Firmus Piett Firmus Piett
528
BLOG

PiS po Wałbrzychu: Nie wszystko stracone.

Firmus Piett Firmus Piett Polityka Obserwuj notkę 5

 

PiS poniosło w Wałbrzychu zdecydowaną porażkę. Wynik kandydata partii Jarosława Kaczyńskiego na poziomie 5% można uznać za słaby nawet w kontekście braku lokalnych struktur i mizernych efektów (z pewnymi wyjątkami) osiąganych od lat w całym regionie. Po przeanalizowaniu wyników widać także wyraźnie – i to politykom tej partii powinno dać wiele do myślenia, że nie udało się nawet zmobilizować przynajmniej połowy elektoratu Jarosława Kaczyńskiego z I tury wyborów prezydenckich, kiedy uzyskał on Wałbrzychu ponad 11 tys. głosów (w II turze ponad 15 tys.). W trakcie głosowania 7 sierpnia (mimo teorii o zdecydowanym i zdyscyplinowanym elektoracie) kandydat PiS uzyskał zaledwie 2 tys. głosów (kandydat PO ponad 20 tys.), przy frekwencji 41% (w trakcie wyborów prezydenckich nie była znacząco wyższa, bowiem wyniosła 48%).
 
Co było przyczyną tak słabego wyniku? Pomijając zagadkowe zmiany preferencji wyborców w wałbrzyskich „enklawach” PiS ( np. obwód 67, gdzie 4.07.2010: Kaczyński otrzymał 75%, Komorowski 25%, a 7.08.2011: kand. PiS dostał już tylko 20%, kand. PO 71%, czy obwód 36, gdzie 4.07.2010 Kaczyński dostał 42%, Komorowski 58%, a 7.08.2011: kand. PiS dostał zaledwie 1,58%, przy 47% kandydata PO), głównym powodem w mojej opinii była słabość wystawionego kandydata. Wiek 27 lat, to chyba jednak trochę za mało aby wzbudzić zaufanie wyborców. Szefowanie dużemu, 120-tys. miastu w żadnym wypadku nie powinno być początkiem kariery, polem „sprawdzania się” kandydata, ale jej ukoronowaniem. Nie dziwię się mieszkańcom Wałbrzycha, że nie chcieli głosować na kogoś tak młodego i niedoświadczonego.
 
Wydaje mi się, że jeśli PiS nie ma w regionie odpowiednich struktur i osób, to trzeba było zastosować „wariant Gosiewskiego”, czyli jakąś znaną i solidną osobę z zewnątrz upoważnić do budowy partii w regionie i przekonać mieszkańców, że można władzę sprawować inaczej niż to robi od kilkunastu lat duopol SLD/PO. Potencjał jest. Gdyby lokalny PiS w wyborach samorządowych powtórzył wynik Jarosława Kaczyńskiego z I tury wyborów prezydenckich, kandydat PO nie zostałby wybrany już w pierwszym głosowaniu – i samo to można by wtedy uznać za spory sukces. Nie jest też tak źle, jak wieszczą najostrzejsi przeciwnicy PiS. Nie ma „kompromitacji”, bowiem przegrana z kimś kto nie gra fair nie jest kompromitującą klęską. Należy też pamiętać, że kandydat PO nie był formalnie reprezentantem partii Tuska, ale „kandydatem niezależnym”, do tego znanym w mieście lekarzem. Od znajomych z Wałbrzycha wiem, iż były nawet momenty, w których próbował się on od popierającej go partii dystansować. Zwykli wyborcy mogli nawet nie wiedzieć, że głosując na Szełemeja wspierają PO.
 
Jeśli władze PiS wyciągną wnioski z przegranej w Wałbrzychu, taka sytuacja w wyborach parlamentarnych już się nie powtórzy.

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka