capa capa
2889
BLOG

Poseł Grupiński otwiera nam oczy

capa capa Polityka Obserwuj notkę 63

Po niekończącej się serii niepowodzeń partii i rządu lud zaczął tracić wiarę w partię i rząd. Gdy lud traci wiarę, rodzą się demony. Wiadomo, jakie mogą się zrodzić demony, gdy nasz lud traci wiarę w partię i rząd. Sam, chociaż wiara w partię i rząd rozsadza mi trzewia, też zacząłem, kajam się za to, powątpiewać. Nie wątpiła wyłącznie moja żona, ale to zrozumiałe. Do niej nie docierają żadne argumenty.

Pół biedy, gdyby lud tracił wiarę w partię i rząd w sposób zwyczajny, problem polegał na tym, że lud zaczął tracić wiarę w intelektualne zaplecze partii. W przypadku rządu mogło być inaczej, bo w rządzie zasiadają jeszcze, chwała im za to, przedstawiciele ugrupowania, które żywi i broni. Ludowi opadały ręce, niektórym przedstawicielom ludu zaczęły nawet opadać spodnie (niestety, nikomu się nie przelewa, w każdym razie dotyczy to ludu), gdy nagle ziemia się zatrzęsła. Cierpliwość, chociaż nadwerężona, została wynagrodzona.

Wczoraj poseł Grupiński (warto zapamiętać to nazwisko) przywrócił ludowi wiarę w intelektualny potencjał partii, przerywając dotychczasową narrację podróżniczo-gastronomiczną. Może dlatego, że sam jest intelektualistą? Nie wiem, nie ma to zresztą większego znaczenia. Poseł Grupiński ukazał nam mechanizmy funkcjonowania polskiej sceny politycznej. Opierają się one na prostej zasadzie. Zasadzie przeciwieństwa. Istnieje partia, ostoja demokracji, i istnieje jej przeciwieństwo.

W tej pierwszej, zdaniem posła Grupińskiego, króluje demokracja wewnątrzpartyjna w postaci idealnej. Oznacza to, że każdy członek partii ufa jedynie własnemu zdaniu, nikt nie może mu niczego narzucić, i – co oczywiste – narzucać nie chce. Skoro zasada jest tak prosta, poseł Grupiński, szanując intelekt ludu, szczegółowo nie rozwijał zagadnienia. Widocznie chciał zachęcić każdego z nas do odrobiny wysiłku intelektualnego.

Ja, chociaż intelektualistą, niestety, nie jestem, zrozumiałem to w sposób następujący. Jeśli opacznie, proszę o lekki wymiar kary. Podczas spotkania najbardziej eksponowanych przedstawicieli partii doktor Ewa, szef partii, mocą powierzonej jej władzy, na przykład stwierdza: każdy z was musi w sobotę myć nogi. Usłyszawszy to poseł Niesiołowski, powszechnie słynący z wewnątrzpartyjnej krnąbrności, zabiera głos i stwierdza, że on w soboty myje nogi meszkom rzek Widawki i Grabi a własne w niedzielę. Z natychmiastową repliką spieszy poseł Śledzińska-Katarasińska, oznajmiając, że ona nie pamięta, kiedy myje nogi, tym bardziej więc nie zamierza w tej kwestii składać jakichkolwiek deklaracji. Na co doktor Ewa, zamykając dyskusję, oznajmia, że została źle zrozumiana. Wcale nie chciała powiedzieć „musi”, miała na myśli „może”. Po czym stwierdza, że pora przejść do pozostałych problemów nurtujących społeczeństwo i służących rozwojowi państwa. I dzieli się z zebranymi wspomnieniami z czasów, gdy była harcerką.

Na przeciwnym biegunie, dodał poseł Grupiński, bo pora do niego powrócić, sytuuje się PiS. W tym ugrupowaniu po dyktatorsku rządzi prezes, posiłkując się długopisem. Jeśli ktoś odpowiada prezesowi, prezes chwyta długopis i wpisuje go na listę wyborczą, jeśli ktoś mu nie odpowiada, prezes chwyta ten sam długopis i skreśla go z listy. Sprawa jest tak prosta jak kiełbaski w Pendolino, a zatem jakiekolwiek moje tłumaczenie staje się zbyteczne. Myśl posła Grupińskiego pojąłem w lot i jeszcze bardziej uprzedziłem się do prezesa i PiS-u.

Na własną odpowiedzialność wyciągnąłem jednak wniosek końcowy z bezcennych dywagacji posła Grupińskiego. Oto on: członkowie partii mogą myć nogi, kiedy tylko zechcą, członkowie obrzydłego nam wszystkim PiS-u o myciu nóg nie dyskutują.

Kamień z serca! Intelektualizmowi partii nic nie zagraża.

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka