Ciekawie się dziś zrobiło po wyborze nowego szefa ludowców. Waldemar Pawlak, który z przerwą przewodniczył Polskiemu Stronnictwu Ludowemu przez 13 lat został decyzją kongresu zastąpiony przez Janusza Piechocińskiego. Stało się to przewagą 17 głosów.
Tuż po wyborze Pawlak zapowiedział rezygnację ze stanowiska wicepremiera i ministra gospodarki. Natomiast Piechociński zapowiedział, że do rządu nie wejdzie.
Mamy, więc zachwianie na linii całego politycznego układu.
Piechociński powiedział, że wraz z Tuskiem przekona Pawlaka, aby tkwił i trwał w tym rządzie. Oznacza to jedno, że nowy lider nie chce reklamować swoją twarzą dotychczasowych poczynań władzy, a rolę Pawlaka widzi w utrzymaniu wpływów PSL bez udziału partii, której teraz przewodzi.
Stare powiedzenie mówi, że nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka.
Jakkolwiek by nie spojrzeć na sprawę to rola główej postaci z nocnej zmiany jest dziś bardzo trudna, bo z jednej strony jest członkiem PSL, z drugiej wicepremierem, ale trudno nie zauważyć, że zrobiono po raz kolejny z niego tarczę. Kiedyś Wałęsa, a dziś jego własna partia.
Jak teraz się zachowa? Platformie nie będzie potrzebny, bo ta potrzebuje siły, a nie słabej jednostki.