Mówi się i straszy dziurą budżetową. Można temu zaradzić likwidując finansowe przywileje dla sformalizowanych związków partnerskich zwanych małżeństwami takie jak wspólne opodatkowanie małżonków, niższe opodatkowanie spadków w rodzinie itp. oraz zrównć zasady i wysokość płaconej składki na ubezpieczenie społeczne, składkę rentową itp. Według wyliczeń ekspertów conajmniej kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt miliardów mniej z budżetu państwa musiałoby być wydawane co roku. Zresztą to rolnicy dostają z UE bardzo spore pieniądze, a płacą grosze na ubezpieczenie emerytalne, rentowe itp (rolnik ok. 60 zł/mies, inni - 500zł/mies). Pada argument, że jakby płacili skłądki jak w ZUS, to częśc z nich nie byłoby stać. Jan nie stać to niech bakrutują lub gdzieś się zatrudnią.I taki przykład. Dwa sklepy. Jeden prowadzi rolnik, drugi ktoś inny. Na starcie ten pierwszy ma nieuzasadnioną przewagę. W 2011 roku do KRUS`u z budżet państwa dopłacone zostanie ok 16,4 mld złNie widze też sensu dawania rzywilejów finansowych małżeństwom tylko z faktu jego zawarcia. To nic nie daje państwu. ada tutaj argument, że małzonkowie moga mieć dzieci. Moga, ale nie muszą. Jak już to niech państwo płaci na dziecko/dzieci.Deficyt budżetowy w 2011 roku wynosił ok. 812 mld zł. Mógłby ktoś stwierdzić, że te kilkadziesiąt miliardów to niewiele. Ale one realnie oddaliłyby przekroczenie deficyt budżetowy 55% PKB, co miałoby dalekosięzne skutki. Powyżej wymienione zaoszczędzenie pieniędzy rzez budżet państwa nie nastąpi, bo rolnicy i małżonkowie to bardzo duża grua wyborców.
Jestem za wspieraniem posiadania dzieci, ale nie poprzez ulgę podatkową na dzieci. Dlaczego? Bo z takiej ulgi skorzystają raz łacący podatek dochodowyod osób fizycznych (PIT) (rolnicy nie skorzystają, bo go nie płacą) i im więcej łacisz podatku PIT, tym więcej potencjalnie możesz odliczyć. Uważam, albo niech wszyscy po równo dostają za posiadanie dziecka/dzieci, albo niech dostają ci biedniejsi, a nie majętniejsi.
