Putin pędzi. Za chwilę Ukraina będzie jeszcze mniejsza. Najpierw oderwał Krym, teraz wschodnią część państwa. Moim zdaniem wschodniej Ukrainy już nie ma. A Zachód nie robi nic, no - prawie nic. Kreml przekonał się, że może zrobić bardzo dużo a rozbita Unia i niezdecydowana Ameryka są zagubione. Ale najgorsze jest to, co dzieje się w samej Rosji. Wydawało się, że rosyjscy wyborcy bardzo źle przyjmą działania Putina.
W końcu jednak ekonomicznie Rosja traci. Okazuje się jednak, że zdecydowana większość Rosjan z zachwytem przyjmuje działania swojego przywódcy. Reakcji swoich wyborców Putin mógł obawiać się bardziej niż reakcji Zachodu. Ale co mamy? Reakcja Zachodu miałka, a wyborców – entuzjastyczna. Wreszcie wrócił car. Wniosek: można iść dalej.
Mam czarne myśli. W tej sytuacji Putin nie zwolni. Będą najpierw dalsze testy, a potem dalsze działania. Jedynym środkiem obronnym jest twarda siła. To jedyny argument, który działa na Kreml i na Rosjan. Myślę zresztą, że Rosjan właśnie to fascynuje najbardziej w Putinie – jego siła.
Jeśli Zachód nie pokaże swojej siły, za chwilę będzie kolejny test: w Estonii albo Łotwie. A jeśli ten test będzie równie udany jak na Ukrainie, to lepiej nie myśleć, co będzie dalej. Przypomnę jeszcze raz, co mówił prezydent Lech Kaczyński w Tibilisi sześć lat temu: „Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i
czas na mój kraj, na Polskę! Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów. Okazało się, że nie, że to błąd”.
Jeśli więc wojska NATO nie zostaną teraz rozmieszczone w Polsce i państwach bałtyckich może nas czekać bardzo czarny scenariusz, o którym dziś nawet nie chcemy myśleć. Kluczowy będzie więc wrześniowy szczyt NATO w Newport. Musimy wspólnie z innym krajami postawić wszystko na jedną kartę – należy skoncentrować się na lobbingu na rzecz podjęcia przez Sojusz tej strategicznej decyzji. Albo wojska będą stacjonować tutaj, na wschodniej granicy NATO, albo ten Sojusz nie ma sensu.