Imrahil Imrahil
188
BLOG

O euro, Kaddafim i kontrrewolucji

Imrahil Imrahil Polityka Obserwuj notkę 2

Oglądałem dziś rano wystąpienie Jerzego Buzka na otwarcie konferencji ekonomicznej organizowanej przez NBP. Tezą tego wystąpienia było udowodnienie, że Europy w sensie gospodarczym nie spotkało nigdy jeszcze nic tak wspaniałego jak wspólna waluta. A zatem, mówił przewodniczący Parlamentu Europejskiego, powinniśmy jej bronić. Ta sama siła, która obaliła komunizm, ocali dziś kapitalizm, powtarzał.

Jestem pewien, iż na tej konferencji przekonani będą przekonywać jeszcze bardziej przekonanych. Nie wierzę w to, by wystąpił na niej ktokolwiek, kto poddałby w wątpliwość sens wspólnej waluty. I to nie dlatego, że nikt tak nie myśli. Co jakiś czas media donosiły, że poszczególne kraje strefy euro na serio (choć potajemnie) przygotowują scenariusze powrotu do własnej waluty. To, że wprowadzenie euro jest przedwczesne można było przewidzieć od początku. Wiele lat temu niebędący ekonomistą Władimir Bukowski porównał wprowadzenie euro zarówno w Niemczech jak i w Grecji do próby leczenia chorych w szpitalu na podstawie średniej ich temperatur: jeden będzie miał 40 st. C,, drugi 33 st. C (bo już zmarł) a zatem średnio będą zdrowi. I to porównanie się sprawdziło dosłownie.

Ale kwestia euro nie jest kwestią ekonomiczną. Gdyby było, to nigdy by go nie wprowadzono, albo zastanawiałoby się obecne, jak się ze wspólnej waluty wycofać. Euro jest kwestią polityczno-ideologiczną. Dlatego oficjalnie nikt nie powie na ten temat złego słowa. Dlatego wbrew faktom wszyscy będą tłumaczyć, że wspólna waluta dla kilkunastu samodzielnych gospodarek na różnym poziomie rozwoju, nie tylko ma przyszłość, ale i obecnie jest najlepszym rozwiązaniem. Bicie własnej monety od zawsze było symbolem politycznym i ideologicznym. Symbolem suwerenności, podmiotowości oraz nośnikiem odpowiedniej propagandy. I takie też funkcje miało spełniać euro. Miało być wyrazem przekroczenia kolejnego stopnia na drodze do integracji Wspólnoty Europejskiej. Dlatego dziś czyni się ze wspólnej waluty główny symbol i zwornik Unii, zapominając, iż duża część tej Unii bez tej waluty sobie doskonale radzi. Euro będzie bronione za wszelką cenę tylko po to, aby nie trzeba było przyznać się do błędu i porażki w zbyt forsownej integracji politycznej Europy. Względy racjonalne nie będą tu miały żadnego znaczenia.

W swym wystąpieniu Jerzy Buzek wprost powiedział, iż obecnie chodzi o obronę kapitalizmu,. Utożsamił zatem obecną europejską gospodarkę opartą na wspólnej walucie z kapitalizmem w ogóle. Kto nie jest z nami, ten jest przeciw kapitalizmowi. Tymczasem współczesne ustroje gospodarcze państw Zachodu są tylko jednymi z możliwych (używam celowo liczby mnogiej) wersjami gospodarki kapitalistycznej. Zresztą – o czym już kiedyś pisałem – co raz bardziej oddalającymi się od Smithowskich czy Ricardowskich wzorców. Kapitalizm zakłada bowiem racjonalność, zaś obecny kryzys w dużej mierze wynika z irracjonalnych zachowań inwestorów na giełdach, które opierają się nie na rozsądnej analizie, lecz na mechanizmach paniki i owczego pędu. Co więcej, cały rynek opiera się na zachowaniach irracjonalnych. Ale Jerzy Buzek stawia sprawę jasno: tylko nasza wersja jest wersją jedynie słuszną i kanoniczną. Bo tak nakazuje interes polityczny i propagandowy zwolenników dalszej integracji (na tych samych zasadach).

Dziś również nie milkną komentarze po śmierci Muammara Kaddafiego. Abstrahuję już od wielkiej radości wśród polityków Zachodu po śmierci tego, którego jeszcze niedawno fetowali. Ale ton wypowiedzi od Baracka Obamy po wspomnianego już Jerzego Buzka jest ten sam: oto przestroga dla dyktatorów, wszyscy dyktatorzy tak skończą. Nie zamierzam bronić Kaddafiego, socjalistycznego buntownika przeciw prawowitemu monarsze, który dopuszczał się licznych zbrodni poddanych swej władzy ludziach. Ale rozumowanie prezentowane przez polityków Zachodu jest jasne: nie jest ważne, jakim kto jest władcą – ważne, czy jest władcą demokratycznym.

A zatem i w tym przypadku ideologa wypiera racjonalne myślenie. Dla każdego, kto zna historię jasnym być powinno, że władze demokratyczne mogą być o wiele bardziej zbrodnicze od władz niedemokratycznych (klasycznym tego przykładem będzie różnica w sposobach prowadzenia wojny peloponeskiej przez Ateny i Spartę oraz świadomość, iż zbrodnicza polityka tej pierwszej wynikała właśnie z demokratycznego charakteru ustroju politycznego). Racjonalność nakazuje badanie, czy władca jest władcą sprawiedliwym, uczciwym, zdolnym i przepojonym troską o dobro wspólne. Ideologia nakazuje badanie, czy został on wyłoniony w sposób, jaki my uważamy za jedyny słuszny.

Z powyższych przykładów płynie ten sam wniosek. Cywilizacja Zachodu odeszła od swoich racjonalnych korzeni i popadła w mrok ideologii. Prawda ustąpiła miejsca propagandzie i prostackim dogmatom (jak np., że zawsze większa integracja jest lepsza, albo zawsze jedyną dobrą władzą jest władza demokratyczna, właśnie przez to, że jest demokratyczna).

Zarazem ta sama Cywilizacja przeżywa istotny kryzys i to kryzys, którego przyczyną nie są – jak prorokowano – zagrożenia zewnętrzne, ale wewnętrzna słabość. Kryzys gospodarczy i wywołane nim protesty mogą powodować również podważenie porządku politycznego. Pisał o tym w zeszłotygodniowym „Uważam Rze” Rafał Ziemkiewicz, porównując obecną sytuację od okresu tuż przed przewrotem bolszewickim. Ziemkiewicz jednak również chce bronić demokracji zamiast poszukiwać słusznego ustroju.

Alternatywą dla obecnej sytuacji nie jest jedynie socjalizm (czy inny antykapitalizm) w sferze ekonomicznej a totalitarny despotyzm w sferze politycznej. To, co jest, nie jest najlepszym możliwym rozwiązaniem, a zatem nie jest tak, że grozi nam wyłącznie regres. Aby poszukiwać rozwiązań należy patrzeć w przeszłość i zarazem planować na przyszłość. Nawet, jeśli w przeszłości nie było lepiej, to nie oznacza, że w przyszłości już lepiej nie będzie.

Zamiast więc bronić jak niepodległości polityczno-gospodarczego status quo, uświadommy sobie, że Cywilizacja Zachodu to nie tylko (a nawet nie przede wszystkim) jej teraźniejsze wcielenie. Zbyt wiele to obecne ma wad. Może właśnie przed nami istnieje niespotykana szansa na przełom, na odbudowę chwały Zachodu, na stworzenie nowego ładu na fundamentach wspaniałej przeszłości Europy. Zamiast bronić tego, co na obronę nie zasługuje i co obronić się nie da, myślmy o tym, co zbudować później. Trzeba czynić tak po to, by za nas tej budowy nie przejęli, ci, którym wielkość naszej, chrześcijańskiej cywilizacji przeszkadza. Jeśli nie chcemy obudzić się w świecie upadku podstawowych wartości, aborcji na życzenie, zepchnięcia wiary do katakumb, dyktatury różnych mniejszości i niszczenia wszystkiego, co jest dla nas święte, to zamiast bronić dzisiejszego Zachodu, myślmy jak we właściwy sposób ukształtować to, co nadejdzie. A dzisiejszej kulturze europejskiej wydrzyjmy spod głowy poduszkę, aby się dłużej nie męczyła.

Imrahil
O mnie Imrahil

"Miejsce byłego, bogatego w doświadczenie intelektu twórcy zastępuje dzika wola burzyciela. Na pierwszy plan są wysuwane żądania niższych instynktów, co nadaje spekulacyjny charakter myśli we wszystkich jej przejawach, a więc w polityce, ekonomii, nauce i sztuce. Ludzkość daleko odbiega od duchowych zagadnień i dążeń. (...) Lecz wówczas (...) pojawił się Ten, o którym mówił apostoł Jan w Apokalipsie (...). Ten Przeklęty jest już pośród ludzkiej rzeszy i cofa fale kultury i duchowego postępu od Boga ku sobie (...). Państwo to powinno być silne moralnie i fizycznie. Musiałoby zagrodzić od wpływów rewolucji wysokim murem surowych i mądrych praw oraz bronić swoich duchowych podwalin: kultu, wiary, filozofii i polityki." baron Roman Ungern von Sternberg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka