capa capa
1577
BLOG

Marszałek i renifery

capa capa Polityka Obserwuj notkę 96

Na kanclerską głowę marszałka od dłuższego czasu spadają gromy. Marszałek zachowuje się jak odgromnik. Budzącym grozę intelektem rozbija wszelkie pomówienia w pył. Dobrze, że jest marszałkiem, bo laskę zawsze powinien dzierżyć twardy człowiek. Szkoda, że przestał być ministrem, ponieważ zagranica zawsze powinna widzieć, że ma do czynienia z kimś zagranicznym.

Marszałek dwoi się i troi, nie dojada (pizza to nie homar), nie dosypia (co widać i słychać), a malkontenci wciąż utyskują. Mało im było rachunków restauracyjnych, wzięli się za rachunki przewozowe. I to jest - nie będę owijać w bawełnę - skandal. Cóż z tego, że marszałek podróżuje samochodem. Minister też podróżował samochodem. A czym ma podróżować?! Per pedes nie wypada, wszak to dygnitarz. Balonem latać nie będzie, bo balon może pęknąć, a wówczas byłby śmiech na całą zjednoczoną Europę. A w Białym Domu przestano by zamawiać hamburgery. Rowerem też nie może, ponieważ PiS nie zbudował wystarczającej ilości ścieżek rowerowych. Ostał mu się jeno koń, ale gdyby nawet wziąć pod uwagę konia, który mówi, nie udźwignąłby. Taki to ciężar. Ciężar odpowiedzialności. Zresztą morza i oceany byłyby trudną przeszkodą do pokonania dla konia. Nawet dla konia, który mówi.

Oczywiście, morza i oceany można osuszyć, ludzie partii osuszyli przecież nie takie akweny. Ale wyobraźcie sobie, Rodacy, marszałka na koniu, choćby miał dosiąść konia, który mówi. Co powiedziałby demos? Że marszałek wywyższa się ponad przeciętność, chociaż nie ma powodu, by to czynić. A marszałek nie wywyższa się nawet w domu rodzinnym. Że pogardza demokracją. Wszyscy chodzą, a on dosiada. A przecież marszałek jest nieodrodnym synem demokracji. Inni powiedzieliby, że marszałek bawi się w innego marszałka. Bawi się w marszałka Koniewa. Albo, o zgrozo, w marszałków Budionnego i Woroszyłowa. A przecież marszałek nie nosi wąsów. Koniew też nie nosił. I bardzo dobrze, że nie nosił, bo wąsy są niemodne, co dowodnie zaświadcza przykład naszego prezydenta, który kiedyś był marszałkiem. I nie jeździł konno.

Marszałek jeździł i jeździ samochodem. Własnym i służbowym. Rozliczał przejazdy? Rozliczał, ale w zamian BOR nie zawsze musiał konwojować pizzę. Ludzki pan. Ale nienawistnicy tego nie docenią. Nienawistnicy są jak zombi. Uczepili się teraz, że marszałek pojechał do Finlandii. A dokąd miał pojechać? Pojechał, by spotkać się ze św. Mikołajem. Marszałek urodził się w Bydgoszczu, a w Bydgoszczu nie ma ani św. Mikołajów, ani reniferów, więc marszałek chciał spełnić dziecięce marzenia. Ja go rozumiem. Nie urodziłem się w Bydgoszczu, ale tam, gdzie się urodziłem, też nie ma reniferów. Przy okazji marszałek propagował Polskę. Czy to źle? A ludzie złej woli zarzucili marszałkowi, że nie zabrał ze sobą polskich dzieci, by też zobaczyły renifery. Wstydu nie macie! Marszałek zanadto kocha polskie dzieci, by móc je narażać na stres. Nie każde dziecko jest tak odważne jak marszałek, by móc się spotykać z reniferami. Tym bardziej ze św. Mikołajem. Naszym dzieciom w głowach by się mogło poprzewracać. Oglądać św. Mikołaja dwa razy w roku mogą tylko wybrani. Nie wspominam o tych, którzy nie oglądają go wcale.

W ogóle radzę zaprzestać krytykowania marszałka. Marszałek może się zdenerwować, może zabrać renifery do Polski, a renifery mogą zjeść malkontentów. I będzie im głupio. Tym malkontentom, bo reniferom jest wszystko jedno.

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka