Od dnia, w którym odbył się III Kongres PiS, czyli 6 marca 2010 wiemy , że Polacy będą wylegiwać się (masowo!) na plażach Egiptu i Tunezji, a PKB osiągnie Himalaje i w ogóle...
Jednocześnie Polska pod przywództwem miłościwie nam panującej Platformy Obywatelskiej i samego premiera Donalda Tuska intensywnie przygotowuje się do mistrzostw w piłce kopanej na trawie, czyli Euro 2012.
Gdy kilka lat temu spór polityczny był przedstawiany skrótowo jako zmaganie Polski solidarnej i Polski liberalnej, to w 2010 jest to już tylko spór między Polską plażową, a Polską stadionową.
Psa z kulawą nogą interesuje dokument rzadowy „Plan rozwoju i konsolidacji finansów 2010 – 2011”, z którego jak pisze w "Rzeczpospolitej" Jan Filip Staniłko, wynika że po zakończeniu obecnej perspektywy budżetowej UE wpływ funduszy unijnych na polską gospodarkę będzie ujemny. I niestety o tym dokumencie w prezydenckiej kampanii wyborczej nie usłyszymy z ust ani ludzi Tuska, a co najgorsze prawdopodobnie także z ust ludzi Prawa i Sprawiedliwości.
Nie wykluczone, że spowodowane to jest między innymi walką wewnętrzną w PiS, bo jeśli wierzyć mediom to "Europoseł Jacek Kurski zdradził na kongresie dziennikarzom, że prezes PiS wyznał mu kiedyś, że ostatni raz na plaży był w 1966 roku", co nasze me(r)dia (prawa autorskie St. Michalkiewicz) szybko podchwyciły i rozmaite internetowe pudelki, deserki zaroiły się od informacji, że Kaczyński był ostatni raz na plaży w czasach towarzysza Wiesława. A niestety ta wiadomość stała się tzw. przekazem z kongresu PiS. Czyżby Kurski nigdy nie został zaproszony do ośrodka prezydenckiego na Helu?