Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
1212
BLOG

Ocena z pingponga

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 8

Hiobowscy przywykli już do tego, że Łukaszek stawia im różne dziwne żądania podpierając się przy okazji autorytetem szkoły.
- Na pewno szkoła wymaga najszybszego szerokopasmowego łącza do intenetu? - upewniał się kiedyś tata Łukaszka.
- Na pewno, na pewno! - kiwał gorliwie głową Łukaszek. - W ramach tego.. Ujajolicania stukury...
- Ujednolicania struktury.
- Tak, wszyscy muszą mieć ten sam internet. szkoła tak nakazuje - rozłożył ręce bezradnie Łukaszek.
Tym razem jednak jego żądanie było dość dziwne.
- Chcesz, żebyśmy ci pozwolili iść do hali sportowej? Ale przecież to kawał drogi - zauważyła babcia. - I po co tam w ogóle chcesz iść?
- Po ocenę z pingpona - wyjaśnił Łukaszek.
- Pingpong??? - Hiobowscy byli zdumieni.
- No tak, bo w szkole stwierdzono, że mamy za mało ruchu, że rośniemy krzywi i potem będziemy wydawać masę pieniędzy chodząc do lekarza. Więc wymyślili nam zajęcia z pingponga. W tej hali sportowej.
- Coś takiego! - uradował się tata Łukaszka ale zaraz zrzedła mu mina. - Moment... ale ty przecież nie chodziłeś na żadne zajęcia z pingponga!
- Bo ich nie było - tłumaczył cierpliwie Łukaszek. - Pieniądze, za które mieliśmy mieć wykupione zajęcia, poszły na dożywianie emerytów co stoją pod szpitalem i chcą się zapisać do lekarza na dwa lata do przodu.
- Łukasz! Przestań szerzyć oszczerstwa! - mamie Łukaszka z gniewu falowały nozdrza. - Nie "dwa lata do przodu" tylko rok do przodu! Jest to normalna praktyka w krajach Unii Europejskiej...
- ...a w normalnych krajach nie - wszedł jej w słowo tata Łukaszka. - Ale coś mówiłeś, Łukasz, o ocenie z pingponga.
- No tak. Ocena musi być.
- To jak zajęć nie było, a macie mieć z nich ocenę?
- Musimy mieć ocenę, bo jest rubryka w dzienniku... Ale będę walczył o ocenę dostateczną!! - zadeklarował buńczucznie Łukaszek. Otrzymał oklaski.
- No, jak tak stawiasz sprawę, to chodź, jedziemy walczyć - tata Łukaszka sięgnął po kluczyki do samochodu.
Pół godziny później szli do wejścia hali sportowej, gdy drogą zabiegł im jakiś młody dryblas z mikrofonem.
- Sto szesnaście i piętnaście ef em, Radio Agresywne Przeboje!!! - wrzasnął i mikrofonem dźgnął boleśnie tatę Łukaszka w górną prawą jedynkę.
- Panie - zirytował się tata Łukaszka. - Spadaj pan.
- Ładnie się pan przedstawił przed dziesiątkami słuchaczy! - krzyczał dryblas potrząsając mikrofonem. - Co pan sądzi o...
- Nie mam czasu idę z synem po ocenę z pingponga, z zajęć których nie było!
- Ja właśnie w tej sprawie! - ucieszył się dryblas. - Co pan o tym sądzi?
Tata Łukaszka powiedział, że to skandal, żeby robić przedmiot bez zajęć i jeszcze wymagać aby dzieci walczyły o oceny.
- Właśnie idziemy z synem po ocenę, syn zapowiedział, że będzie walczyć do upadłego o ocenę dostateczną.
- To wy nic nie wiecie? - zdumiał się dryblas. - Minister Stołoizacji, Stołów, Gór Stołowych, Musztardy Stołowej i Tenisa Stołowego wydał właśnie nowe rozporządzenie! Jeśli w szkole nauczany jest przedmiot "Tenis stołowy", a żadne z zajęć się nie odbędzie, to uczeń automatycznie otrzymuje ocenę dobrą! Bardzo dobrą otrzyma, gdy poprawnie zaserwuje, a celującą, gdy odbierze serw! Więc nie rozumiem, czemu pan mówi o ocenie dostatecznej, skoro...
- Ja też nie rozumiem  - tata Łukaszka spojrzał na syna. - Mam nadzieję, że mi wytłumaczysz, dlaczego chcesz ubiegać się o ocenę dostateczną, skoro na dzień dobry dają ci dobrą.
- Dawaj - dryblas podstawił Łukaszkowi mikrofon.
- Panie - zirytował się tata Łukaszka. - Powiedziałem już panu, żeby pan spadał.
- Noo... Pomyślałem sobie - westchnął Łukaszek - że jak będę dorosły to nie będzie nigdzie pracy. Wtedy będę musiał przyjść do szkoły i uczyć...
- Czemu akurat to?
- Bo rozmawialiśmy w klasie i nikt nie chciałby uczyć takich jak my. Więc jakbym musiał to bym się zdecydował. I fajnie by było, żeby inni nauczyciele mnie lubili. Więc wolałbym, żeby mi dali niższą ocenę, bo i tak z niej nic nie mam, a za to potem...
- W życiu nie słyszałem takich bzdur - zaczął się śmieć dryblas.
- Ja słyszałem - mruknął tata Łukaszka. - Młody człowieku, musisz mniej oglądać telewizji. Bo bierzesz z niej przykład tego, co najgorsze.
- Ale ja nie oglądam...
- Do syna mówiłem.
- Ale ja oglądałem konferencję premiera - bronił się Łukaszek.
- Toteż o tym mówię...
- Czyżby uważał pan, że premier... - zaczął ryczeć dryblas do mikrofonu.
- Panie - jęknął tata Łukaszka. - Idź pan stąd.
- Ale czy uważa pan...
- Panie, jak się pana pozbyć?
- Ja wiem - odezwał się Łukaszek. - Jest takie czarodziejskie zaklęcie. Testowaliśmy z chłopakami parę razy. Działa bez pudła!
- No, dawaj! - dryblas znów się zaśmiał. - Zaklęcie, a to dobre! Nikt mnie tu stąd...
- Teściowie Prezydenta Polski! - huknął Łukaszek do mikrofonu. Dryblas momentalnie przestał się śmiać, zakrył dłonią mikrofon i rzuciwszy im wściekłe spojrzenie oddalił się spiesznie.

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka