Pamiętam sprawę Rokity i potworny śmiech ze strony jego byłych partyjnych kolegów, za to, że ośmielił się głośno reagować na chamstwo niemieckich służb.
Pamiętam jego krzyk "Niemcy mnie biją!" i reakcję polskich internautów bezlitośnie atakujących Jana Rokitę.
Dziwiłam się krótkozwroczności i bezmyślności tych wszystkich prześmiewców, a już szczególnie politykom z rządzącej PO.
Rokita nigdy nie był z mojej "bajki", ale był to dość znany polski polityk, który jeszcze do niedawna był reprezentatnem Polski na arenie miedzynarodowej.
Co to ma wspólnego z Protasiewiczem? Ano ma.
Tak jak wtedy, nie śmiałam się z Rokity, tak samo dzisiaj, nie śmieję się z Protasiewicza.
Bo tak szczerze mówiąc, tu nie ma nic do śmiechu.
Nieważne są barwy partyjne, ale ważne, by Polacy mieli odwagę brać w obronę swoich obwyateli, gdy ci, są chamsko traktowani przez obce służby.
Nie wyorażam sobie niemieckiego, amerykańskiego czy rosyjskiego polityka, którego śmiano by tak potraktować jak Rokitę, czy Protasiewicza, nie mówiąc już o tym, że nie wyobrażam sobie, by w ich kraju spotkali się z takim bezmyślnym atakiem na siebie.
Zastanówcie się, czy ten śmiech nie odbije się u Was czkawką...."Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!"
