Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
882
BLOG

Nacjonalistyczne przebieranki na węgierską modłę

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 1

Robert Winnicki i Artur Zawisza chętnie widzieliby się w butach Gabora Vony, lidera nacjonalistycznego Jobbiku, którego flagi niesiono w Marszu Niepodległości. Póki co przymierzają jednak obuwie Laszlo Toroczkaia, lidera zamieszek z 2006 r. Kim są węgierscy radykałowie walczący z mniejszością romską i znani z posługiwania się wojenną retoryką?

Czy Polska staje się tykającą bombą, jaką była węgierska stolica w 2006 r.? Siłą napędową zmian u naszych bratanków było ujawnienie kompromitujących nagrań, na których ówczesny premier Ferenc Gyurcsany przyznaje się do oszukiwania swoich rodaków: „Kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem” – mówił na zamkniętym posiedzeniu swojej partii socjalistycznej. Nagrania ujawniono miesiąc przed obchodami 50-lecia węgierskiej kontrrewolucji 1956 r. W kraju zawrzało.

Tusk tuż przed upadkiem

Donald Tusk w obecnej chwili przypomina właśnie Gyurcsyanego na chwilę przed ujawnieniami „taśm prawdy”. Sprawa katastrofy smoleńskiej, nerwowe ruchy wobec niezależnych mediów, afera Amber Gold i kryzys gospodarczy powoli spychają premiera do narożnika. To wszystko sprawia, że można tylko sobie wyobrazić, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami jego kancelarii. Tajemnicą poliszynela jest, że premier ufa już tylko najbliższym pracownikom i jest przewrażliwiony na punkcie podsłuchów i aktywności służb specjalnych właśnie w obawie przed wyciekiem któregoś ze swoich niekontrolowanych wybuchów złości.

Do kryzysu podobnego do węgierskich „taśm prawdy” jest więc naprawdę bardzo blisko. Tuskowi pozostaną wtedy tylko najbliżsi współpracownicy i wyraźnie szykowane na taką ewentualność oddziały prewencji oraz policjanci w oliwkowych kominiarkach.

Jest to dokładnie ten sam scenariusz, jaki przeżyły Węgry Anno Domini 2006. Wtedy to większość obywateli domagała się dymisji socjalistycznego rządu. Gyurcsany miał jednak inny plan. Krwawo stłumił zamieszki, które wybuchły praktycznie natychmiast, i trzymał władzę aż do wyborów w 2010 r., w których poniósł sromotną porażkę. Zwyciężył centroprawicowy Fidesz z 57-proc. poparciem. Był to początek zmian, których tak zazdrości Węgrom wielu Polaków.

Jednak na żyznej glebie kryzysu politycznego obok Fideszu w siłę urosły też inne frakcje. Mowa tu o skrajnie nacjonalistycznym Jobbiku oraz takich jego satelitach jak HVIM (Młodzieżowy Ruch Sześćdziesięciu Czterech Komitatów). W wyborach w 2010 r. Jobbik uzyskał 17 proc. poparcia i jest obecnie trzecią siłą w węgierskim parlamencie.

Lider zamieszek na Węgrzech

Robert Winnicki, prezes Młodzieży Wszechpolskiej, i Artur Zawisza chętnie widzieliby się w butach Gabora Vony, lidera Jobbiku (flagi tej partii były jedynymi symbolami partyjnymi, które pomimo wyraźnego zakazu pojawiły się na trasie demonstracji 11 listopada). Póki co polscy narodowcy przymierzają jednak buty lidera HVIM, Laszlo Toroczkaia, lidera zamieszek z 2006 r.

Toroczkai w wywiadzie udzielonym jednemu z polskich portali wskazywał, jakie były początki radykalnych ruchów na Węgrzech: – Zapoczątkowaliśmy tworzenie nowej kultury narodowej: zespoły rockowe, media alternatywne. W 2002 r. założyliśmy tygodnik „Magyar Jelen”, później radio. Uznaliśmy, że na początku trzeba stworzyć kulturową podstawę dla nowego ruchu – opowiadał. Niemal identycznie brzmią dziś słowa Winnickiego: – Będziemy zajmować kolejne obszary życia publicznego, tworzyć media, animować życie kulturalne. To będzie formuła ruchu społecznego, gdzie znajdzie się miejsce dla wszystkich, którzy naród stawiają na pierwszym miejscu – mówił w wywiadzie udzielonym postkomunistycznemu tygodnikowi „Polityka”. Sam Toroczkai był gościem organizatorów Marszu Niepodległości i jedną z osób, która pomimo strefy Schoengen poddano kontroli na warszawskim lotnisku Modlin. Trzeba bowiem powiedzieć, że aktywizacja środowiska narodowego to jedynie wycinek działalności HVIM.

– Chcemy zbudować sieć powiązań – mówił Toroczkai w jednym z wywiadów. – Mamy pewne kontakty z niemieckimi nacjonalistami (neonazistowskie NPD – red). W chwili obecnej najważniejsze dla nas są relacje z polskimi i bułgarskimi ruchami narodowymi. Jesteśmy podobnymi krajami: Polska, Bułgaria i Węgry. Zawsze byliśmy między wschodem a zachodem – przekonywał znany z odwoływania się do wojennej retoryki i postulatów mordowania przeciwników politycznych Toroczkai.

Radykałowie węgierscy za całe zło, które spotyka Wegry, winią liczną w tym kraju mniejszość romską, a także Unię Europejską. Sięgają również do rewizjonizmu. Ruch 64 komitatów odwołuje się do obszaru Węgier sprzed traktatu z Trianon, który pozbawił Węgier sporej części ich terytorium.

Świeża prokibolskość Zawiszy

Polscy radykałowie z braku etnicznego wroga wewnętrznego muszą odwoływać się do haseł antysystemowych. Idą jednak dużo dalej od Prawa i Sprawiedliwości, które do zwycięstwa w 2005 r. wyniósł właśnie postulat gruntownej przebudowy państwa. Co istotne, tu także, jak w przypadku Węgrów, pojawia się postulat powrotu do wschodnich granic II RP z Wilnem i Lwowem przy jednoczesnym pozostawieniu granicy na Odrze i Nysie. Takie teorie podane „na miękko” mają się spodobać młodym ludziom, którzy chętnie pomagają polskiej mniejszości na Wschodzie – piłkarzom Lwowskiej Pogoni czy weteranom Armii Krajowej z Białorusi.

Co więcej, Młodzież Wszechpolska i ONR nawiązując do etosu Żołnierzy Wyklętych, tworzą mit fundatorski. Poprzez zrównanie przedwojennego ONR z NSZ, a nawet rotmistrzem Pileckim czy gen. Fieldorfem próbują budować wspólny mianownik z patriotycznie nastawionymi kibicami piłkarskimi. Docierają do nich poprzez przedstawienie siebie jako równie pokrzywdzonych przez obecny system.

To jednak pozory. Od kibiców i chłopaków z blokowisk więcej ich różni niż dzieli. Związany z międzynarodowymi koncernami Artur Zawisza z ustami pełnymi antysystemowych frazesów i – bardzo świeżej daty – pochwał dla postawy kibiców jest równie wiarygodny, jak swego czasu Beata Kempa, która skruszona przepraszała później za poparcie dla „pana Starucha”. Podobnie Robert Winnicki, szef Młodzieży Wszechpolskiej, który, jak sam zdradza, zarabia na publikacjach na portalu Nowy Ekran, znanego z obrony wojskowych służb o komunistycznym rodowodzie, nie może być wiarygodny dla antykomunistycznie nastawionych kibiców.

Problem jednak istnieje. – Im bardziej media będą pokazywać środowisko narodowo radykalne w złym świetle, tym bardziej będzie rosła jego popularność – mówi „Gazecie Polskiej” jeden z byłych działaczy Młodzieży Wszechpolskiej i LPR. – Nie będzie żadnej rewolucji. Nie będzie też póki co partii politycznej, bo Winnicki wie, że nawet wchodząc do Sejmu, nie będzie miał na nic wpływu, a zacznie być postrzegany jako część „układu” – mówi były członek LPR. – Trzeba pamiętać jednak o tym, że Winnicki ma sprawny plan działania i w tym momencie to właśnie on prezentuje jako jedyny spójną receptę, która może zainteresować młodych, często wykluczonych ludzi – mówi nasz rozmówca. I to takiej recepty powinni poszukać ci, którzy niczym Fidesz chcą po nadchodzącej kompromitacji rządów PO przejąć władzę.

Zatrzymać ideowców przy obozie niepodległościowym

Prawo i Sprawiedliwość chętnie odwołuje się do Victora Orbana i Fideszu. Fascynacja Orbanem jest uzasadniona, jednak PiS zdaje się zapominać, że Fidesz wygrał wybory dzięki tytanicznej pracy, jaką wykonano w całych Węgrzech, mobilizując do obywatelskiej aktywności znużone kryzysem społeczeństwo. I o ile skupione wokół programu Prawa i Sprawiedliwości inicjatywy obywatelskie zdają się działać sprawnie (czego najlepszym dowodem siła klubów „Gazety Polskiej”, które powinny jednak poszukać formuły, która pomogłaby im dotrzeć do młodszego pokolenia), o tyle przekaz samej partii jest wyjątkowo niespójny. Zapowiadana alternatywa w postaci kandydatury prof. Piotra Glińskiego (wielkiego zwolennika inicjatyw społecznych i obywatelskich) jest co rusz przykrywana przez sprowokowane medialnymi wyrzutkami wypowiedzi polityków, które do znudzenia powtarzane w prorządowych mediach, skutecznie osłabiają pozytywny przekaz partii.

Brak jest również spójnego projektu społecznego i politycznego, który partia mogłaby przedstawić młodym, wykluczonym ludziom. Dochodzi wręcz do sytuacji, kiedy z jednej strony posłowie Przemysław Wipler i Stanisław Pięta bronią uczestników Marszu Niepodległości, wskazując na prowokacje policji, z drugiej inny poseł tej partii Tomasz Kaczmarek ogłasza, że tajniakom nie można zarzucić absolutnie nic.

PiS powinien więc wyprzedzić Ruch Narodowy i przedstawić racjonalną, spójną i konkretną ofertę, która zainteresuje młodych ludzi bardziej niż niespójny program narodowców spod znaku MW i ONR. Nie może zapominać o kibicach, zwłaszcza gdy są traktowani jak kozły ofiarne. Musi aktywizować młodych ludzi w akcje społeczne, jak np. pomoc rodakom na Wschodzie, powinna mówić jednym głosem z tymi, którzy sprzeciwiają się narastającej inwigilacji. Musi pokazać, że ma alternatywę. W tym konkretnym przypadku PiS nie może powtórzyć błędu Fideszu. Musi zacząć to robić jeszcze przed przybyciem polskiej wersji Laszlo Toroczkaia.

Wojciech Mucha

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka