Zetor Zetor
39
BLOG

Obrona radykalizmu czyli radykalizm tęczowy vs. zaściankowy

Zetor Zetor Polityka Obserwuj notkę 1

            „W Madrycie zakończyło się pierwsze dwudniowe forum Sojuszu Cywilizacji, którego celem jest propagowanie dialogu i zrozumienia między różnymi kulturami oraz walka z nietolerancją, radykalizmem i fundamentalizmem" – donosi tutaj Rzepa. Już pomińmy te filmy „odpowiedzialne”, znaczy „propagujące idee”, po ludzku propagandowe. Już kiedy indziej zajmijmy się słynną „nietolerancją”. Tu zdaje się wszystko jest z prywatnych pieniędzy, więc nie mogę się czepiać organizatorów, choć z pewnością lepiej by było, gdyby miast finansować filmy propagandowe, opłacili mnie i osobie towarzyszącej (a jeszcze lepiej setce osób towarzyszących) dwutygodniowy pobyt w Miami, gdzie przedstawicielek ras kolorowych jest sporo i mógłbym tolerować, a nawet akceptować, do woli. Ale cóż, ich sprawa.

            Dzisiaj chciałbym się zająć „radykalizmem i fundamentalizmem”. Skoro są one zwalczane przez organizację, którą założył sam Jose Luiz Rodriguez, i to na równi z plagą naszego świata „nietolerancją”, musza być chyba niezwykle plugawe. Dobra, sprawdźmy w słowniku.

            Voila! Radykalizm to albo „bezkompromisowość i stanowczość”, albo „kierunek zmierzający do wprowadzenia zasadniczych zmian w życiu społecznym lub politycznym” (Słownik PWN). Obrzydzenie wprost odrzuca  od monitora. Ale po chwili nachodzi refleksja. Czy nie jest czasem słuszne, sprawiedliwe i dobre walczyć z taką np. „nietolerancją”? I czy nowe czasy nie domagają się „zasadniczych zmian w życiu społecznym i politycznym”, takich jak zwiększenie roli kobiet i mniejszości, złagodzenie prawa i postawienie na prewencję, walki z wstecznictwem i egoizmem narodowym? Coś tu chyba nie gra.

            Albo radykalizm nie jest niczym złym, i tak zacna organizacja minęła się z celem (co, choćby ze względu na nazwisko założyciela, jest niemożliwe i odrzucamy tę możliwość od razu ), albo nie ma wartości absolutnych, których nieprzestrzeganie jest równoznaczne z nieeuropejskością i niedemokratycznością, albo też istnieją dwa radykalizmy – dobry i zły. Jaka jest prawda?

            Powiedzmy, że nie ma wartości absolutnych. Że radykalnie zwalczać nie można niczego, nawet antysemityzmu. Jak by to wyglądało? Nie można spalić synagogi ale dach synagogi owszem? A może nie można palić w Katowicach, ale można w Kwidzyniu? No pluralizm pełny, nawet w prawie. Albo może chodzi o brak naprawdę ostrych działań? Czyli pobić rabina nie można, ale za obrzucenie go rzodkiewką pociągnięci do odpowiedzialności nie zostaniemy, póki nie będziemy rzucać nią więcej niż trzy razy dziennie, a ona pochodzić będzie z ekologicznych upraw rodzimego rolnika?

            To byłby oczywiście absurd. Każdy dojrzały Europejczyk przyzna, że taki antysemityzm rzodkiewkowy nie różni się od buraczanego absolutnie niczym, poza rodzajem warzywa, no a dyskryminować buraków przecież nie można. Zatem to odpada.

            Wychodzi na to, że radykalizm słuszny jest tylko niekiedy. Wtedy, kiedy mamy go po naszej stronie. Po stronie Europy.

            Z fundamentalizmem jest podobnie. Fundamentaliści katoliccy są źli. Fundamentaliści gejowscy to odważni bojownicy o prawa mniejszości.

            I na koniec taki przykład walki z radykalizmem i zupełnego wyrzeczenia się rozwiązań radykalnych. W Polsce aborcja jest zabroniona. Jest zabroniona, ponieważ prawo uznaje nienarodzone dziecko za człowieka, którego zabić nie wolno. Jednak jeśli ten człowiek jest owocem gwałtu, zabić wolno. Chociaż niczym nie różni się od poczętego w seksie za zgodą kobiety. I prawo pozwala na zabicie tego człowieka, bo kazać urodzić go byłoby przecież bolesne i radykalne. Byłoby dla kobiety straszne. I dlatego człowieka się zabija. Czy to nie jest paradoksalne? Że zabija się żeby oszczędzić cierpień kobiecie, której nie wypalił pistolet, a nie zabija się, żeby oszczędzić cierpień tej, której partnerowi pękła prezerwatywa?

            Do takich paradoksów prowadzi brak radykalizmu.

Zetor
O mnie Zetor

Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka