- Będzie pan jadł tę bułkę? - do dziadka siedzącego na ławeczce przemówił znienacka latynos - Teraz? Jakby nigdy nic?!
- No, będę... - odpowiedział zmieszany senior i już zamierzał się na pierwszy kęs.
- A dlaczego pan nie wiesz, co ja zrobiłem? - latynos przysiadł się nieproszony, przewracając termosik w staromodną kratę. - Dlaczego pan nie wiesz co jutro mamy za dzień i dlaczego ja najlepiej go uczczę na czczo. I w akompaniamencie dźwięków młodzieży, a nie starego ścierwowatego jęczenia pisiorskiego! Młodym kazałem, zarapowali i wydałem płytę. Uczciłem Smoleńsk a ty pewnie, dziadku, nawet nie wiesz jak świętować ten iwent, co?!
- Ale co pan... o co panu?... A idź pan w cholerę! - oburzył się przymusowy rozmówca, próbując zrzucić natręta z ławki.
- Zastanów się nad sobą. Czy kochasz Polskę. Tak głęboko. Prawdziwie. Czy kręci ci się łza, jak mnie, kiedy spoglądam na wierzby i brzozy, pochylone... Czy jest dla ciebie najważniejsza! Dla mnie Polska jest najważniejsza, staruszku. - ze łzami w oczach recytował latynos.
- Da mi pan zjeść bułkę, czy mam wołać policję? - nie wytrzymał staruszek.
Don Miguel tylko spojrzał na niego przymrużonymi lisio oczyma przez kilka sekund w milczeniu, wstał bez słowa i oddalił się. Staruszek widział jeszcze, jak latynos wyciąga wielką komórkę i mówi: "Kaman, no nie bądź taki soł okrutny i podpisz się za mnie. Euraski nie rosną na drzewach. Za jakieś dwie godzinki wpadnę na Wiejską, zrobię o tobie rikoll podczas setki dla tefałenu a komu by się chciało robić risercz signaczur? Kaman, kolego...".
Dziadek zjadł bułkę, popił gorącą herbatą i poszedł do domu. Niestety nikt z jego bliskich nie zginął w Smoleńsku.