Marcin Horała Marcin Horała
182
BLOG

Psi problem

Marcin Horała Marcin Horała Polityka Obserwuj notkę 1

 Czasami ta świeża mieszczańskość daje o sobie znać w życiowych drobiazgach - ot chociażby problemie, który polskie miasta mają z psami.

Rolnik nie będzie przecież biegał po polu i zbierał krowie placki, a leśnik nie chodzi po lesie z torbą i łopatką szukając sarnich bobków. Niestety wielu umyka, że miejski trawnik, a często nawet chodnik, to miejsce zdecydowanie częściej uczęszczane i kupy tam pozostawione przez żywy inwentarz należałoby posprzątać.

W ogóle w obejściu pies musi być, obszczeka obcego, odstraszy łobuzów itp. Zasadniczo im większy i groźniej wyglądający tym lepiej. I tu znów świadomości wielu umyka, że mieszkanie na czwartym piętrze bez windy to nie dom z obejściem, gdzie pies może biegać jak chce. I im większy pies, tym zazwyczaj większe ma potrzeby ruchowe i tym większej potrzebuje przestrzeni. Niestety smutną tradycją polskich blokowisk są psy wyjące całymi dniami, zamknięte w klaustrofobicznej – z ich punkt widzenia – przestrzeni. Tudzież widok kobiet, czy osób starszych szarpiących się na smyczy z wielkim psem, nad którym ewidentnie nie panują.

Widać chyba powolne zmiany na lepsze w kwestii dostosowania rozmiaru psa do warunków tudzież krytycznej refleksji nad tym, czy warunki mieszkaniowe i tryb życia są odpowiednie, by w ogóle posiadać psa. Natomiast psia kupa nadal niepodzielnie panuje na trawnikach, a często i chodnikach czy placach zabaw (swego czasu wręcz zaniemówiłem obserwując właściciela, który swojego psa grzecznie prowadzi na smyczy do ogrodzonego placu zabaw, po to by tamże pies mógł się swobodnie wybiegać i załatwić swoje potrzeby naturalne).

Niestety problem nie leży tu w lokalnym prawodawstwie. Zazwyczaj jest ono nawet zbyt restrykcyjne. Np. w moim mieście istnieje nie tylko obowiązek sprzątania psich odchodów i zakaz wyprowadzania psów na tereny placów zabaw, ale również obowiązek wyprowadzania ich na smyczy i w kagańcu jednocześnie. Teoretycznie więc pies nie ma prawa nigdy swobodnie pobiegać (która to regulacja na szczęście pozostaje w praktyce martwa, niestety do spółki z obowiązkiem sprzątania).

Potrzebna jest więc zmiana mentalności, a tą wymusić można tylko dwojakiego rodzaju działaniem – „marchewką” w postaci społecznych akcji informacyjnych, dystrybucji torebek na odchody, wyznaczaniem wydzielonych psich wybiegów. Ale jak pokazują przykłady licznych polskich miast próbujących owych „marchewek” nie obędzie się i bez solidnego „kija”. To znaczy najpierw krytycznego przeglądu lokalnej regulacji porządkowej, tak aby usunąć z niej zapisy absurdalnie restrykcyjne – a następnie realnego egzekwowania pozostałych, sensownych, zakazów i nakazów (w tym masowe mandatowanie właścicieli nie sprzątających po psach).

Tekst ukazał się na portalu stefczyk.info

Z wykształcenia prawnik i politolog. Z zawodu specjalista organizacji zarządzania procesowego i zarządzania projektami. Z zamiłowania samorządowiec i publicysta. Radny miasta Gdyni, ekspert Fundacji Republikańskiej, przewodniczący Zarządu Powiatowego PiS w Gdyni. Zamierzam kandydować na urząd prezydenta miasta Gdyni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka