Pech chciał , że zabrałem się do czytania przy śniadaniu, tarfiłem na komentarz Wojciecha Romańskiego na 2 stronie "Rzeczpospolitej" i omal się nie udławiłem.
Cytat: (...) Ministerstwo Pracy otwarcie przyznaje, że nasza gospodarka mogłaby wchłonąć co najmniej pół miliona cudzoziemców. (...) Szansą dla naszej gospodarki są przede wszystkim pracownicy z Dalekiego Wschodu. Oznacza to jednak, że musimy nie tylko przygotować prawne podstawy ich pobytu, ale też powinniśmy sami siebie przygotować do życia w nieznanym nam dotąd wielokulturowym społeczeństwie. Stare kraje Unii ten etap mają już za sobą (...)
Hola, hola drodzy państwo. Rozumiem, że napływ pracowników z zagranicy jest konieczny, ale trzeba to robić z głową i nie na taką skalę, a już na pewno nie na tą skalę tych, którzy chcieliby się tu osiedlić i to jeszcze z innych kultur. Beztroska z jaką autor pisze o wielokulturowym społeczeństwie, świadczy o tym, że wielu ludzi nadal nie odrabia lekcji jaką dostały niektóre kraje. Naiwne mrzonki o bratnim współistnieniu i przenikaniu się ludzi różnych kultur właśnie bankrutują w Europie Zachodniej. Szkoda, mogło być tak pięknie, ale nie jest. Enkalwy, wręcz getta, gdzie panują inne prawa, a policja zapuszcza sie tam z obawą, to coraz powszechniejszy obrazek. Dlatego konieczne otwarcie na imigrantów, musi byc szczególnie dobrze przygotowane, a nie na łapu capu bo gospodarka musi się jak najszybciej rozwijać. Gospodarka musi się rozwijać, ale fundowanie sobie i przyszłym pokoleniom nierozwiązywalnych problemów, dla jednego czy dwóch procent wzrostu rocznie, jest kompletnie nieodpowiedzialne. Rozumiem, że ekonomiści którzy mają w głowie przede wszystkim rosnące słupki tym się nie przejmują, ale juz publicyści, nie mówiąc o politykach muszą to brać pod uwagę. Stare kraje Unii rzeczywiście jakiś etap mają za sobą, ale kłopoty które w związku z tym mają teraz i przed sobą, powinny chyba skłaniać do bardziej przemyślanych działań. Mamy szansę, żeby Polak uczył się na cudzych błędach i w końcu był mądry przed szkodą.
