Jacek Kobus Jacek Kobus
348
BLOG

Demon Drugiego Rodzaju

Jacek Kobus Jacek Kobus Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Nie chodzi o to, jak mi niedawno przygadał Pan Piotr34, że mam Państwa wszystkich co do jednego za kretynów! Skoro jednak niektórzy z Was mają braki w absolutnie podstawowej lekturze - to cóż ja mogę, biedny miś..?

Trzeba tłumaczyć... A jak nie wchodzi do głów - no cóż, dawniej, kiedy świat mniej był wirtualny, zawsze można było użyć czy to linijki przykładanej z impetem do wyciągniętej łapy, czy to skórzanego paska lub jakiejś rózgi, tak samo przykładanych do siedzenia. Dziś - pozostaje tylko wykonać taki gest:

 
 
albo i nie, jeśli ktoś potrafi:
 
 
i iść sobie dalej...
 
Napisałem tedy w komentarzu, że "automatyzacja tzw. pracy twórczej jest TEORETYCZNIE łatwiejsza nawet od robotyzacji niektórych czynności manualnych". A Koleżanka, blogerka Kira, mimo kolejnych wyjaśnień, wciąż nie pojmuje o co chodzi.
 
Odsyłam tedy do Mistrza Lema, a konkretnie, na początek do "Wyprawy szóstej" Trurla i Klapaucjusza. Ponieważ nie wierzę, że mógłbym rzecz wyjaśnić prościej i zrozumialej od Mistrza, pozostaje mi zacytować:
 
Powietrze jest z atomów, a te atomy skaczą sobie na wsze strony i zderzają się ze sobą miliardy razy na sekundę w każdym mikromilimetrze sześciennym, i na tym właśnie polega gaz, że tak skaczą i trykają się wiecznie. Wszelako, choć skaczą na oślep i przypadkiem, to ponieważ w każdej szpareczce jest ich miliardy miliardów, wskutek tej liczebności z owych podskoków i podrygów układają się, między innymi, spowodowane czystym trafem, ważkie konfiguracje... (...) to jest znaczące konfiguracje, nie przymierzając tak, jakbyś, powiedzmy, na oślep strzelał do ściany, a trafienia ułożyłyby się w jakąś literę. Co w skali wielkiej jest rzadkie i mało prawdopodobne, to w gazie atomowym jest powszednie i nieustanne, a to dla tych bilionowych tryknięć w każdej stutysięcznej cząsteczce sekundy. Lecz problem jest oto taki: w każdej szczypcie powietrza doprawdy układają się z fików i drygów atomowych ważkie prawdy i doniosłe sentencje, ale równocześnie powstają tam skoki i odskoki najzupełniej bezsensowne; i tych drugich jest tysiące razy więcej niż tamtych. Choć więc i dawniej wiedziano, że teraz oto, przed twoim nosem piłowatym, w każdym miligramie powietrza powstają w ułamkach sekund fragmenty tych poematów, które zostaną napisane dopiero za milion lat, i różnych prawd wspaniałych, i rozwiązania wszelkich zagadek Bytu i tajemnic jego, to nie było sposobu, aby tę informację całą wyosobnić, tym bardziej że ledwo się atomy łebkami trykną i w jakąś treść ułożą, już rozlecą się, a razem z nimi i ona przepadnie, może na zawsze. A więc cały dowcip w tym, aby zbudować selektor, który będzie wybierał tylko to, co w bieganinie atomów sensowne. Oto i cała idea Demona Drugiego Rodzaju (...). Idzie, uważasz, o to, aby Demon ekstrahował z atomowych tańców tylko prawdziwą informację, to jest teorematy matematyczne i żurnale mód, i wzory, i kroniki historii, i przepisy na placek jonowy, i sposoby cerowania oraz prania pancerzy azbestowych, i wiersze, i porady naukowe, i almanachy, i kalendarze, i tajne wieści o tym, co kiedyś zaszło, i wszystko to, co gazety pisały i piszą w całym Kosmosie, i książki telefoniczne, jeszcze nie wydrukowane...

Zbój Gębon, który wielkich konstruktorów Trurla i Klapaucjusza uwięził i wypuścił obdarowany przez nich rzeczonym Demonem - źle na tym wyszedł i o tym już kiedyś pisałem na portalu Agepo: tak samo bowiem źle wyjdą wszystkie niemiłościwie na naszej Umęczonej Planecie panujące gosudarstwa, z hamerykańskim na czele na tym, że tak chciwie mnożą swoje przepastne bazy danych. Gdyż porażenie nadmiarem wiedzy jest w skutkach równe niewiedzy całkowitej: widzimy to zresztą, bo porażenie takowe dzieje się na naszych oczach. Afera Snowdena to tylko jeden z objawów tego - całkowicie fizykalnego zresztą, więc poza kontrolą czyjejkolwiek dobrej lub złej woli - zjawiska.
 
Oczywiście - nie potrafimy skonstruować Demona Drugiego Rodzaju, czyli selektora, który z informacyjnego chaosu, z szumu, umiałby ekstrahować wyłącznie dane jakoś znaczące.
 
To jednak wcale nie znaczy, że "hodowla informacji", "automatyzacja procesu twórczego" są nie do pomyślenia..! Problem bowiem, jeśli nawet jest nierozwiązywalny wprost (tego na razie nie wiemy...) - da się obejść.
 
Tak samo bowiem jak ów "Demon Drugiego Rodzaju" funkcjonowała do tej pory cywilizacja ludzka. Ludzie wymyślali jakieś idee (powiedzmy, że - tak jak w tekście, o którym z Kirą dyskutowałem - będą to pomysły na wynalazki: tak jest prościej, bo w innych dziedzinach procesy te są o wiele bardziej skomplikowane, lubo wcale nie - bardziej uporządkowane..!). Te idee mogły być albo genialne, albo takie sobie, albo wprost - kretyńsko głupie.
 
Ocena tego, czy wynalazca wpadł na pomysł genialny, taki sobie, czy głupi - ma może znaczenie dla niego samego i dla jego bliskich, ale z punktu widzenia całości - było to i jest kompletnie bez znaczenia!
 
Równie dobrze, można by te "pomysły na wynalazki" z gazu atomowego (albo i z kupy łajna...) odczytywać - "informacją znaczącą", czyli "gotowym wynalazkiem", stawały się dopiero po przepuszczeniu przez selektor, którym w tym przypadku - była i jest Natura.
 
Albo bowiem da się coś zbudować i wprawić w ruch - albo nie. Statystycznie - ogromna większość "pomysłów na wynalazki" wcielić się w życie nie dawała, nie daje i dawać nie będzie. Proszę się przejść do urzędu patentowego i sprawdzić, co tam gromadzą (a do opatentowania trafia i tak drobna i już wstępnie przeselekcjonowana część takich "pomysłów"...).
 
Oczywiście - jak zauważył komentator Anonimowy - zachodzi także zjawisko kumulowania wiedzy (a także - O WIELE WAŻNIEJSZE - zjawisko swoistej "hybrydyzacji", tj. przenoszenia rozwiązań, które sprawdziły się już w jednej dziedzinie - na inne). To jest jednak - w ujęciu ogólnym - zaledwie doskonalenie selektora ("Demon" działa coraz sprawniej). O naturze indywidualnych procesów twórczych, dziejących się w ludzkiej głowie, nic nam to nie mówi - bo też ja się tymi procesami nie zajmowałem i zajmować bynajmniej nie zamierzam.
 
Działanie Natury da się symulować - uruchamiając jakoś modelowane procesy ewolucyjne. Mistrz Lem pisał o tym wielokrotnie. Za jego najlepszych czasów, co prawda, modele takie były niezmiernie ułomne - ale były. I dalej są. Żeby z takiej "wymodelowanej ewolucji" czerpać gotowe przepisy na działające maszyny albo i całe systemy np. informacjozbiorcze, energetyczne, itp. - potrzeba najprawdopodobniej komputerów działających jeszcze kilka rzędów wielkości szybciej niż obecnie dostępne (niestety, nie rozwiąże nam to problemu nietrafności prognoz pogody: tak się bowiem składa, że "procesy ewolucyjne" są z natury nieliniowe - nawet zatem dokładna wiedza o warunkach początkowych każdego takiego przebiegu nie daje możliwości jego pełnego powtórzenia - czyli przewidzenia wyniku...).
 
Mógłbym w tym miejscu, a może nawet i powinienem, opowiedzieć szczegółowo co rozumiem pod pojęciem "modelowania procesów ewolucyjnych" - inaczej Kira znowu nic nie zrozumie, albo i wzruszy ramionami, bo cóż ją jakaś ramota sprzed pół wieku obchodzić może (to "tylko" literatura, nieprawdaż..?). Mógłbym i może nawet powinienem, ale laptop Lepszej Połowy już zaczyna buczeć z przegrzania, rosa z trawy znika - pora kończyć i na koń wsiadać.
 
Poprzednio chodziło mi o to, żebyście Państwo nie padali na twarz przed "nauką", "twórczością", itp. - bo są to twory ludzkie i bardzo często częstują nas bzdurami. Jak raz przyszła mi w sukurs pani Kossobor z "Nowego Ekranu", publikując wczoraj swoje rozważania o sztuce współczesnej.
 
Jeśli za lat kilkanaście wynalazki będzie się brało z komputera, a nie z ludzkiej głowy - też będziecie przed komputerem pokłony bić i ofiary mu składać, jak nie przymierzając wyznawcy "kultu cargo" na Nowej Gwinei..?
Jacek Kobus
O mnie Jacek Kobus

bloguję od 2009 roku, piszę od 1990 - i ciągle nie brak mi nowych pomysłów...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie