Adam Wielomski Adam Wielomski
440
BLOG

O Semce i von Stauffenbergu

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 6

Przyznam, że od dawna nie rozumiem linii politycznej i ideowej „Rzeczpospolitej”, która stanowi jakieś pomieszanie z poplątaniem antykomunizmu, rusofobii, neokonserwatyzmu, katolickiego tradycjonalizmu, religijnego modernizmu, filosemityzmu i pisowskich obsesji. Jednak tekst Piotra Semki „Nie musimy czcić Stauffeneberga” (14-15 II 2009) [1] wprawił mnie w kompletne zdumienie.

Przypomnijmy, Claus Schenk hrabia von Stauffenberg to słynny oficer, który podłożył bombę w wyniku eksplozji której zginąć miał Adolf Hitler w 1944 roku. Nie był to jednak jakiś lewicowo-demokratyczny opozycjonista wobec nazizmu, lecz pruski oficer w starym stylu, przerażony zbliżającą się katastrofą III Rzeszy, do której prowadził Niemcy Adolf Hitler. Na akt ten zbiegły się przyczyny polityczne (widmo katastrofy Niemiec) i ideowe (zaliczał się do kręgów tzw. rewolucyjnych konserwatystów, którzy nie popierali ludobójczych planów hitleryzmu; był też człowiekiem religijnym i monarchistą).

Stauffenberg był więc niemiecko-pruskim patriotą, był niemieckim nacjonalistą i konserwatystą, który chciał Wielkich Niemiec, chciał odbudowy wilhelmiańskiej monarchii, ale który nie popierał totalitarnych metod, któremu obce były metody ludobójcze.

Piotr Semka usilnie jednak próbuje z niego zrobić nazistę i rasistę. Przytacza w tym celu cytat: „1 września 1939 roku Stauffenberg wkracza do barbarzyńsko zbombardowanego Wielunia. To wtedy pisze w liście do żony zdania, jakie Polacy mają prawo zapamiętać na zawsze: Ludność to niesłychany motłoch, tak wiele Żydów i mieszańców. To lud, który czuje się dobrze tylko pod batem. Tysiące jeńców wojennych posłuży nam dobrze w pracach rolniczych”. Zdanie to red. Semka zapewne wziął z niemieckojęzycznej wikipedii. Warto jednak zauważyć, że w wikipedii pod tym cytatem znajduje się następujący komentarz: „Der Historiker Heinrich August Winkler führt das Briefzitat als Beleg dafür an, dass Stauffenberg zu dieser Zeit die Rassenpolitik der Nationalsozialisten grundsätzlich bejahte, wenn er sie auch für überspitzt hielt. Auch der israelische Historiker Saul Friedländer nimmt an, dass sich Stauffenbergs Haltung gegenüber dem Judentum nur graduell, aber nicht prinzipiell vom Antisemitismus der Nationalsozialisten unterschieden habe. Der Stauffenberg-Biograf Peter Hoffmann lehnt den Begriff „Antisemit“ für Stauffenberg dagegen ab. Die Interpretation des Feldpostbriefes als antisemitisch hält er methodisch für unzureichend”. Innymi słowy: ten jeden jedyny cytat z listu (das Briefzitat) stanowi cały dowód, że Stauffenberg był antysemitą, rasistą i nazistą. Jak dla mnie – to nieco za mało na „dowód”.

Zobaczmy, co Piotr Semka pisze o Stauffenbergu: „Urodzony w rodzinie marszałka dworu króla Wirttembergii Claus Schenk Graf von Stauffenberg nasiąkał od dziecka arystokratycznym elitaryzmem jednego z najstarszych i najbardziej utytułowanych rodów rycerskich Szwabii. (…) Nikt nie neguje osobistej odwagi Stauffenberga, ale była to odwaga człowieka przesiąkniętego przesądami starych Niemiec. Postaci wagnerowskiej – jak Zygfryd zabijający smoka. Wagnerowska była też sama nazwa planu „Walkiria” – notabene powstałego na wypadek buntu cudzoziemskich robotników przymusowych na terenie Rzeszy, a dopiero potem wykorzystanego do próby obalenia Hitlera. (…) Polskiemu obserwatorowi postać Stauffenberga może się kojarzyć z postacią Kordiana. Kogoś, kto czując polityczną potrzebę zgładzenia satrapy, zmaga się z moralną oceną czynu. Towarzyszył temu straceńczy fatalizm, obawa, że zamach może już niewiele zmienić w katastrofie Niemiec. W wypadku Stauffenberga silne było też poczucie, że Niemcy uznają spiskowców za zdrajców. (...) Kolejna bolesna dla Polaków kwestia to pyszałkowate plany spiskowców 20 lipca, aby w ewentualnych negocjacjach z aliantami powrócić do wschodniej granicy Niemiec z 1914 roku. (…) Dla obserwatora dziejów z USA czy Szwecji to szczegół, dla nas zaś przypomnienie, że gdyby spiskowcy zdobyli władzę, mieliśmy szansę ponownie spaść do roli jakiegoś kadłubowego Księstwa Warszawskiego. Spiskowcy myśleli o odnowieniu monarchii i odrzucali wydanie niemieckich zbrodniarzy wojennych aliantom. Owszem, gdyby zamach się udał – ocalałoby ileś milionów ludzi – zarówno Niemców, jak i ich ofiar, ale odsunęłaby się lub rozmyła szansa na wypalenie nazizmu, ale i militaryzmu, co nastąpiło po totalnej katastrofie w maju 1945".

Innymi słowy: prawicowy publicysta, w prawicowej gazecie , zarzuca pruskiemu oficerowi i arystokracie, że wyznawał pruską ideę porządku i państwowości, że był patriotą własnego kraju i chciał jego politycznej i militarnej wielkości! W dodatku chciał restauracji monarchii! Gdyby taki tekst pojawił się w „GW”, to bym rozumiał, ale w prawicowej gazecie? To tak, jak gdyby postawić zarzut Jeremiemu Wiśniowieckiemu, że chciał aby Ukraina pozostała w granicach Rzeczypospolitej. Wszak „Jarema” miał mniej więcej taki sam światopogląd jak von Stauffenberg!

Skąd więc te zarzuty Piotra Semki? Dziennikarz „Rzeczpospolitej” sam przyznaje się jakie ideologiczne pobudki nim kierowały: „Dzięki skupieniu się na samej akcji spiskowej łatwiej zepchnąć w cień niewygodny fakt, że życiorys Stauffenberga do 1943 roku mało ma wspólnego z demokratycznymi ideałami dzisiejszych Niemiec”. No tak, hrabia von Stauffenberg nie był demokratą, nie palił kadzideł przed deklaracjami praw człowieka, nie rozumiał idei społeczeństwa wielokulturowego. Faktycznie, nie był ani zdechłym demoliberałem, ani politycznym homosiem, ani sympatykiem jakiegoś ekologicznego internacjonału. Fakt, to klasyczne zarzuty jakie stawia się politykowi w PRAWICOWEJ gazecie…

Panie Redaktorze, czy Pan czyta swoje własne teksty, zanim pośle je Pan do druku? Przecież to są tezy rodem z książki Karola Marksa i Fryderyka Engelsa „O reakcyjnym prusactwie”…

Zarzucanie von Stauffenbergowie, że „mało ma wspólnego z demokratycznymi ideałami dzisiejszych Niemiec” to klasyczne lewactwo, które opisał niedawno na naszych łamach kol. Tadeusz Matuszkiewicz [2], gdy prawicowi publicyści zwalczają totalitaryzm (w tamtym wypadku komunistyczny) przy pomocy lewicowej frazeologii praw człowieka i demokracji. W ten sposób najpierw stwarzamy wrażenie, a potem zaczynamy myśleć wedle schematu, że cały problem z totalitaryzm polega na tym, że odrzucał on demokrację i prawa człowieka. Gdyby więc Hitler i Stalin przeprowadzili swoje gigantyczne operacje z inżynierii społecznej, mając przy tym demokratyczne poparcie wyrażone w demokratycznej procedurze, to wszystko byłoby w porządku? Zabór mienia, przesiedlenia milionów ludzi, deklasacja całych grup społecznych? Cała ta rewolucja byłaby akceptowalna, gdyby była zgodna z „demokratycznymi ideałami”?

Oczywiście, nie byłoby, gdyż von Stauffenberg przeciwko hitleryzmowi nie głosił idei o potrzebie ustanowienia plebejskiej demokracji, ale o restauracji starej pruskiej monarchii i starego pruskiego porządku.  Hrabia von Stauffenberg nie był demoliberałem, był KONSERWATYSTĄ i to konserwatystą w znaczeniu Spenglerowskiego „Preussentum”

Nigdy nie byłem fascynatem prusactwa, gdyż z kultury jestem fanatykiem świata romańskiego. Nie mam jednak złudzeń, że pruska kultura mogłaby zbudować konserwatystów myślących w duchu de Maistre’a, Veuillota czy Donoso Cortesa. Pruski konserwatyzm wyrażają Adam Muller, Carl Schmitt, Oswald Spengler a także hrabia von Stauffenberg. I jako konserwatysta oczywiście popieram tego ostatniego. I dziwię się, że jest on zwalczany w prawicowej gazecie.

Adam Wielomski


1.    http://www.rp.pl/artykul/263149.html
2.    http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/2145/

 

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka