo watażka dysponujący armią, kradł żywność i ludzie dziesiątkami tysięcy umierali z głodu. Więc świat, zdecydował pomóc. Więc watażkę należało zlikwidować i to właśnie robili tam chłopcy z Ameryki. Przyjechali pomóc ludziom.

A jednak sprawy nie były tak proste jak w filmie, choć i tu reżyser puszcza do nas oko, sugeruje to i owo. Wojna domowa w Somalii rozpoczęła się gdy w  1991 ówczesny prezydent uciekł ze stolicy, a główni jego przeciwnicy zaczęli walczyć ze sobą. Z powodu walk, w całym kraju stanęło rolnictwo i nastał głód. Do końca 1992 roku 500 tys. Somalijczyków zmarło z chorób i głodu, 1,5 miliona musiało opuścić miejsce zamieszkania. ONZ i USA przysłały pomoc, w tym wojskową, zapobiegającą kradzieży pomocy humanitarnej.

15 marca 1993 roku, na konferencji w Etiopii uzgodniono nowe zasady funkcjonowania państwa Somalijskiego. Żołnierze ONZ i USA mieli być siłą stabilizującą przejście do demokracji, w ogarniętym chaosem kraju. Jednym z przywódców somalijskich biorących udział w tej konferencji był Adid, to jego frakcja "rządziła" w Mogadiszu, to jego radio było słuchane w stolicy Somalii.

Adid usiłował samodzielnie dążyć do ustanowienia swoich rządów w Somalii. Urządził konferencje pokojową z innym rywalem, próbował uzyskać "błogosławieństwo" od admirała Jonathana Howe, pełnomocnika - delegata USA na teren Somalii, ale ten miał inne preferencje. Howe być może nie cierpiał Adida. Być może z powodu uczelni, jaką ten Somalijczyk kończył.

image

Admirał Jonathan Hove.

4 czerwca 1993

Porozumienie zakładało podanie do wiadomości ONZ przez lokalnych "przywódców" list miejsc, gdzie przechowywać mogą, mają broń i uprawniała wojska UN do inspekcji takich miejsc. W piątek, 4 czerwca 1993, święto dla muzułmanów, późnym popołudniem UN powiadomiła przedstawiciela Adida, że następnego dnia rano wykona inspekcję w szeregu wcześniej wskazanych miejsc. Jednym z nich, była siedziba Radia Mogadiszu. Najchętniej słuchanej rozgłośni w Somalii, podległej Adidowi. To radio należało zamknąć, na to nalegali ci przywódcy, którzy mieli posłuch u Howa.

Nigdy się nie dowiemy jak było. Radio transmitowało wszystko na żywo. Wersja somalijska jest taka, że żołnierze pakistańscy wraz z Amerykanami, przyszli tam, żeby zamknąć i zniszczyć to radio. Zaczęli coś tam demontować, wypraszać pracowników. Ponieważ radio prowadziło na żywo transmisję wokół jego siedziby zgromadziły się wzburzone tłumy.

Pakistańczycy mówią, że ktoś chciał wyrwać karabin żołnierzowi, Somalijczycy, że tamci po prostu zaczęli strzelać. Tam... ludzie mają broń. Więc zaczęła się jatka, w której zginęło 24 żołnierzy pakistańskich, dwa razy tyle zostało rannych, jak też dwaj współuczestniczący Amerykanie.

12 lipca 1993

To jednak Adid i jego ugrupowanie SNA został uznane winnym śmierci żołnierzy UN. Dlatego 12 lipca 1993 w miesiąc po tragedii Pakistańczyków, amerykańskie śmigłowce bojowe Cobra otworzyły ogień z rakiet i działek do budynku w Mogadiszu, gdzie odbywało się spotkanie somalijskiej starszyzny wiązanej z Adidem. Amerykanie twierdzą, że zlikwidowali kilkunastu dowódców Adida. Somalijczycy, Czerwony Krzyż i inni, że zabito między 70 a 200 Somalijczyków. Ann Wright, Amerykanka, wojskowa, pracująca dla Departamentu Stanu, określiła tę akcję jak "zwykłe morderstwo dokonane w imieniu Narodów Zjednoczonych".

Radio Mogadiszu szalało. Amerykanie - zbrodniarze, ONZ - zabójcy. Somalijczycy słuchali nadal.

3 października 1993

Prawie trzy miesiące później, Amerykańskie wojsko pod Mogadiszu postanowiło pojmać następnych współpracowników Adida. Tak zaczyna się "Black Hawk Down". Kierowcą jednego z pojazdów, które wyruszyły w naznaczoną śmiercią trasę był Richard Kowalewski.

image


Miał 20 lat. 26 września, na tydzień przed akcją pisał do narzeczonej "Wczoraj był najsmutniejszy, najciemniejszy dzień mojego życia. Stałem i patrzyłem, jak samochody wiozły owinięte amerykańskimi flagami trumny trzech żołnierzy. Zginęli w piątek w nocy. Najbardziej mi żal ich rodzin, żon, dzieci.... Wojna jest okrutna. W jakiś sposób zabija każdego z nas. Nie mogę się uwolnić od myśli, że to mógłbym być ja, w jednej z tych trumien".

Kowalewski 3 października, w czasie akcji dostał kula w ramię. Na pytanie siedzącego obok kolegi, czy go zastąpić, odparł, że wszystko okej i może prowadzić dalej. Trochę dalej dostali z boku rakietą. Umarł w ułamku sekundy.

W Mogadiszu z 3 na 4 października 1993 r. zginęło 18 Amerykanów. Blisko 60 zostało rannych. To były największe straty od Wietnamu. Ci, co byli w tym piekle, dali popis bohaterstwa, ci co nimi kierowali? Trudno powiedzieć. Na wojnie, rzadko jest tak, że jest dobro i zło. Przede wszystkim jesteśmy my i oni, i tylko to się liczy.

Może dlatego politycy, uporczywie wpierają "ludziom w brzuch", że jesteśmy na wojnie, że to wojna. Z narkotykami, z terroyzmem, o Ziemię, o klimat, o bezpieczeństwo sanitarne, żebyśmy wszyscy nie zginęli. O ojczyznę, o partię, w kółko wojna. Bo na wojnie, liczy się jedno - my i oni.

Richard Kowalewski kochał swoją ojczyznę. Jak setki, tysiące, miliony żołnierzy, których nazwiskami i grobami pokryte są czasy i ziemie, w tym Europy. Radio takie czy siakie, oficjalnie lub partyzancko grzeje, niepokój, nienawiść, pogardę lub "dezinformację". To groźne. Dlatego politycy muszą dobrze kierować tymi emocjami. Dlatego parlera zamknięto. Dlatego o strony internetowe troszczą się i farmy troli, ze swoimi licznymi emanacjami "komentatorów" i agendy rządowe. Dlatego jest § 9 art 130 KK, uchwalony ku chwale ojczyzny.

Na końcu zostają mężczyźni i ich brudna, krwawa robota. Konieczność poświęcenia życia. Może to nam pozwoli na jakąś refleksję. 3 października, rankiem dnia, którego umarł, Kowalewski pisał do swojej wybranej "Somalia zmusiła mnie do przewartościowania wielu spraw. Do spojrzenia na życie wprost. Może najbardziej dotarło do mnie, że nie ma lepszego czasu na wypowiedzenie tego, co się myśli niż... teraz. Bo być może nigdy nie będziemy mieć już szansy, by to powiedzieć...."


------------------------------------------------------------

Recenzja "Black Hawk Down" {TUTAJ}




Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo