Mecz Lech Poznań - Piast Gliwice. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Mecz Lech Poznań - Piast Gliwice. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

Sensacja w Poznaniu. Pierwsza wygrana na wyjeździe Piasta

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 1
Piast Gliwice w meczu 18. kolejki PKO BP Ekstraklasy pokonał na wyjeździe faworyzowany Lech Poznań 0:1. Gliwiczanie przerwali nie tylko serię sześciu remisów, ale wygrali pierwszy w tym sezonie mecz na wyjeździe. Poznaniacy znów stracili szansę na zniwelowanie strat do lidera i doznali drugiej z rzędu porażki na własnym stadionie.

Lech dominował, ale nie potrafił skończyć 

Mecz miał wyjątkową oprawę. Klub wraz z kibicami i sponsorem Lecha uczcił 105. rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego, która przypada 27 grudnia. "Kolejorz" wystąpił w okolicznościowych, pozbawionych reklam koszulkach utrzymanych w stylistyce powstańczej. Piłkarze obu drużyn wyszli na murawę w szpalerze utworzonym przez rekonstruktorów w mundurach wzorowanych na tych z czasów niepodległościowego zrywu, a z głośników popłynęły dźwięki Marsylianki Wielkopolskiej.

Spotkanie rozpoczęło się od kilku niezłych akcji w wykonaniu gospodarzy, ale strzał Ali Golizadeha został zablokowany, a główka Antonio Milica poszybowała nad poprzeczką. Podopieczni Johna van den Broma szybko wytracili impet i gliwiczanom udało się przenieść ciężar gry na połowę rywala. Groźnie uderzał z dystansu Michał Chrapek, lecz piłka po rykoszecie poleciała daleko od bramki.

Później tempo gry spadło, brakowało sytuacji i kibice mieli prawo się nudzić. Dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy gospodarze ponownie zaatakowali i Karol Szymański, który zaliczył dwa mecze w ekstraklasie w barwach Lecha, miał sporo pracy. Motorem napędowym poznańskiego zespołu był Kristoffer Velde. Gdy tylko Norweg miał piłkę przy nodze przed polem karnym przeciwnika, defensywa Piasta była postawiona w stan alarmowy.


Zepchnięci do obrony gliwiczanie rzadko gościli pod bramką Bartosza Mrozka, ale strzał Damiana Kądziora mógł zakończyć się powodzeniem. Poznański golkiper stanął na wysokości zadania i wybił na rzut rożny. W końcówce znów błysnął Velde, który łatwo ograł Arkadiusza Pyrkę i mając przed sobą Szymańskiego, posłał piłkę obok słupka.

Wystarczył jeden faul 

Po przerwie Lech znów uzyskał wyraźną przewagę, Golizadeh trafił w rywala i piłka znów minęła słupek, później atomowy strzał Velde na głowę przyjął Ariel Mosór i na moment stracił kontakt z rzeczywistością. Kilka razy zakotłowało się w polu bramkowym gości, podopieczni Aleksandara Vukovica szczęśliwie wybijali piłki, a tego szczęścia brakowało lechitom w finalizacji. Bliski pokonania Szymańskiego był też Jesper Karlstroem, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył mocno i precyzyjnie, jednak bramkarz Piasta popisał się znakomitym refleksem.

Gliwiczanie rzadko pojawiali się w polu karnym gospodarzy, ale ich nieliczne sytuacje były bardzo groźne. Po dośrodkowaniu Kądziora, głową uderzał Michael Ameyaw, lecz Mrozek sparował piłkę na rzut rożny.

Kluczowa dla spotkania okazała się 86. minuta, gdy do dośrodkowania wyskoczył Tomas Huk i został nieprzepisowo zaatakowany przez Ishaka. Goście protestowali, a w wozie VAR rozpoczęła się niezwykle długa, bo trwająca ok. siedem minut weryfikacja. Sędziowie sprawdzali także pozycję spaloną zawodników Piasta, ale ostatecznie główny arbiter Karol Arys sam obejrzał powtórkę i uznał, że szwedzki napastnik faulował rywala. Patryk Dziczek zamienił "11" na bramkę, ale poznaniacy mieli ponad kwadrans na wyrównanie, bowiem sędzia doliczył aż 11 minut.

Lechici zaciekle atakowali, ale momentami grali zbyt nerwowo. W niektórych sytuacjach próbowali wywierać presję na arbitrze i domagali się rzutu karnego, ale ten pozostawał niewzruszony. Piast dowiózł prowadzenie do ostatniego gwizdka i mógł cieszyć się z dopiero trzeciego zwycięstwa w obecnym sezonie. 

MP

Mecz Lech Poznań - Piast Gliwice. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport