Czytając o zakażeniach w szpitalu Bródnowskim nie mogę wyjść z podziwu dla ignorancji lekarzy. A z jeszcze większego dla inspekcji sanitarnej. Tej samej, która największych problemów w moim zakładzie doszukała się w... nieaktualnych znakach ostrzegawczych (teraz nie są już czerwono pomarańczowo czarne ale tylko czerwono czarne -- zmiana dyrektywy!) i nałożyła mandat.
Na tym się znają na pewno.
Natomiast odrobina wyobraźni jest potrzebna by zdać sobie sprawę dlaczego dochodzi do zakażeń całych oddziałów i szpitali.
O wirusie powiedziano wiele pewne jest natomiast to, że by nim operować potrzebne jest laboratorium BSL-4.
Poczytajcie jakie wymogi musi mieć takie laboratorium by móc bezpiecznie w nim pracować i do tego po wielu szkoleniach.
Maseczki, fartuchy i rękawiczki u lekarzy, przypominają żołnierzy, którzy w gumowcach łopatami usuwali radioaktywny materiał w Czernobylu. Ani jedno, ani drugie nie może się skończyć dobrze.
BSL-4 to miejsce na największy syf z jakim można mieć do czynienia. I analizując wszystko co napisano można powiedzieć, że nawet BSL-4 nie uchroniło Wuhan przed epidemią - bo ten mikrob miał w sobie coś nowego i niespotykanego , potrafił przetrwać procedury jakie zgotowano mu na wyjściu ze strefy - jak potwierdzają obserwacje jest nadzwyczaj żywotny i przebiegły.
Dlatego błagam - zastosujcie odpowiednie procedury jeśli nie w kwestii zabezpieczeń , bo tych nie jesteście w stanie zapewnić na odpowiednim poziomie, to chociaż na poziomie organizacji pracy w szpitalach i przychodniach z założeniem takim, że WSZYSCY SĄ CHORZY. Tylko tak zatrzymacie pochód tego bakcyla.
Chyba, że masterplan jest taki, że przez trzy tygodnie to personel szpitali ma się wychorować, żeby później móc działać sprawnie, z nabytą już odpornością, kiedy będzie natłok pacjentów z zewnątrz.