Byłem dziś na pogrzebie mojej parafianki, śp. Pani Urszuli. Bardzo dobra kobieta, co potwierdzała liczba ok. 60-ciu zamówionych Mszy w Jej intencji.
Szedłem przy końcu konduktu i mimowolnie słyszałem jak jeden z żałobników informował drugiego, że po pogrzebie się spieszy na manifestację w obronie demokracji. Indagowany odpowiedział, by się dobrze zastanowił, bo to się nie spodoba Jarosławowi.
- A skąd Jarosław będzie wiedział?
- On to widzi! I nie będzie z ciebie zadowolony.
Przyszła mi taka rafleksja - Nie uwierzą Jarosławowi w szczerą chęć budowania Polski dla jej obywateli, dopóki nie dotrze do szerokich mas prawda o tym, co planowali razem ze śp. Prezydentem, oraz w jaki sposób i przez kogo to zostało przerwane.
Po pogrzebie poszedłem do biura, by przygotować modlitwę wiernych na dwie jutrzejsze Msze za Ojczyznę i obejrzeć sobie film "List z Polski", który zaczyna się takimi słowami:
„9 sierpnia 2010 r. Kraków. Witajcie Przyjaciele! Piszę do Was ten list z Krakowa, z Polski. Najprawdopodobniej, po tym jak przeczytacie mój list, dojdziecie do wniosku, że jestem szalony, albo, przynajmniej, że wszystko w tym liście jest niedorzeczne. I wiecie co? Mam nawet nadzieję, że macie rację, a wszystko w tym liście jest halucynacją, lub, w najgorszym przypadku, koszmarem. Mimo to, obecnie, ja sam oraz większość moich rodaków jesteśmy głęboko zaniepokojeni i niepewni. Może historia udowodni, że nasze obawy są fałszywe. Ale my mamy naturalną tendencję do paranoi, która jest częścią naszej polskiej duszy. Może. Mam taką nadzieję. Ale teraz pozwólcie mi powiedzieć o moich obawach. Zaczęły się 10 kwietnia.”
Jakże aktualne są te słowa! Dedykuję je tym wszystkim Solidarnościowcom, którzy oszaleli dziś na punkcie obrony demokracji.