capa capa
1382
BLOG

Kazimierz Marcinkiewicz powraca. Yes, yes, yes!

capa capa Polityka Obserwuj notkę 49

Świat zelektryzowała wieść, że Kazimierz Marcinkiewicz być może wróci do tego, co umie robić najlepiej. Dla dobra ojczyzny skłonny jest porzucić spokój, wygody i spadające nań zewsząd zaszczyty. Jak Cincinnatus ujmie w swe gorzowskie dłonie ster i powiedzie nas do krainy szczęśliwości. My to mamy szczęście!

Pan Kazimierz, do czego zdołaliśmy już przywyknąć, czasami "śmieszy, tumani, przestrasza", ale nie jest z niego żaden basza. Co to, to nie. Pan Kazimierz ma naukowe podejście do polityki. Nikogo to nie dziwi, wszak ostrogi zdobywał nie tylko w Polsce, w zachwyt graniczący z euforią wprawił także mieszkańców zadufanego w sobie Albionu. Jego pobyt w wiecznie zamglonym mieście zaowocował petycją londyńczyków, którzy domagają się od swych szeryfów przemianowania Trafalgar Square (a Trafalgar dla Anglii, to nie w kij dmuchaj) na Yes, yes, yes Square. Podchodząc naukowo do polityki, pan Kazimierz stanął w szranki ze swym imiennikiem, utytułowanym socjologiem Kikiem, dokonując równie błyskotliwej analizy. Stwierdził, że jeśli partia przegra wybory samorządowe, a jest to prawdopodobne, wróci do polityki.

Nie wspomniał, co się stanie, gdy partia wygra wybory, ale tego możemy się sami domyśleć. Pozostanie w fotelu odziany w wiktoriański szlafrok, od czasu do czasu sięgając po pióro, by kreślić swe wiekopomne memuary, a odpędzając chandrę, zerkać będzie w słonecznopatrolowe strofy poetessy Isabel. W przerwach racząc się sherry. Albo jarzębiakiem. W końcu Gorzów to nie Londyn. Pozostanie w fotelu, bo partia i premier, właściwie - premier i partia tak dobrze sobie radzą, że żaden Cincinnatus nie jest im potrzebny do szczęścia. Dlatego nie wiadomo, czy bardziej nam się opłaca porażka, czy zwycięstwo partii.

Jeśli jednak partia przegra, do władzy dojdzie, co tam dojdzie - dorwie się prezes. A prezes, wiadomo, gorszy jest od Kuby Rozpruwacza. I dlatego w tak skrajnej sytuacji pan Kazimierz returnie. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób returnie. Jak przystało na rasowego polityka, pan Kazimierz lubi niedopowiedzenia. A propos niedopowiedzeń: skoro pan Kazimierz posiadł, nie gwałcąc jej, cnotę powściągliwości, może premier powinien powierzyć jego pieczy forinofisowanie? Sam nie wiem, czyli aj dont noł. Albo jakoś tak.

Pobawmy się zatem w kikowanie. Pan Kazimierz może returnąć, wiodąc ze sobą partię. Na przykład "Partię Ludzi Bywałych Tu i Tam. Bez skutków", "Ugrupowanie Yes, yes, yes", "Ligę Dżentelmenów i Dam" albo odwrotnie. Może returnąć bez partii. Trochę trudno w to uwierzyć, żeby pan Kazimierz nie pociągnął za sobą tłumów, ale i tej ewentualności nie możemy wykluczyć. Pan Kazimierz, wprawdzie bez kontusza, za to w eleganckim, rzecz jasna londyńskim garniturze, może reytanować. Przed każdą komisją wyborczą. Trochę to męczące, przyznajmy, ale pan Kazimierz dla ojczyzny ratowania wrócił się przez morze, może zatem rozdzierać koszule. To będzie kosztować, zwłaszcza że koszule też angielskie, ale patria jest jak partia. Inne sposoby returnowania są mniej prawdopodobne. Ludu na barykady pan Kazimierz przecież nie poprowadzi, wszak nie jest Budrysem, jest torysem.

Z niepokojem czekając na dalszy rozwój wydarzeń, dodam już tylko: Panie Kazimierzu - gód (a może: gut?) lak, Rodacy - odwagi!

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka