Pomysł taki sobie, ale implementacja fatalna. No i oczywiście naciąganie Polaków na dodatkowe opłaty...
... a mowa oczywiście o abonamencie RTV. Którego znaczna część płacić nie musi - przynajmniej na razie... chyba - oszczędzając sobie nerwów i frustracji za równie duże pieniądze nie wydane na terapię.
Dlaczego nie trzeba płacić? Bo wymóg dotyczy "odbiorników przystosowanych do odbioru sygnału". Co według sądów oznacza "trwale przyłączony do anteny" czy cuś w tym stylu.
Czyli mając Smart TV z internetem możemy oglądać telewizję bez abonamentu. Nie liczy się nawet dekoder telewizji internetowej. Jeśli do urządzenia nie dociera sygnał z nadajnika telewizyjnego, opłaty się nie należą (choc wtyczka anteny nie w gniazku telewizora się nie kwalifikuje - ma nie być kabla antenowego w ogóle).
Osobiście abonament płacę, bo mamy w domu i w aucie radio, więc dla świętego spokoju z kasy wyskoczyłem. TVP może i tubą rządowej propagandy jest, ale z drugiej strony się nie łudzę że inne stacje są wzorami niezależnego i rzetelnego dziennikarstwa. Dieta - każda- musi być zbilansowana, więc tym bardziej informacyjna sieczka klamstw powinna mieć tyle samo od każdego.
Co mnie wkurwiło to sam proces rejestracji i uiszczenia opłaty... Takiego debilizmu to dawno nie widziałem... A nie - ostatnio przypominam sobie filmy Barei... PRL pierwszej klasy.
Myślicie ze przesadzam? No to słuchajcie krotkiej wycieczki przez Krainę Absurdu i Niedorzeczności, zwaną też inaczej Pocztą Polską w XXI wieku.
Krok 1 - Jak mówi Komunikat publiczny: zapłać abonament bo jak nie, to kare przywalimy Ci taką, że następnym razem w forsą w zębach do kasy przylecisz. Tylko gdzie? Wyszukiwarka internetowa wprawdzie na stronę Poczty Polskiej przekieruje, ale to już koniec normalności.
Krok 2 - Znajdź link do oplacenia abonamentu ktorego nie ma. Nikt tego nie wyjaśni od razu, ale najpierw trzeba się zarejestrować, bo potrzebne jest indywidualne konto i identyfikator abonenta...
Krok 3 - Wybierz sposób rejestracji: online lub na Poczcie. Online, oczywiscie. Klikamy i wypełniamy formularz. Podaj Imię, Nazwisko, adres, NIP, Pesel, numer dowodu... Dobrze, że jeszcze nie pytają o numer konta... Klikamy wyślij i wyciagamy telefon, żeby zapłacić blikiem. Strona przetwarza dane i...
Krok 4 - Dupa. "Czekaj. ". Dobrze choć, że formularz mozna zapisać w pdf lub wydrukować i ma nadany unikalny numer.
Krok 5 - Po tygodniu znajdujesz list w skrzynce pocztowej. W środku twoj formularz zgloszeniowy,wydrukowany i gotowy do podpisu. "Sprawdź czy wszystko się zgadza, podpisz i odeślij w dołączonej kopercie bez opłat. Masz na to 7 dni od dnia otrzymania niniejszego listu". Lub coś w tym stylu, bo huśtawka emocjonalna wspomnienia z tego okresu mocno zamazała.
Krok 6 - czekaj kolejny tydzień. znów list w skrzynce, ale tym razem z gratulacjami, nadanym numerem abonenta i numerem konta do opłat.
Krok 7 - zapłać.
Tylko umysł uformowany w PRL mógł wymyślić taki proces... Jakbym nie był wkurzony, to byłbym pelen podziwu dla poziomu komplikacji i generowanych kosztów... Oczywiście nikt za to nie odpowie, a metoda sztucznie zawyżająca koszt poboru również poprawia wynik finansowy tego złogu...
A mozna bylo prościej- jak w UK - czyli zapytać o adres zamieszkania i email i pobierac oplaty przez internet. doslownie 45 sekund a nie prawie 20 dni i trzy listy tradycyje.
Czapki z głów!!!
