capa capa
3512
BLOG

Rozbić system? Czy leci z nami pilot?

capa capa Polityka Obserwuj notkę 257

Redaktor Gadowski proponuje prezesowi, by rozbił pustą szklankę. Szklankę systemu. Systemu politycznego. Prezes ma wejść na mównicę poselską (z tabletem?) i ogłosić światu, że wraz ze swymi posłami i senatorami opuszcza parlament. Solidaryzując się tym samym z wyborcami. Ze wszystkimi, którzy czują się oszukani sposobem przeprowadzenia ostatnich wyborów. Drużyna PiS-u ma odejść, by powrócić, gdy w Polsce odbędą się normalne wybory.

Gest prezesa byłby, jak wolno sądzić, bardziej spektakularny od gestu Reytana. Posłowie pozostałych partii pootwieraliby usta z wrażenia. Świat by zamarł, Putin zostałby rzecznikiem prasowym rządu ukraińskiego, a Bogusław Linda zagrałby króla Lira w kreskówce. Wprawdzie red. Gadowski aż tak daleko się nie posuwa, ale z przekonaniem twierdzi, że rozbita przez prezesa szklanka uzdrowiłaby Polskę. Polacy bowiem, jak się domyślam, przejrzeliby wreszcie na oczy, tracąc bielma. I o niczym innym odtąd by nie myśleli, tylko o tym, by następne wybory odbyły się od razu. Wybory, w których PiS zdobyłby bez trudu (albo bez Kozery) 80 % głosów.

Widzę to nieco inaczej. I wcale nie dlatego, że jestem urodzonym pesymistą. Poseł N. w odpowiedzi na gambit prezesa dostałby słowotoku, rompuj europejski wezwałby swych poddanych do pisania listów poparcia dla zagrożonej w Polsce demokracji. Głowa państwa w uroczystym przemówieniu po raz kolejny ożywiłaby nałęcze strofy swej poetyckości, wspominając o atmosferze Zachęty. Zatęchłej atmosferze Zachęty. Pełniąca obowiązki tuska przybiegłaby do prezesa ze stetoskopem, by sprawdzić, czy nie ma późnojesiennej gorączki. Koń, który mówi, zaprzągłby się - dobrowolnie - do rydwanu, a pewna nadpobudliwa dziennikarka pogryzłaby wszystkie kable w studiu telewizyjnym. Z apetytem. I z obrzydzeniem. A w ONZ-ie wreszcie zdecydowano by się ujawnić nazwisko sekretarza generalnego. 

A Polacy? A rodacy? W przeprowadzonym naprędce sondażu uznaliby, że decyzja prezesa, choć wymierzona w demokrację, jest w zasadzie decyzją słuszną, bo partie antydemokratyczne powinny pozostawać poza parlamentem. Permanentnie. W kolejnych zaś wyborach, nad których przebiegiem czuwaliby niezależni obserwatorzy wyznaczeni przez amatorów demokracji, zwycięstwo odniosłaby (według obliczeń PKW) uwielbiana przez wszystkich Platforma Obywatelska (36,543 %). Kolejne miejsca zajęłyby PiS (24, 468 %), PSL (15, 231 %), SLD (10,821 %). Reszta głosów przypadłaby ugrupowaniom, którym nie udałoby się przekroczyć progu wyborczego. Gdyby ciągle zostawała jakaś reszta bis, byłaby to reszta, która zawsze stanowi koszt zwycięstwa demokracji.

Na deser red. Gadowski przypomniał Piłsudskiego i Sulejówek. Drogi Redaktorze, czy naprawdę wyobraża Pan sobie prezesa w otoczeniu wiernych oficerów na Trzecim Moście? Zwłaszcza że zapewne w tym samym czasie pani prezydent urządziłaby na nim piknik pod hasłem "Po co nam metro? Przecież mamy nogi". I kto odegrałby rolę Dreszera? Poseł Suski? Poza tym proszę nie wywoływać wilka z lasu. Kto nas zapewni, że Pańskiego pomysłu nie wykorzystają parlamentarzyści PO, oddając swe legitymacje? Toż mogłoby się zdarzyć, że w kolejnych, poprawionych wyborach, partia zdobyłaby 107 % głosów, a ogniotrwały sojusznik 92 %?

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka