Daredevil Daredevil
1148
BLOG

O naiwności „prawicowych publicystów"

Daredevil Daredevil Polityka Obserwuj notkę 19

 

Często zachodzę w głowę, skąd w Polsce bierze się tylu naiwniaków, którzy dają się nabierać na skrajnie tanie, prymitywne, a nawet prostackie, chwyty marketingowe, – dzisiaj zwane „narracjami” – jakie od lat stosuje obecny tzw. premier. Bo musi zadziwiać łatwość, z jaką miliony Polaków nagle, na komendę, zaczynają pałać świętym oburzeniem, czy wręcz nienawiścią, wobec – kolejno – pedofilów, hazardzistów, handlarzy dopalaczami, kibiców, czy wreszcie – nieustannie od 4 lat – opozycji, której święte prawo (a nawet obowiązek) do krytykowania rządu stało się u nas niemalże zbrodnią. Tyle, że przecież mowa tu o sterowaniu emocjami, czyli o zwyczajnym wodzeniu za nos, milionów zwykłych, z reguły niemających zielonego pojęcia ani o polityce, ani o technikach medialnej manipulacji, ludzi, którzy na co dzień skupieni są tylko i wyłącznie na zapewnieniu bytu sobie i swoim bliskim. Wobec nich można zatem stosować, przynajmniej czasami, taryfę ulgową.

 

Jednak nieco inaczej sprawa wygląda w wypadku osób, które żyją z analizowania zachowań zarówno władzy, jaki i środków masowej komunikacji - czyli publicystów, niejednokrotnie o naprawdę znanych nazwiskach, w dodatku takich, którzy w powszechnej świadomości uchodzą za komentatorów prawicowych czy konserwatywnych, a więc - przynajmniej wg mnie - z definicji odpornych na nachalne manipulacje. Tymczasem okazuje się, że również wielu z nich przyznaje, że swego czasu, czyli głównie w roku 2005, głosowało na PO, przede wszystkim jako na partię liberalną gospodarczo. Publicznie, m. in. na antenie TVP Info, przyznał się do tego swego czasu Wojciech Cejrowski. W wywiadzie-rzece (i z tego, co pamiętam, w paru innych tekstach również) mówił o tym Rafał Ziemkiewicz. Dodać należy jeszcze całą grupę kojarzonych z prawicą (często, moim zdaniem, niesłusznie) publicystów, takich jak Igor Janke, Michał Szułdrzyński czy Piotr Gabryel, którzy nadal lubią się określać mianem „sierot po POPiSie”, co oznacza, że jednak jakieś, czasami spore, nadzieje pokładali w partii dowodzonej przez Donalda Tuska.

 

I dopiero to jest dla mnie prawdziwą tajemnicą. Bo jak mogło dojść do tego, że ludzie, z racji wykonywanego zawodu od ponad 20 lat bacznie przyglądający się  polskiej polityce, w której to Donald Tusk od zawsze jest aktywnym graczem (tak, myślę, że słowo „gracz” idealnie określa jego działania), nabrali się na jego konserwatywno-liberalną kreację, chociaż nigdy niczego tak naprawdę nie zrobił w celu wprowadzenia np. podatku liniowego? A przecież miał takie możliwości w ciągu tych 22 lat wielokrotnie, zwłaszcza jako przedstawiciel partii, która desygnowała Jana Krzysztofa Bieleckiego na stanowisko premiera. Wiarygodność Tuska jako ekonomicznego liberała jest zatem, i to od dawna, zerowa. Tym gorzej wygląda wiarygodność obecnego tzw. premiera jako zwolennika obyczajowego konserwatyzmu, którym stał się zaskakująco szybko w latach 2004-2005 (tu wystarczy przypomnieć wręcz groteskowy ślub kościelny, którego przewodniczący PO nagle zapragnął po 20 latach życia z matką swych dzieci w związku nieformalnym; kampania prezydencka, wg jego własnych zapewnień, nie miała z tym, rzecz jasna, nic wspólnego). Jednak sprawą całkowicie przesądzającą kompletną fałszywość czy dwulicowość Donalda Tuska - i jako polityka, i jako człowieka – jest jego pamiętny, nader aktywny udział w antydemokratycznym, probolszewickim puczu z 4 czerwca 1992 roku („Panowie, policzmy głosy”).

 

Zatem powtarzam: o ile jestem w stanie zrozumieć tzw. prostego człowieka, który w latach 2005-2007 dał sobie wmówić, że założyciel Platformy jest na naszej scenie politycznej kimś w rodzaju dziewicy orleańskiej, to jednak zawodowych analityków czy publicystów, którzy przyczynili się do tego, że rządzi nami obecnie parodia polityka, nie usprawiedliwia nic. Bo skoro o wszystkich (czyli zaledwie paru z bardzo długiej listy) wymienionych powyżej przykładach obnażających skrajny koniunkturalizm i oportunizm Donalda Tuska, wiedziałem ja, szaraczek, to czy nie wiedzieli o nich pp. Ziemkiewicz, Cejrowski czy Janke? Powinni zatem mieć świadomość, że w dużej mierze, to właśnie takim osobom jak oni, zawdzięczamy obecną bardzo szybką degradację naszego Państwa, w każdej właściwie dziedzinie. A mnie, wielbicielowi talentów Rafała Ziemkiewicza i Wojciecha Cejrowskiego, jest z tego powodu po prostu zwyczajnie, po ludzku przykro.

Daredevil
O mnie Daredevil

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka