Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
617
BLOG

Glenn Jørgensen: raporty MAK i Millera są niewiarygodne

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 1

z inż. Glennem A. Jørgensenem, ekspertem smoleńskiego zespołu Antoniego Macierewicza, pilotem, specjalistą od analizy strukturalnej, rozmawia Grzegorz Wierzchołowski.

Utrata przez samolot fragmentu skrzydła w wyniku uderzenia o brzozę skutkowałaby zupełnie inną trajektorią lotu maszyny, niż przedstawiono to w raportach MAK i Millera.
 
Jak zainteresował się Pan tematem katastrofy smoleńskiej?

Mój polski przyjaciel i kolega z pracy, którego wysoko cenię pod względem zawodowym, przez dłuższy czas zaznajamiał mnie z różnymi wątkami dotyczącymi katastrofy smoleńskiej. Spróbowałem więc przekonać go – poprzez obliczenia oparte na zapisach czarnych skrzynek – że wersja oficjalna jest racjonalna i wyjaśnia przyczyny katastrofy. Ale gdy zacząłem zagłębiać się w kolejne fakty i dane (zakupiłem m.in. oryginalne zdjęcia satelitarne od firmy GeoEye), coraz częściej dochodziłem do wniosku, że nie ma zgodności oficjalnej wersji z danymi z czarnych skrzynek. Ponadto oficjalne raporty wydały mi się nieprofesjonalne, bo nie dawały odpowiedzi na ważne pytania nasuwające się po analizie zapisów skrzynek – a przecież wyjaśnienie tych wątpliwości powinno być głównym celem zespołu badającego przyczyny katastrofy.
 
Na jakie pytania nie odpowiada raport Millera?

Jest ich wiele, wymienię tylko kilka: dlaczego komputer pokładowy samolotu przestał działać ok. 70 m przed zetknięciem się maszyny z ziemią; dlaczego ślady ogona i skrzydła nie pokrywają się z rzekomą pozycją Tu-154 w momencie uderzenia w grunt; czemu lewy statecznik poziomy został przeniesiony o 35 m; jakie ostrzeżenia i awarie sygnalizował komputer pokładowy przed katastrofą; jakie obliczenia mogą potwierdzić, że utrata fragmentu skrzydła mogła doprowadzić do obrotu samolotu o 150 st., a następnie – do jego rozbicia.
 
Podzielił się Pan publicznie tymi wątpliwościami?

Postanowiłem spisać je w formie raportu. Jego początkową wersję wysłałem do oceny prof. Wiesławowi Biniendzie, ekspertowi zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej. Jak się potem okazało, był to początek naszej współpracy.
 
Według Pańskich analiz, polski tupolew nie mógł po stracie części skrzydła przemieszczać się tak, jak opisują to raporty MAK i Millera. Na czym oparł Pan swoje ustalenia?

Wyszedłem od następujących danych: współrzędnych miejsca katastrofy; pionowej prędkości początkowej w miejscu brzozy; odczytów ostatniego zapisu komputera pokładowego dotyczących wysokości i pozycji samolotu; przybliżonego ciężaru maszyny (wyliczonego przez Rosjan).

Dokonane przeze mnie w oparciu o drugą zasadę dynamiki Newtona obliczenia pokazują, że utrata przez samolot fragmentu skrzydła w wyniku uderzenia o brzozę skutkowałaby zupełnie inną trajektorią lotu maszyny, niż przedstawiono to w raportach MAK i Millera. Współrzędne miejsca katastrofy (przy utracie tylko kawałka skrzydła samolot straciłby tylko 5 proc. siły nośnej; znalazłby się ok. 30 m na północ i byłby na wysokości ok. 40 m nad miejscem uderzenia w ziemię), kąt przechylenia Tu-154 w momencie uderzenia o grunt, ślady na ziemi pozostawione przez skrzydło i ogon oraz dziwne zachowanie lewego steru wysokości podczas ostatnich sekund lotu – ustalone przez oficjalne wersje – przeczą tej fundamentalnej tezie raportu MAK. Ponadto wysokość samolotu w miejscu, gdzie rośnie brzoza, nie mogła być niższa niż 11 m, co pasuje do ustaleń prof. Biniendy, który wykazał, że drzewo to nie było w stanie uciąć fragmentu skrzydła Tu-154.
 
Czy stan samolotu po uderzeniu w ziemię – dziesiątki tysięcy drobnych, porozrywanych części – wydał się Panu zaskakujący?
 
Według moich obliczeń samolot mógł uderzyć w ziemię z prędkością 18 m/s. Biorąc pod uwagę nachylenie maszyny, jak również zestawiając stan wraku Tu-154 ze stanem samolotów, które rozbiły się w podobnych okolicznościach, wydaje się nieprawdopodobne, aby np. struktura skrzydła została po rozbiciu się samolotu zniszczona w takim stopniu – żadne siły, które zadziałałyby, gdyby katastrofa przebiegała zgodnie z ustaleniami oficjalnych raportów, nie byłyby w stanie spowodować podobnych zniszczeń. Na samolot musiały więc podziałać inne siły. Świadczy o tym także wielka liczba bardzo drobnych elementów wraku. Prof. Binienda dokonał obliczeń, według których tupolew powinien w przypadku zwykłego uderzenia o ziemię rozpaść się na znacznie większe części.
 
Rosyjscy kontrolerzy, sprowadzając Tu-154, wykonywali rozkazy gen. Władimira Benediktowa, przebywającego wówczas w Moskwie dowódcy specjalizującego się w wojennych operacjach specjalnych. Czy według Pana to normalna procedura?


Nie znam rosyjskich procedur w takich przypadkach. Ale jako pilot mogę stwierdzić, że nie wydaje mi się wiarygodne, by polska załoga zachowywała się tak, jak przedstawiono to w oficjalnych raportach. Jestem pewien, że piloci próbowali odejść na drugi krąg od razu po tym, jak padła komenda „odchodzimy”, a nie siedzieli bezczynnie, podczas gdy nawigator odczytywał coraz to niższe wysokości. To byłby jakiś absurd. Prawdę o tym, co działo się w kokpicie, zawierają – jak  sądzę – oryginalne, niezmanipulowane nagrania z kokpitu tupolewa. Także nagrania z Jaka-40, który przewoził dziennikarzy, dowiodłyby, jak było naprawdę. Niestety – jak się dowiedziałem – prokuratorzy ukrywają te zapisy, a technik pokładowy z Jaka-40, który słyszał wymianę zdań między wieżą a Tu-154, został w ubiegłym roku znaleziony martwy.
 
Po trzech latach, jakie minęły od katastrofy, nie ma już wątpliwości, że rosyjskie dochodzenie prowadzone było z pogwałceniem międzynarodowych standardów. Strona polska nie może się ponadto doczekać oryginalnych rejestratorów i wraku. Czy możliwe jest, aby stworzyć oficjalny raport dotyczący katastrofy bez tych kluczowych dowodów?

Po zapoznaniu się z raportem MAK i faktami dotyczącymi badania katastrofy nie mam wątpliwości, że całe to dochodzenie przeprowadzone zostało w najlepszym razie nieprofesjonalnie i niezgodnie z załącznikiem 13 do konwencji chicagowskiej. W przypadku katastrofy o takiej randze powinno się podjąć wyjątkowe działania i włączyć w dochodzenie bezstronnych ekspertów. Oczywistością jest, że wszystkie ważne dowody, jak czarne skrzynki i wrak samolotu, powinny wrócić do Polski, a wszelkie ustalenia – zostać potwierdzone przez międzynarodowych specjalistów.
 

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka