Zachowanie PIS-u na wieść o terminie prezydenckich wyborów przypominają zachowanie tanecznicy, co w tańcu przeszkadzał jej rąbek spódnicy.
Politycy tej partii już dawno przekroczyli granice śmieszności, ale w przypadku ogłoszonego terminu wyborów osiągnęli jej szczyt. Tak nazwał decyzję marszałka sejmu o terminie wyborów Mariusz Błaszczak:
- „…marszałek Sikorski nie potrafił odpowiedzieć, dlaczego nie jest to 17 maja. Chodziło o to, żeby dać urzędującemu prezydentowi większą szansę na dobry wynik. Tym razem Sikorski się przeliczył, 24 maja w drugiej turze wygra Andrzej Duda”.
A śmieszność jest w tym, że w jednej wypowiedzi p. Błaszczak zarówno krytykuje termin wyborów jak i cieszy się, że taki kalendarz wyborczy daje wygraną Andrzejowi Dudzie w drugiej turze. Ale żeby było jeszcze śmieszniej to w kolejnym zdaniu niweczy swoją wiarę w zwycięstwo kandydata PIS grzmiąc:
- „Tej władzy brakuje przyzwoitości. Dlatego nie wybrano neutralnej daty”.
(http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wybory-prezydenckie-10-maja-blaszczak-data-zostala-ustalona-zgodnie-z-kalendarzem/1py7e)
Jak odebrać taką reakcję przewodniczącego klubu parlamentarnego PIS. No chyba tylko tak, że jest to nieudolne asekuranctwo retoryki tej wypowiedzi.
Jak wygra wybory Piotr Duda, p. Błaszczak powie: a nie mówiłem, że termin 10 maja nie pomoże Komorowskiemu i w drugiej turze wygra Duda! A jak Duda przegra to powie: przecież mówiłem, że termin 10 maja wybrał marszałek Sikorski specjalnie żeby zwiększyć szansę wyborczą Komorowskiego! Miałem też rację, że tej władzy z PO brakuje przyzwoitości.
Intencją notki było satyryczne skomentowanie śmieszności takiego zachowania ważnego polityka PIS-u, tymczasem wyszło, że ta reakcja to paniczny strach przed klęską wyborczą kandydata PIS w starciu z obecnym prezydentem Bronisławem Komorowskim.
Sam jestem ciekawy czy moje przewidywania się sprawdzą. Zobaczymy!