Projekt ustawy dopuszczającej w Polsce ubój rytualny został odrzucony przez Sejm i to właściwie wszystko, co w tej sprawie wiemy na pewno. Jeśli bowiem ktoś zapyta, czy obecnie w Polsce ubój rytualny jest prawnie dopuszczalny, czy też nie, to odpowiedzi jednoznacznej zapewne nie uzyska.
Obowiązująca ustawa z 21 sierpnia 1997 roku o ochronie zwierzątw art. 34 mówi, jak powinna wyglądać procedura uboju. Przepis zakłada, że przed uśmierceniem (zarówno w ubojni - w przypadku zwierzęcia kręgowego, jak i w tzw. uboju domowym - w przypadku zwierzęcia kopytnego) zwierzę powinno zostać pozbawione świadomości. Mogłoby się wydawać, że takie brzmienie ustawy wyłącza możliwość uboju rytualnego, nawet w przypadku uboju dokonywanego przez gminy wyznaniowe, nie w sposób przemysłowy.
Obok ustawy o ochronie zwierząt obowiązuje jednak także ustawa z 20 lutego 1997 r. o stosunku Państwa do gmin wyznaniowych żydowskich w Rzeczypospolitej Polskiej. W art. 9 ust. 2 ustawa mówi, iż gminy żydowskie dbają o zaopatrzenie w koszerną żywność, o stołówki i łaźnie rytualne oraz o ubój rytualny.
Ale co to znaczy „dbają” o ubój rytualny? Niektórzy komentatorzy są zdania, iż chodzi po prostu o uznanie przez ustawodawcę dopuszczalności takiej formy uboju. Ale można przecież bronić stanowiska, iż gminy żydowskie mogą dbać o zaopatrzenie w żywność koszerną poprzez jej import z krajów, gdzie ubój rytualny jest dozwolony.
Z punktu widzenia usytuowania w hierarchii źródeł prawa ustawa o stosunku Państwa do gmin wyznaniowych żydowskich w RP nie jest ani gorsza, ani lepsza od ustawy o ochronie zwierząt. Jest za to ustawą wcześniejszą. Czy zatem ustawa o ochronie zwierząt, jak prawo późniejsze, deroguje prawo wcześniejsze? Być może. Dlaczego jednak ustawodawca nie napisał o tym w przepisach wprowadzających ustawę o ochronie zwierząt? Zapomniał? A może właśnie chciał, aby przepisy pozwalające na ubój rytualny nadal obowiązywały?
Przypominam, że - jakkolwiek groteskowo by to nie brzmiało w odniesieniu do stanu naszego państwa - obowiązuje założenie o racjonalności ustawodawcy.
W pewnym momencie, być może zdając sobie sprawę z niejednoznaczności przepisów, a może po prostu ulegając namowom lobbystów, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi podjął próbę „wyprostowania” kwestii uboju rytualnego w drodze rozporządzenia wykonawczego do art. 34 ustawy o ochronie zwierząt. Tym samym do ustawy zakazującej uboju rytualnego wydano rozporządzenia pozwalające na ubój rytualny „zgodnie z obyczajami religijnymi zarejestrowanych związków wyznaniowych”. Taka konstrukcja prawna, pochodząca jak się zdaje z tej samej szkoły legislacyjnej co przedwojenny okólnik premiera Sławoja – Składkowskiego zmieniający Konstytucję, została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny, który wyrokiem z dnia 27 listopada 2012 rokuuznał, iż rozporządzenie w zakresie dopuszczalności uboju rytualnego jest niezgodne z ustawą i przestaje obowiązywać z końcem 2012 roku.
Mamy więc jedną ustawę, która uboju rytualnego zabrania i drugą, która taki ubój może dopuszcza, a może nie. Do tego dochodzi Konstytucja, która pozwala na ograniczenie wolności uzewnętrzniania religii tylko wtedy, gdy jest to konieczne dla ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób; nie ma w tym katalogu ochrony zwierząt. Oraz przepisy karne ustawy o ochronie zwierząt, która za dokonanie uboju zwierzęcia z naruszeniem określonej w ustawie procedury przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Wiele już powiedziano i napisano o skandalu związanym ze sprawą uboju rytualnego, o podziałach wewnątrz krajowej sceny politycznej i o reakcjach Żydów i muzułmanów. Warto jednak pamiętać, że u źródeł całego zamieszania leży partactwo legislacyjne naszych pożal się Boże przedstawicieli. Takich i jeszcze gorszych bubli prawnych jest zapewne dużo więcej, ale w przypadku uboju rytualnego niekompetencja legislatorów spowodowała dodatkowo nadepnięcie na odcisk potężnym grupom nacisku.