Odkąd Platforma Obywatelska doszła do władzy dług Polski zwiększył się blisko dwukrotnie, a ostatnie działania byłego już ministra Rostowskiego, doprowadziły do „zawieszenia” pierwszego progu ostrożnościowego wpisanego do ustawy o finansach publicznych. Rozpoczęliśmy tym samym niebezpieczną zabawę w podrzucanie odbezpieczonego granatu.
Gdy w lipcu bieżącego roku minister Jacek Rostowski próbował przekonać obywateli podbitego państwa, że zawarty w ustawie próg ostrożnościowy nie spełnia swojej roli, ponieważ w czasach kryzysu jest za mało elastyczny, ekonomiści otwierali oczy ze zdumienia. Głównym argumentem platformerskich propagandystów był fakt, że większość bogatych krajów zachodu ma dług o wiele wyższy od naszego i dlatego póki jest kryzys trzeba pożyczać i liczyć na lepsze koniunktury. Warto chwilę zatrzymać się nad takim podejściem i wytłumaczyć sobie dlaczego dług, długowi nie równy. –
Są dwa główne czynniki wpływające na to, że wysokość długu publicznego w różnych krajach nie wywołuje identycznych skutków. Po pierwsze wysokie zadłużenie państwa, nie jest aż tak ryzykowne dla jego obywateli, gdy posiadają oni spore oszczędności oraz ciągle się bogacą. - Dla przykładu zadłużenie Włoch na poziomie ok. 130 % PKB może się wydawać bardzo duże, ale by spłacić ten dług wystarczy zabrać Włochom 10% depozytów z ich banków. Bogaty kraj może mieć wysoki dług publiczny, a nasze państwo – by spłacić 900 mld, o których się mówi – musiałoby zabrać mieszkańcom wszystkie depozyty. – twierdzi profesor Krzysztof Rybiński w wywiadzie udzielonym pod koniec września portalowi Polityce.pl. W takim wypadku Polski nie powinno się porównywać do bogatych krajów zachodnich, ale do państw o podobnej sytuacji gospodarczej znajdujących się w centralnej Europie. Patrząc pod tym kątem na nasz dług sytuacja jest wręcz dramatyczna. W opublikowanych na koniec czwartego kwartału poprzedniego roku, danych Eurostatu wynika, że z dziesięciu krajów strefy euro Estonia, Bułgaria, Rumunia, Łotwa, Litwa, Czechy, Słowacja, Słowenia, Polska, Węgry, większy dług publiczny od nas mają tylko Węgrzy. Wspomnieć natomiast należy, że Budapeszt poczynił już pewne działania dla zatrzymania lawinowo rosnącego długu publicznego, natomiast w tym samym czasie minister Rostowski zdecydował się na wysadzenie ustawy o finansach publicznych. Co kraj to obyczaj.
Drugą ważną kwestią przy porównywaniu długów publicznych poszczególnych państw jest fakt gdzie rządy zaciągają pożyczki. Japończycy posiadają ponad 200% długu publicznego, jednak co najważniejsze większa jego część znajduje się w ich własnych rękach, w postaci obligacji państwowych. Dlaczego jest to takie istotne? Obywatele danego kraju nie rzucą na rynek w jednym momencie setek tysięcy obligacji skarbu państwa, tym samym doprowadzając je do ruiny. Nawet gdyby jakimś cudem chcieli to uczynić, państwo posiada sposoby represji, którymi skutecznie może zniechęcić własnych poddanych od takiej pokusy. Gorzej wygląda sytuacja, gdy dług publiczny jest skupiony w rękach zagranicznych banków i instytucji. Jest to wtedy kapitał spekulacyjny, a kraje dysponujące długami innych państw mogą wywoływać skuteczną presję polityczną i wtrącać się do polityki wewnętrznej zadłużonego podmiotu. Przykład Grecji czy choćby Hiszpanii dobitnie pokazał, że kapitał ma narodowość i skupienie go w rękach zagranicznych spekulantów może doprowadzić do tragicznych konsekwencji gospodarczych. W ostatniej sześciolatce polski dług publiczny będący w rękach zagranicznych potroił się ze 150 mld złotych do 450 miliardów złotych i jest to blisko połowa wysokości całego naszego zadłużenia.
Jak widać problem długu publicznego w Polsce jest poważny. Wszelkie zakłamywanie rzeczywistości przez partię rządząca i sprzyjające im media, nie zmieni faktu, że jesteśmy w trudnym momencie gospodarczym i wykaraskać się z tego problemu będzie niesamowicie trudno. Jak to zrobić? O tym opowiem następnym razem…