W ostatnich wyborach ponad 1,1 mln osób zgłosiło zmianę miejsca zamieszkania by móc zagłosować poza stałym miejscem zamieszkania, to bardzo duża liczba. Dziś niektórzy zastanawiają się czy nie nie mogło dojść tu do fraudu i pojedyncze zgłoszenie nie mogło posłużyć do oddania w oparciu o nie kilku głosów. To pierwsza kwestia, którą chciałbym poruszyć.
Rozumiem, że człowiek przedstawia OKW taki papier i zostaje dopisany do listy wyborczej w tej komisji i oddaje głos, zatem ślad po tym głosowaniu zostaje w postaci jego danych na liście -dodatkowo.Nic mi nie wiadomo, czy to zaświadczenie delikwentowi jest zabierane czy nie?
Zatem Teraz PKW powinna zweryfikować ( zakładam, że problem został jej zgłoszony-ponowne wykorzystywanie zaświadczeń) czy ilość wydanych zaświadczeń jest mniejsza lub równa ilości głosów oddany w oparciu o nie w OKW na terenie RP( czy tylko RP?)
Jeśli odpowiedź na powyższe jest nieprawdziwa, zatem mamy faktycznie do czynienia z wyborczym fraudem. Wówczas należy oszacować jakiej wielkości jest ten "gap" różnica, bo jeśli to idzie w tysiące to byłby asumpt by wybory uznać za sfałszowane...
Druga kwestia ( może być powiązana z tę powyższą) to kolejki do OKW po 21:00 15.10.2023, u mnie na Bemowie taka kolejka po 21:00 się wiła, Według mnie coś tu nie gra? Nie idzie się do lokalu wyborczego na ostatnią chwilę, dajmy na to na pół godziny przed zamknięciem OKW.We Wrocławiu w jednej z takich komisji głosowanie odbywało się do 03:00 w nocy -sic, I to już po ogłoszeniu wyniku Exit Poll.
Zdaję sobie sprawę z determinacji totalnej opozycji by rozbić w pył PiS i pogonić jak to mówią młodzi tych leśnych dziadków, ale byłbym zdziwiony gdyby to się tak odbyło.Przedstawiam jedynie swe wątpliwości, bo przecież w tych komisjach byli też mężowie zaufania z ramienia PiS i powinni na ten proceder zwrócić uwagę. To ważne, żeby bowiem ta wysoka wyborcza frekwencja nie przysłoniła nam jej innej optyki niż tej związanej z udanym, ze względu na frekwencję świętem demokracji...
