Zdarzyło się!
Nie ukrywam, że rozbawiły mnie różne teksty o „latających ekranach”, wszak, że nikomu nic się stało. Na szczęście! „Śmiech to zdrowie”.
Chciałbym jednak zachęcić wszystkich do wstrzemięźliwości w oskarżeniach. Jest okres świąteczny, czyli, jak „rzadko” – okazja do „wspaniałomyślności”.
Jest duże prawdopodobieństwo, że p. Andrzej Celiński rzeczywiście miał za sobą jakąś lampkę szampana. Świadectwo p. Voit nie jest żadnym dowodem w sprawie. Po sobie wiem, że musiałbym sporo „lampek” zdegustować, aby można to było rozpoznać po głosie, czy sensie wypowiedzi. Cokolwiek się nie stanie, jakiekolwiek nie padną tłumaczenia, to Andrzej Celiński, jako osoba publiczna, pewnie nie wyjdzie z tego „suchą nogą”. Po ludzku – współczuję Mu.
Jednak!
Choć, akurat nigdy nie wsiadam do samochodu, będąc w stanie wskazującym, to zdarzało mi się w życiu zrobić „kilka” głupstw. Jedynie szczęśliwym zbiegom okoliczności zawdzięczam, że opowiadam to dzisiaj jako anegdoty, a nie - straszne wspomnienia z tragedii.
Dlatego nie będę rzucał kamieniem w Andrzeja Celińskiego.
Poglądy p. Andrzeja Celińskiego są całkowitym zaprzeczeniem tych, które ja uważam za słuszne i wartościowe. Bardzo bym chciał, aby społeczeństwo podzielało moją – konserwatywną wizję „zachodniej cywilizacji” – sprawdzoną przez stulecia.
Niszczenie przeciwników politycznych, poprzez łapanie ich na ludzkich słabościach, jest, dla mnie, „narzędziem” niedopuszczalnym. Trzeba przekonywać do racji, a nie eliminować przeciwników.
Z tym, świątecznym przesłaniem – życzę wszystkim zdrowych wesołych świat i szampańskiego Sylwestra. Oby przyszły rok był lepszy od - właśnie się kończącego. Ten, 2010r, był zły i straszny. Od tragedii, związanych z żywiołami przyrody, po najstraszniejszą, czyli stratę najlepszego Prezydenta Polski, jaki się nam przydarzył w ostatnich 20-stu latach. Niech już nigdy się nie powtórzy.
Pozdrawiam.
