„Basta” brzmi sucho, kostycznie i nieodwołalnie. Ma dla mnie tembr głosu Jana Krenza, z jego ust najbardziej pamiętne użycie tego słowa, włoskiego a zrozumiałego powszechnie w tzw. łacińskiej kulturze . Podczas przesłuchań adeptów dyrygenckiej sztuki „basta” maestro Krenza cięło jak nożem, zamykało część próby, pracę nad danym movement.
Zatem „basta”, koniec rozdziału, „trzeba wyczuć kiedy w szatni płaszcz pozostał przedostatni”. Pokłon i podziękowanie niemym i komentującym „czytaczom”, koniec przygody przygodnego bytu.
Nie ma tu przecież po co się napinać. Tyle tu fantastycznie piszących osób, o wyrazistych poglądach. Największa gęstość geniuszu nie tylko w tym planetarnym układzie. Ja – wiadomo – nieudacznik i obłomowszczyzna, jak raczył mnie podsumować jeden z tutejszych tuzów już po paru tygodniach mego tu pojawiania się.
Nic nie stracicie Państwo na mej nieobecności, a ileż radości przyniesie ona sądzącym „toż to klasyczny dupek jest” jakoż czekającym aż mnie „łopatą przyklepią, ch... ... ...ę” (oba powyższe to cytaty wzięte są). Zostawiam zatem w doborowym towarzystwie, którego namiastką niech będzie ta oto przygarść tytułów z ostatnich tygodni, z S24 wziętych:
„Wazelina Protasiewicza wybiła mi na klawiaturę jak szambo
Juju czyli wyrwane zęby demaskatorów
O pociągach w krajach, gdzie nie ma Tuska
Koalicja ciemniaków na smoleńskiej smyczy Putina
Geremek jak Lenin wiecznie żywy
A nie możesz się nażreć w domu, ty peowcu?
Trzecioerpizm i sposób na niego
DONEK ZDECHŁ I GO NIE BĘDZIE!
PO odchodzi, PIS nadchodzi”
No, i co, podskoczysz wyżej dupku? Rozmamłany jeden ty, pieprzący coś o wrażliwości? Spadaj w buraki, tu prawdziwe sprawy się dzieją, a nie twoje żałosne rozterki. To nasz prawy internetowy dom.
Alternatywą jest „woodshed”, Sonny Rollins na Williamsburg Bridge. Jako rzecze
Merriam-Webster dictionary:
Definition of WOODSHED
:practice;especially:to practice on a musical instrument
Origin of WOODSHED
probably from the former use of woodsheds for private practicing
No, ale to właśnie tu robiłem od listopada. W moim naiwnej dupkowatej wierze w prawdziwość nadtytułu S24 „Niezależne forum publicystów”. Ta atmosfera „naszości” pod przykrywką niezależności na dłuższą metę zniechęca.
Ponieważ nie prowadzę tu biznesu, od którego zależy byt mój i najbliższych, a i kurczowość trzymania się miejsca jest mi obca, znikam. Postaram się jeszcze powrzucać w nawiasy po numerach poszczególnych notek ich tytuły, chociaż kudy im tam do powyższych, jak i do codziennej garści obfitej nowych, którymi niestrudzeni dostarczyciele strawy dla Państwa dusz obdarzają tak hojnie.
Idę sobie w las, gdzie kończy się świat zasięgu i łączy, za ostatni słup linii przesyłającej elektryczność, bez której żaden plik nie jest widoczny. Do szopy z drzewa, bo lato jest i trzeba z kornikiem pomedytować nad kruchością.
Zostawiam jeszcze cztery linie Nohavicy:
„Promiňte všichni
domácí i cizí
já už mizím
pomalu mizím.”