fot. KPRM/Canva
fot. KPRM/Canva

Czy PiS łykałby dziś Zielony Ład? Nie sądzę

Rafał Woś Rafał Woś UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 112
Jedną z najgłupszych tez publicystycznych jakie słyszałem w ostatnim czasie jest przekonanie, że nieważne kto by u nas nie rządził, to i tak Polska by grzecznie i bez mrugnięcia okiem łykała dziś kolejne elementy Zielonego Ładu albo unijnej polityki migracyjnej. No cóż, nie brzmi to zbyt przekonująco.

Rząd Tuska zwala wszystko na poprzedników

Rząd Donalda Tuska wymyślił sobie dość prymitywny, ale jednak skuteczny sposób radzenia sobie z krytyką. Ot, trzeba zwalić wszystko na poprzedników. Dokładnie wedle tej zasady postępują teraz w temacie polityki klimatycznych UE. Rolnicy się burzą?Premier Tusk puszcza klipy o tym, że Europejski Zielony Ład to tak naprawdę pomysł PiSowskiego komisarza Janusza Wojciechowskiego. Bruksela przyjmuje dyrektywę budynkową? No cóż, nic się nią da zrobić. To przecież pokłosie kapitulacji Mateusza Morawieckiego z roku 2021, gdy polski rząd dał Unii carte blanche na robienie w temacie klimatu, co tylko dusza zapragnie. I tak dalej. I tak dalej.

Nie dziwi oczywiście, że ten polityczny „spin” kupują i puszczają dalej w obieg media prorządowe od TVNu po „odzyskaną” TVP. Ich medialni macherzy Tuska nawet nie musi specjalnie przekonywać. Ciekawe jednak, że ten sposób myślenia przebija się często nawet na drugą stronę politycznej barykady. Nie mówię tu o żadnych „symetrystach” (lub bardziej precyzyjnie o tym, co z dawnego  rozdyskutowanego symetryzmu w mediach liberalnych jeszcze pozostało w formie niedobitej resztówki). Chodzi mi o tych obserwatorów i środowiska, które - będąc deklaratywnie zawsze po prawej stronie - nie mogli darować PiS-owi Kaczyńskiego i Morawieckiego paru rzeczy. Wśród nich m.in. podjęcia przez nich desperackiej próby ułożenia się z Brukselą przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego w roku 2019.


Morawiecki "cnotę stracił,a rubelka nie zarobił"

Jak się tamto „układanie” z liberalnym euroestabliszmentem się dla PiSu skończyło wszyscy dobrze wiemy. Morawiecki faktycznie podpisał ramowe porozumienie dotyczące klimatu będąc przekonanym, że w ślad za tym ustępstwem pójdzie reset w relacjach Warszawy i Brukseli po ochłodzeniu z lat 2015-2019. Unia podpis przyjęła jako coś oczywistego. Ale sama na żadne kompromisy chodzić nie zamierzała. Dość powiedzieć, że to właśnie od roku 2021 w stronę PiSowskiej Polski zaczęły być odpalane rakiety o kalibrze i rażeniu nieznanym w latach poprzednich. W ruch poszły wyroki TSUE uderzające w bezpieczeństwo energetyczne Polski, mrożenie pieniędzy na KPO i inne mniejsze pstryczki pstryczki mające Warszawę upokorzyć, a potem wpłynąć na wynik wyborów w roku 2023. Co się skądinąd udało.

Pomni tamtych historii krytycy Morawieckiego w łonie prawicy powiadają więc, że… sam się prosił. Cnotę stracił,a rubelka nie zarobił. Pewnie to i prawda. Jednak zaraz po tym idzie druga część tego toku myślenia. Czyli przekonanie, że w związku z powyższym „czy PiS, czy PO, czy Lewica, czy Hołownia” to „jeden pies”. I dokładnie tak samo byśmy dziś byli skazani na łykanie kolejnych brukselskich wykwitów Zielonego Ładu, stref czystego transportu, dyrektyw budynkowych czy podatków od emisji indywidualnych. Nieważne czy w alejach Ujazdowskich rezyduje Tusk, Morawiecki czy ktokolwiek inny.

Rzeczpospolita wróciła do stołu eurointegracji

Nie zgadzam się z takim rozumowaniem. Uważam, że ignoruje ono jeden ważny element całej układanki. To znaczy zdolności rządu kraju takiego jak Polska do opóźniania, sabotowania i sypania piachu w łańcuch planów liberalnego euroestabliszmentu. Rząd Tuska tego - programowo - nie robi. Nie blokuje, nie wetuje, nie ignoruje. Łyka jak leci. Czasem coś bąknie, że „nie będzie tego czy tamtego”. Po czym zaraz się dowiadujemy, że żadnego oporu nie było ani nie będzie. Faktycznie pod rządami „uśmiechniętej koalicji” Rzeczpospolita wróciła do stołu eurointegracji. Po czym zajęła przy tym stole miejsce opuszczone w roku 2015. Miejsce bez prawa głosu. Zwłaszcza jeśli miałby to być głos sprzeciwu.

Czy rząd pod kierunkiem kogoś innego niż Tusk postępowałby inaczej? No cóż, jeśli „zachowanie z przeszłości jest najlepszym prognostykiem do przewidywania zachowań przyszłych” to… tak. PiS z lat 2015-2023 często mówił Europie „nie”. A jeszcze częściej różne jej pomysły wstrzymywał i bojkotował. Sabotując na przykład w praktyce pakiet Fit For 55. Ten sam, którego wprowadzenie euroestabliszment chce teraz przyspieszyć nadrabiając utracony czas z lat 2021-2023. Po drugie, PiS z prawem głosu w Radzie Europejskiej czy Radzie UE był lewarem dla coraz silniejszej (ale ciągle mniejszościowej) frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim. Istnienie obu tych ośrodków wzajemnie się wzmacniało zmniejszając wszechmoc liberalnej wielkiej koalicji. Dziś tego nie ma. Dziś ta wszechmoc znów jest dojmująca i generalnie to o tę wszechmoc chodziło Brukseli, gdy przed wyborami 2023 roku robiła wszystko by wpłynąć na wynik głosowania powszechnego w Polsce.

Warto o tym pamiętać. Nawet jeśli jest się o Morawieckim i jego rządach - z różnych przyczyn - najgorszego zdania.

Rafał Woś

Na zdjęciu były premier Mateusz Morawiecki w Brukseli, fot. KPRM/Canva

Czytaj także:

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka