głos wołającego na pustyni głos wołającego na pustyni
1614
BLOG

W Sercu Polski - Warszawa, 9-10 kwietnia 2011

głos wołającego na pustyni głos wołającego na pustyni Polityka Obserwuj notkę 24

 

W swojej poprzedniej notce (250 km do Serca Polski) pisałem o trzech motywach mojej wyprawy do Warszawy. Jednym z nich było uczczenie ofiar Katastrofy Smoleńskiej. W sobotnie popołudnie udałem się na Wojskowe Powązki, aby oddać cześć poległym. Pomodliłem się nad ich grobami, zapaliłem znicz przy pomniku ofiar. Sam monument wywołał we mnie dziwne uczucie. Jest wielki, wręcz przytłaczający. Nie wiem, co ma symbolizować – złamane skrzydło? Nie kojarzy się z nim wcale. Wg mnie to raczej alegoria rozłamu w społeczeństwie...

Kolejnym celem mojego pobytu w Warszawie był protest pod rosyjską ambasadą przeciwko zawłaszczeniu przez Rosję własności Państwa Polskiego (szczątków samolotu, a w szczególności czarnych skrzynek), przeciwko rosyjskim manipulacjom i kłamstwom (raport MAK, rosyjskie konferencje prasowe) oraz przeciwko utrudnianiu śledztwa (nierealizowanie polskich wniosków o pomoc prawną). Dopiero podczas manifestacji dowiedziałem się o podmianie tablic w Smoleńsku, przeciwko czemu również wyraziłem sprzeciw.

Ludzi było sporo, nie jestem bywalcem wieców, więc trudno mi oszacować liczbę uczestników. Głos nasz był dla Rosjan w ambasadzie słyszalny, nasz przekaz na pewno do nich dotarł.

Zauważyłem w tłumie dwie szczególne osoby - bohaterów jednego z filmów o Katastrofie Smoleńskiej (jednego z tych, które nie zostały wyemitowane w TV). Osoby te były "incognito" – prawdopodobnie nie chciały być rozpoznane. Miałem ochotę podejść do nich i po prostu uścisnąć im dłonie, ale nie zrobiłem tego, aby ich nie zdekonspirować :-) Celowo nie podaję ich nazwisk nawet dzisiaj – uczestnictwo w tego typu proteście mogłoby im w przyszłości w jakiś sposób zaszkodzić w karierze politycznej lub dyplomatycznej... Osoby te widziałem również w niedzielę na Krakowskim Przedmieściu. Pozdrawiam je serdecznie.

W niedzielę przybyłem na Krakowskie Przedmieście aby wspominać tragicznie zmarłych (w szczególności ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego), aby wyrazić swój sprzeciw przeciwko działaniom (a raczej braku działań!) polskiego rządu i prezydenta zmierzającym do wyjaśnienia Tragedii Smoleńskiej, a także przeciwko sprowadzania przez nich naszej Ojczyzny do roli rosyjskiego wasala.

Szedłem wraz z żoną na Krakowskie Przedmieście ulicą Oboźną, niosłem zwiniętą jeszcze flagę polską. Mijaliśmy ok 40-letniego pana, porządnie ubranego, z teczką w dłoni, który przechodząc obok nas wycedził: „patrioci, k**wa!”. Tak rozpoczęły się nasze niedzielne uroczystości...

W Sercu Polski byłem od ok 8:30 do 14 i później od 16 do końca Marszu Pamięci. Byłem zbudowany liczbą ludzi (zwiększała się ona z upływem czasu, a kulminacja była chyba podczas wieczornego marszu), ale przede wszystkim różnorodnością wiekową. Widziałem wiele małych dzieci, trzymanych przez rodziców „na barana”, były dzieci we wózkach. Cieszył widok całych rodzin. Jest nadzieja, że kolejne pokolenia otrzymają w darze od swych rodziców ziarno patriotyzmu, które w nich zakiełkuje i w przyszłości zakwitnie. Sporo było młodzieży szkolnej, ale spodziewałem się większej liczby studentów – tu się troszkę rozczarowałem. Dopisało moje pokolenie, 30-parolatków. Byli ludzie w średnim wieku, wielu ludzi starszych. Cieszę się z tej różnorodności, bo ona zadaje kłam mitowi „moherowego beretu”.

Innym kłamstwem jest szufladkowanie uczestników obchodów Rocznicy jako sympatyków (fanatyków?!) PiS-u. Uważam, że to świadome działanie, które ma na celu wmówienie milczącej i obojętnej większości społeczeństwa, że Katastrofa Smoleńska to domena grupy oszołomów od Kaczyńskiego i Macierewicza, a więc wmówienie im, że sprawa jest niewarta ich zainteresowania. O szerokim zakresie poglądów społeczno-politycznych ludzi z Krakowskiego Przedmieścia pisał w jednej ze swoich notek Pan Redaktor Terlikowski. Ja jestem dowodem na to, że nie trzeba być miłośnikiem PiS-u, aby czuć potrzebę uczczenia pamięci zmarłych poległych na służbie Ojczyźnie, aby czuć potrzebę wspólnoty z ludźmi, dla których Polska jest czymś bardzo ważnym, dla których upokarzanie Polski jest pluciem im w twarz, każdemu z osobna. Będąc na Krakowskim Przedmieściu zawiązywało się więź z ludźmi, których widzi się pierwszy i pewnie jedyny raz w życiu. Tę wspólnotę ludzi w różnym wieku, z różnych zakątków kraju (i spoza jego granic), o różnych poglądach politycznych łączy miłość do Rzeczypospolitej. W niedzielę na Krakowskim Przedmieściu biło Serce Polski!

Oczywiście nie sposób odnieść wrażenia, że obchody Rocznicy (organizowanej formalnie przez środowisko Gazety Polskiej) były bardzo silnie powiązane z partią Prawo i Sprawiedliwość. Znicze i kwiaty odbierali za barierkami parlamentarzyści PiS, w Sali Kongresowej spotkało się środowisko bliskie PiS, podczas wiecu zabierał głos prezes PiS, można by rzec: wszędzie PiS! Ale czy można się temu dziwić? Czy są w polskim parlamencie inne partie, które tak zdecydowanie naciskają na wyjaśnienie Tragedii Smoleńskiej, które twardo domagają się zwrotu dowodów, które protestują przeciwko spolegliwości wobec Rosji, które postulują powstanie z kolan w relacjach z Rosją? Dla mnie oczywistą sprawą jest, że jedyną partią parlamentarną, która mogła być obecna przez Pałacem Prezydenckim jest PiS. Mogłoby pojawić się kilka osób z PJN (byłych współpracowników ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego) gdyby nie to, że ugrupowanie to za główny cel postawiło sobie atakowanie Jarosława Kaczyńskiego, a więc Tragedia Smoleńska zeszła na dalszy plan.

Muszę wspomnieć o kwestii, która początkowo mnie zirytowała. Otóż pojawiały się osoby, które rozdawały całe palety zniczy, aby ludzie zapalali i podawali posłom za barierki. W pierwszej chwili pomyślałem, że to sztuczne i zakrawa na manipulację. Mimo to zacząłem zapalać lampiony (jako jeden z nielicznych w najbliższym otoczeniu miałem zapałki) i rozdawać je. Me zastrzeżenia szybko zniknęły, gdy ludzie zaczęli pytać, ile kosztują. Pytali ile kosztują! Zrozumiałem, że oni chcą te znicze KUPIĆ, a więc może nie przynieśli swojego znicza, może zapomnieli, ale to ICH WOLĄ jest złożenie zapalonej lampki i w ten sposób oddanie hołdu zmarłym – o manipulacji nie mogło więc być mowy.

Nie mam cienia wątpliwości, że wśród zgromadzonych ludzi byli... sabotażyści. Zapalając znicze (a było ich sporo – pewnie kilkadziesiąt) podchodziły jakieś osoby i oznajmiały: „można podawać niezapalone”. Jednak ja zachowałem czujność i odpowiadałem, że muszą być zapalone i robiłem swoje. Nietrudno sobie wyobrazić, że zapalanie takiej ilości zniczy zajmuje sporo czasu i kilku posłów nie mogłoby się tym zajmować nie zaniedbując odbierania kwiatów i innych zniczy podawanych przez zgromadzonych. Może nieświadomie kładliby niezapalone znicze, które później służby miejskie mogłyby spokojnie sprzątnąć jako wypalone... Uznałem, że znicze muszą być już zapalone w momencie przekazywania parlamentarzystom.

Zwieńczeniem obchodów rocznicy Tragedii Smoleńskiej była Msza Św. Tłumy oczywiście nie pomieściły się w archikatedrze, więc większość zgromadzonych brała udział w nabożeństwie stojąc na zewnątrz. Później odbył się Marsz Pamięci, w którym udział wzięły nieprzebrane masy ludzi. Wielkie wrażenie zrobiły na mnie świetlne obrazy ś.p. Pary Prezydenckiej oraz śp. gen. Błasika i ś.p. mjr Protasiuka. Po kończących marsz przemowach udałem się z żoną do samochodu.

Bardzo się cieszę, że - mimo chłodu, przenikliwego wiatru i dokuczającego sporadycznie deszczu – wziąłem udział w uroczystościach rocznicowych. Zrealizowałem trzy cele mej podróży, a ponadto przekonałem się, że jest wielu ludzi, dla których dobro Polski jest priorytetem, dla których wyjaśnienie katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku jest sprawą najwyższej wagi, którzy nie wstydzą się polskiej flagi i polskiego hymnu, którzy swoją obecnością pokazali, że mają w sercach wyryte trzy słowa: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Cieszę się, że dane mi było być w Sercu Polski!

FOTORELACJA: W Sercu Polski - Warszawa, 9-10 kwietnia 2011

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka