Trzeba mieć naprawdę złą wolę, żeby nie widzieć jakim dyplomatycznym dysonansem poznawczym i mysiązbrodnią byłoby pozostawienie w domu dwóch najbardziej dzisiaj rozpoznawalnych dyktatorów świata: Kaddafiego i Mubaraka. My sami też mamy takiego żyjącego w luksusie, pobierającego miesięcznie 10 000 zł generalskiej emeryturki z naszych oszczędności zgromadzonych w OFE, oskarżanego o antysemityzm i nienawiść do Polaków Wojtka Jaruzelskiego. Wszyscy oni wielokrotnie za życia spotykali się z JP2, byli świadkami w procesie beatyfikacyjnym, więc zasługują na miejsca w pierwszym rzędzie, gdzie najbliżej do ołtarza i kamer.
Nasz Wojtek Jaruzelski jak przystało na byłego dyktatora zaraz po utracie władzy praktycznie wniebowstąpił i podobnie jak Rywin z czasów „lub czasopisma”, „nic nie pamięta”. Jak na błogosławionego za życia przystało kojarzy tylko to co dobre, czyli pamięta np. spotkania ze świętym JP2 czy Jurkiem Urbanem. W jakim kontekście i w jakim charakterze spotykał się z człowiekiem, na którego życie zamach przeprowadziła Moskwa w 1981 roku prawdopodobnie przy udziale lub z pomocą naszych rodzimych służb specjalnej troski, tego już niestety biedaczysko nie pamięta. Wniebowstąpienie uszkodziło mu pamięć zaś wyostrzyło wzrok i zmysł dobrego smaku.
Przykładem takiego dobrego smaku z pewnością byłoby umieszczenie w samolocie Komorowskiego każdego dyktatora, który zapragnie razem z rodziną Komorowskiego, Wajdy Owsiaka wniebowstąpić w Watykanie na mogile JP2. Aby ich podróży nadać głębszy sens, proponuję zabrać na pokładzie nieżyjących wielkich nieobecnych, którzy również spotykali się za życia z urzędującym Papieżem. Martwi ale wciąż żywi Stalin, Lenin, Hitler albo Ali Agca czy skandalista Wojtek Jaruzelski pomimo oskarżeń o antysemityzm mają prawo przeżywać wniebowstąpienie.
Niech lecą wszyscy razem: Wojtek, Jurek, Bronek, Władymir, Adolf i Józef...najlepiej Tu-154. Jesteście na dobrym kursie i na dobrej ścieżce.