Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik
163
BLOG

Szczęśliwej Polski już czas u Kryszaka - poker Tuska brydż Kaczyńskiego. Wybory

Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Wojenka na dobre zaczęła się dawno temu, z niskich pobudek, akcją Platformy w Sejmie w 2015 z chęci „zabezpieczenia co nasze” wyborem sędziów do Trybunału Konstytucyjnego za wcześnie. Czy tu już może powstała kanwa utworu zaśpiewanego przez Jerzego Kryszaka na Sopot Hit Festiwal 2023 „Szczęśliwej Polski już czas”? Być może. Wystarczyłoby napisać „pokłócili nas dla elektoratu braw, dla partyjnych swoich gier, dla swych prywatnych spraw”, ale czy na pewno wszyscy pokłócili, i czy na pewno dla prywatnych spraw, jeśli Jarosław Kaczyński mimo tego, że nie ma dzieci zadbał od 500+ dla matek, a teraz obiecał 800+ od stycznia 2024? No niekoniecznie dla swoich prywatnych spraw tego dokonał. Nie ma dzieci, jest przyjacielem zwierząt. Ostatnio ma większe zaufanie wyborców niż jego przeciwnik Donald Tusk.

Tak sobie po cichu myślałem, czytając felieton Martenki w „Angorze”, który zwrócił uwagę na treść songu Jerzego Kryszaka, porównując ją do czasu stanu wojennego i pieśni Pietrzaka „ Żeby Polska była Polską”, że mam zgoła inne odczucia niż on. Lewicowy Martenka, który w czasie PRL-u podobno był w wojsku KO-wcem, nie zrozumiał w swej duszy ani konsekwencji songu Pietrzaka, ani pieśni Kryszaka przywołującej zgoła inną treść. U Martenki wszystko jest w wymowie nazbyt rewolucyjne w czasie pokoju i Komisji ds. wpływów rosyjskich, która ma wytrzebić ostatnich Rosjan i ich agentów z życia publicznego. Dla uspokojenia własnego nastroju polecam do przeczytania dziennikarzowi Henrykowi Martence,z całym szacunkiem do jego literackiej wiedzy, wojskowemu specjaliście w PRL-u od kultury, książkę Jakuba Żulczyka „Radio Armageddon” – tu jest dopiero opis anarchistycznej rewolucji godny podziwu. J.Żulczyk jak zwykle w swojej prozie i tutaj przemyca opis własnych traum w otoczeniu prawdy miejsca i czasu zupełnie innego wymiaru istnienia. Panie Martenka tak trzeba umieć pisać jak Żulczyk, czy Michał Wierzba, żeby być współcześnie specjalistą od kultury. Ja osobiście, w kupowanych gazetach od prawa do lewa, chyba przestanę kupować „Politykę”, bo tam się Żulczyka nie mogę doczekać, doczytać i dojrzeć już od dłuższego czasu. Jego felietony w Polityce lądowały u mnie w mieszkaniu na poczesnym miejscu, by można było je codziennie fragmentami lub w całości analizować, obok felietonów Tyma. Swoją drogą czy ktoś pamięta tygodnik „Szpilki”, który ukazywał się osobno od Polityki, jeszcze w latach 90-tych? Pamięta ktoś te wycyzelowane smaczki satyry, humoru, anegdot i żartów, felietony Baczyńskiego o zgoła innym charakterze niż dzisiejsze wstępniaki. Może tu zaczęła się ta dychotomia, gdzie „zakłamali sens nieskalanych dotąd słów, byle sondaż lepiej stał, zniszczyli tyle snów”, bo przecież jak rząd i parlament ma się dowiedzieć czego chce większość demokratyczna, jak nie z sondaży? No chyba, że weźmiemy pod uwagę to, że pewne grupy interesów zaczęły finansowo majstrować przy centrach sondażowych lub wpływać na ich szefów, to wtedy coś o zakłamaniu można by tu znaleźć. Tylko, która z tych największych partii to czyni, albo lepiej postawię pytanie sugerujące – która bardziej?

Bo przecież Kryszak śpiewa, że „nauczyli nas podejrzewać wszędzie kant, widzieć w każdym stronę złą”. Idealiści wierzą, że współczesne życie mogłoby się obejść bez manipulacji, i tej złej i tej dobrej, a zamiast obiecanek niezrealizowanych, pojawiliby się polityczni mentorzy, autorytety godne szacunku i pamięci prof.Władysława Bartoszewskiego. Platforma nie wrzeszczałaby o drożyźnie, o złodziejstwie, tylko Pan Tusk, jako były szef UE i obecny kandydat na zgoła premiera z chęci, mógłby pojechać do ZEA i Arabii Saudyjskiej, aby załatwić tańszą ropę i gaz z OPEC dla Polski, przeciw tej drożyźnie. Jeśliby tylko w czasie negocjacji pokonał cele Azjatyckiej Piątki (tzw.Azjatyckiego małego NATO). Umiałby ruszyć Chiny, albo odciąć wpływy rosyjskie w Azji Mniejszej? Umiałby wpłynąć na Syrię i Irak? No, nie sądzę. Za wysokie jednak progi dla skoczka z UE. Największa partia opozycyjna w obecnym Sejmie dalej nic nie robi, a krzyczy. A weźcie się do naprawiania tej drożyzny, a nie maszerujcie do kotleta jak czwartego czerwca, bo wy jesteście przeciw. Jedźcie, załatwcie, w końcu jesteście posłami i senatorami, ludzie. No ludzie! Zbierajcie sobie portfolio wyborcze dla elektoratu nie jak zwykle czczymi sprzeciwami, tylko konkretnymi działaniami naprawczymi. Pokonajcie tę barierę w sobie, przekroczcie te zasieki. Czy wy w Platformie to umiecie robić, nie gadać, tylko działać? Bo wyborcy w 56% w gadaninę Donalda Tuska nie wierzą, a PIS znowu ma przewagę, zasłużoną, sądzę obiektywnie.

„Podpalili stos, gdzie się wątły płomień tlił, już się ogrzać nie ma jak, nie siada przy nim nikt, już nikt” śpiewa Kryszak, aktor, kabareciarz, człowiek myślący. Wystarczyło spojrzeć na reakcje ludzi na słowa piosenki we frazie „Szczęśliwej Polski już czas”, by nabrać przekonania, że to jest to szczęśliwa Polska przeciw biedzie.
Ale czy politycy opozycji ten przekaz zrozumieli, czy jednak nie? Trzaskowski z powodu propozycji prezydenckiego stołka w RP od Tuska tylko przytył, (zajada stres?), po cichu na taką propozycję się nie godzi, choć akceptuje ten przymus oddając poparcie elektoratu dla siebie do wspólnego worka poparcia dla Platformy Pana Tuska; gdzie ono będzie może bezpowrotnie źle wykorzystywane. Choć z drugiej strony przy wysokim osobistym poparciu Trzaskowski rzadko bywa w urzędzie stołecznym, częściej wykłada, częściej zajmuje się innymi sprawami. I gdyby może Niemcy Campusu Przyszłości nie sponsorowali, to by go Trzaskowski do życia nie powołał tak po kosztach własnych. Z lenistwa…
Jakże cenne w tym miejscu są słowa pieśni Kryszaka, gdzie „szczęśliwej Polski już czas, w której bratu ufa brat”, bo przecież gdyby Tusk ufał Trzaskowskiemu i odwrotnie, to Trzaskowski byłby kandydatem na premiera, a Tusk na prezydenta RP. Bez wzajemnego zaufania wewnątrz partii wybory mogą zostać przez nią przegrane, bo na brak zaufania do Platformy cały czas pracuje despotyczny i złośliwy wobec kolegów z ambicjami przywódca.

A Kryminalni w Policji cieszą się z dokręcania śruby przestępcom przez Prawicę, statystyki wykrywalności ciężkich przestępstw, zbrodni idą obecnie w górę. Ale bandyci chcieliby, żeby wybory wygrała Lewica, bo za jej rządów mieli najlepiej. Było kogo trzymać za pysk, krótko przy wędzidle, starymi sprawami sprzed 1989 roku, zarabiać, mnożyć mafie i pączkować uzależnionych polityków.
Pytam więc, ludzie, wyborcy, elektoracie, czego wy naprawdę od obecnej Polski chcecie?
Zdecydujcie się o czym chcecie marzyć, jak i w jakiej sytuacji politycznej większości, ludziom będzie szczęśliwie i bezpiecznie? Czy w Polsce liberalnych bogaczy mających w zestawie owoce morza, brak szacunku do ludzi, wycieczki do Peru, które miały być zieloną Irlandią pełną spełnionych przeżyć, czy w Polsce prawicowej, gdzie czasem Kościół za bardzo politykuje, ale zwyroli się łapie i skazuje, jest potężne socjalne wsparcie, praca i perspektywy pierwszych zamorskich wakacji dla wszystkich rodzin, all inclusive, obojętnie czy się pije, czy się zwiedza, co tam kto lubi… Żal jednych w tyłkach ściska, że Prawica ma tour dotrzymanych obietnic, z zazdrości. Na ten żal polecam Fitoroid D prewencyjnie, zanim od tego złego ciśnienia w doopie porobią się hemoroidy. Ból polityczny po tej maści przechodzi jak ręką odjął, ciśnienie się normuje dla tych z opozycji, którzy mogliby mieć obecnie Tour Utraconych Szans na sukces.

Polska przeciw biedzie, takie mogłyby być ogólnopolskie marsze jesienią przed wyborami, połączone z festynami, ulgowymi wejściami do muzeum, galerii, na seanse kinowe, z cateringiem na rynkach, pełne zabaw dla dzieci. Po to, by elektorat zobaczył, która partia, tak naprawdę, proponuje tę "Szczęśliwą Polskę Kryszaka", a nie zagraniczny zamęt, bo ktoś coś komuś obiecał i teraz się wstydzi, gdy w serialu dokumentalnym „Reset” pokazują, a M.Rachoń komentuje.

Cały czas mam wrażenie, że liberalna opozycja bogatych nie może się pogodzić z tym, że biedni ludzie wyszli z nędzy, a dzieci w biednych rodzinach mają co jeść. I nie dlatego nie może się pogodzić, że straciła osiem lat temu stołki, o nie. Ale dlatego, że biednymi z ich głodem w oczach łatwo było manipulować, wykorzystywać na niskich stawkach na śmieciowych umowach, nie szanować w ogóle, zapominać, że istnieją. Całe odcinki „Resetu” mogłyby być, dla wiedzy najmłodszych wyborców, tych followersów społecznościowych na portalach i grach, zamieszczone na trwale na Youtube i Twitterze, by i im otworzyły się oczy, zanim pójdą głosować. Bo „szczęśliwej Polski już czas, której świat nie jest wbrew, Polski, gdzie masz swoje miejsce ty i ja, dumnej z nas.”.

Może dałoby się wspaniałomyślnie połączyć w uścisku dłoni, publicznie Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, połączyć unijno-europejskie aspiracje liberałów z prawicowym dbaniem o wszystkich i wszystko. Każdy w tym miejscu mi odpowie, że to niemożliwe, żeby sobie Ci panowie akurat podali dłonie do zgody. Niemożliwe, na pewno.Więc „jaką drogą iść, żeby nie dać zgubić się, czy to nowa wojna jest, znów dzielić mamy się?”, by wreszcie Polacy stwierdzili to jest to? No jakiej, mądrzy panowie analitycy, dziennikarze, mentorzy, specjaliści, menedżerowie, czasem tylko słuchający na ulicach zwykłego człowieka, jakiej chce demokratyczna większość?

Jak tu cokolwiek zrozumieć, jak w Polityce nr 22/2023 Donald Tusk przedstawiony jest na okładce jako wielki pokerowy gracz, przy grającym z nim Jarosławem Kaczyńskim, którego karty są widoczne i słabe, ale też u Tuska w kartach nie widać kompletnie nic, bo są szczelnie zasłonięte. Donald Tusk ostro licytuje, nie tylko 800+ wbrew rządowemu budżetowi, a licytując ostro jeszcze ostrzej, blefuje all-in kasą z portfeli wszystkich Polaków. Jak przy braku kontroli KNF nad bankami przy kredytach frankowych w latach 2007-2010, jak przy niewiedzy o aferze Amber Gold. Tak, ależ tak, dla analityków - brak decyzji wzbudzających sprawdzanie, weryfikowanie, kontrolę zamieszczania klauzul niedozwolonych w umowach bankowych jest wielkim blefem dla zarobku i politycznych układów finansowych z MFW i BŚ, a nie ochroną interesów Polski i pojedynczego Polaka.

W artykule „Polityki” nr 24/2023 pt.: Dlaczego władza się nie wstydzi” Mariusz Janicki żali się „PIS z niczego nie musi się tłumaczyć swoim wyborcom, co daje mu kolosalną przewagę.” Jednocześnie opozycja zagrywa sondażami o wielkim poparciu dla niej wykonanymi w czasie, gdy jeszcze kurz nie opadł na ulicach po marszu czwartego czerwca, mamiąc wyborców pozorną przewagą, która później może się w sondażach nie potwierdzić. „Angora” w numerze 25/3023 zamieszcza rysunek, w którym Donald Tusk pompuje czerwoną pompką poparcie, a Kaczyńskiemu się ono kurczy zalepione plastrami. Wymowa okładki bezcenna, ale czy na pewno bez jakiejkolwiek manipulacji faktami? Niechże Lewica trwa w ułudzie prowadzenia politycznej gry operacyjnej, Polak na lewicowe się już tak mocno nie nabierze, bo nęci go lewicowe liberalne u Hołowni bardziej.

A jakby w tej pokerowej grze naród nagle przytulił w kartach atut w postaci przekonania, że w wyborach samorządowych miasta stołecznego Warszawa w 2024 prezydentem zostałaby Beata Szydło i posprzątała bałagan "oczyszczalni Czajka"po nieobecnym czasem w urzędzie Trzaskowskim, to byłoby dopiero coś. Wiadomo, nie od dziś, że w pustym, niepilnowanym domu myszy harcują. Jak wielkie myszy harcowałyby w sejmie, gdyby opozycja przez nieuwagę Prawicy miała większość? Oj, zakładam olbrzymie, wręcz zmutowane na politycznej papce.

Martenka zaznacza w aktualnym swoim felietonie w tygodniku, że ojej, wzniosłe to Kryszaka śpiewanie, że prawie rewolucja francuska, że prawie Robespierre, Kwiaty polskie i Tuwim - historycznie znane aplauzy, z których niestety nie da się nalać do miski bezdomnym, ani dać im mieszkania, czy pracy, nie wspominając o tych, którzy z rodzinami dogorywają na wysokich cenach prądu, gazu i żywności. Że sprawiedliwość ma być sprawiedliwa. No okay, ale jaka i czyja ta sprawiedliwość ma być sprawiedliwa? Sprawiedliwa dla Platformy, bo sądy są jej, czy dla pojedynczego powoda, który przez rok w sądzie nie może się doprosić pierwszego terminu rozprawy cywilnej i bankrutuje dlatego, że kupiec jego towaru, strategiczny kontrahent do dziś żadnej faktury nie zapłacił, a jemu poszła w pizduu płynność finansowa i możliwości. Niewidoczna tragedia w kartach Tuska na okładce Polityki, także w kampanii Platformy utraconych szans na większe poparcie. Mariusz Janicki dalej w artykule płacze wręcz, że „wyborcy mogą postrzegać tę partię (PIS) jako zdolną do wszystkiego, niepodlegającą żadnym ograniczeniom.” Kto więc tu nie wierzy w możliwości opozycji, czyżby dalej jednak nie wierzyli w nią jej wyborcy, wielokrotnie zawodząc się brakiem działań przynoszących wymierne skutki? I dalej „PIS swoim nieskrępowaniem budzi jakiś rodzaj zaufania”; taa napracował się to ma, dotrzymuje obietnic w większości. Jakiej więc klasy jest pokerzysta z najsłabszą kartą, blefujący „rase” Tusk? Czy sprawdziłby się w obecnym politycznym brydżu, gdyby miał grać z jakimkolwiek partnerem w koalicji, albo z dziadkiem, czyli bez jakiegokolwiek współgracza? W brydżu, i sportowym, i politycznym, nie okłamuje się blefowaniem ani przeciwników, ani partnera, bo się wylicytowanej stawki nie ugra, robra, czy roberka nie zrobi. Mam nadzieję, że w Konfederacji już zacierają ręce, że pokerzysta z okładki Polityki - Tusk przyjdzie na naukę brydża w każdej, wyżej wymienionej, formie u Korwina-Mikke. Nauczyłby on onego logicznego politycznego myślenia, może w nowej rzeczywistości po Komisji ds. badania wpływów rosyjskich, bez podszeptów rosyjskich agentów wpływu, czy unijnych adeptów schizy o wspólnocie europejskiej z większymi możliwościami wpływu politycznego i gospodarczego niż tego rodem z USA.

Janicki w Polityce, prawdopodobnie uznaje propozycję 800+ Kaczyńskiego za ”nieczysty chwyt rządzącej Prawicy” i dziwi się, że lud na portalach społecznościowych reaguje bardzo pozytywnie, choć słupki poparcia nie drgnęły. No, Boziu, Eureka, szansa na pełne Polaków portfele, szansa na najniższą krajową 4300peelenów, wzrost PKB na poziomie 3,5 % najwyższy w Europie, jednak na niższą inflację dającą prztyczka w nos finansowych spekulantom krajowym i zagranicznym, to jest coś! Szczęśliwa Polska? Może… Nawet puszysty kot prezesa Kaczyńskiego najpierw patrzyłby w miskę mniemam, a dopiero gdy byłby najedzony, to szedłby się przytulić, jak większość ludzi, nieprawdaż? Bo Polak jak głodny, to zły. Taka oczywistość…

Pani Lewicka w TOK FM mówi o płycie PIS z największymi przebojami przeszłości. Pewnie doskonale wie, że płyta z songs best of best może się każdemu zespołowi muzycznemu sprzedać najlepiej w życiu. „Szczęśliwej Polski już czas, takiej jaką w sercu masz (...) starczy nam serc, choć nierówno biją w nas”. Jak Jerzy Kryszak wierzę, że w najbliższych wyborach parlamentarnych Polacy zagłosują tak, jak czują, dla szansy na pełny talerz, spokój i dzięki pracy, w tym najniższym w Europie bezrobociu. Co tam, że rząd oszczędza na koszeniu poboczy przy drogach krajowych (dwa razy w roku, o wiele razy mniej niż dotychczas). Może kwietne łąki wyjdą z miejskich rabat na pobocza dróg, by cucić zapachem poszkodowanych w wypadkach drogowych wybiegającą zwierzyną, której w takiej trawie na poboczu nie widać. Rząd oszczędza również na stażach w PUP, staże dla bezrobotnych do 30 lat pojawiły się kwartał później niż w zeszłym roku, z mniejszym o wiele budżetem do aktywizacji zawodowej. Staże dla wykluczonych bezrobociem powyżej 50 lat może będą dostępne od września, żeby się za bardzo z finansowaniem nie rozpędzać, wytrzymają bez stażu i bez kasy, a jakże. Rząd także, poprzez wojewodów, oszczędza skrupulatnie na przydziale środków na dożywianie w miejskich i gminnych ośrodkach pomocy społecznej. Takiej niewiedzy na temat posiadania do dyspozycji środków na dożywianie w opiece społecznej nie spotykali potrzebujący od kilku dobrych lat. Ale na fundacje kasa jest, na billboardy o skutecznym znalezieniu kasy w szarej strefie fundusze są. Przecież wkurwionych najbiedniejszych jest już niewielu, nawet nie wiadomo czy pójdą głosować. „Jedność wróćmy i prawdziwość, niech prawo zawsze prawo znaczy”, dodałbym równe dla wszystkich kimkolwiek zawodowo i majątkowo są.

Jak w „Samych swoich” żyjemy w jednej Polsce, za miedzą mamy sąsiadów, też Polaków. Nie tłuczmy im garnków, nie obcinajmy rękawów w koszulach, porzućmy miedzowe wojenki, ale drzwi, do mieszkania w bloku czy domu w zagrodzie, jednak trzymajmy szczelnie zamknięte, gdy wychodzimy na dłużej, bo byle złodziej nie śpi i okazję może znaleźć w naszej nadmiernej ufności.

Między całkowitą ufnością a jej kompletnym brakiem idźmy jak każdemu wygodnie, być może środkiem, być może inaczej. Pamiętajmy, by nie dawać ciała, jak głosu w wyborach. Nie ufajmy pieniaczom, którym z ust się wylewa morze piany z nadmiaru, ufajmy tym, którzy chcą nam polepszyć, obserwować nasz rozwój, bogacenie się i przyklaskiwać sukcesom.

Jak w domu, wybierzmy sprytnie gdzieś daleko od liberalnej przemocy mocy pieniądza i prawicowej jedynie słusznej religii, dopuszczając inność nie stanowiącą zagrożenia dla kogokolwiek, swobodny byt i ekonomiczne uwolnienie od trosk.

Wychodzi na to, że jednak PIS dla tej wolności ekonomicznej w swojej historii rządzenia zrobił najwięcej. Dlatego nadal ma, i może do końca utrzymać, tę znaczną nad opozycją przewagę, tak mówi większość sondaży. Demokratycznie i akceptując stan rzeczy, dla niektórych niestety. Byli i są, w PIS od opozycji obecnie lepsi, pracowitsi, bardziej zaufani i bardziej wybierani po cichu, za przepierzeniem wyborczych kotar.
Przy wyborach po prostu zróbmy swoje, obojętnie czy za zgodą, czy bez niej. Idźmy tam, gdzie nas chcą, doceniają i zauważają, ale nie tam, gdzie nas lekceważą i o nas zapominają, że istniejemy.

Zróbmy w wyborach swoje.

Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności. Being There.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka