JurgenStolz JurgenStolz
52
BLOG

Powitanie

JurgenStolz JurgenStolz Polityka Obserwuj notkę 3

 

Witam serdecznie Salonowiczów24.

Zdecydowałem się umieścić pierwszy swój post w Salonie24 w dość szczególnym momencie: oto od kilku miesięcy żyjemy w nowej strukturze politycznej – Unii Europejskiej, zbliżamy się do szczęśliwego zakończenia prac Komisji Hazardowej, Donald Tusk zrezygnował z ubiegania się o fotel prezydencki, wyżej sobie ceniąc realną władzę niż iluzoryczne zaszczyty.

Traktat Lizboński daje Polsce po raz kolejny szanse podzielenia się naszą niepodległością z innymi państwami. Kilkakrotnie już z tej okazji korzystaliśmy, chociaż trzeba przyznać, że nigdy do końca. Mają chyba rację Niemcy, sarkając na polnische Wirtschaft, że nigdy nic do końca i porządnie zrobić nie umieliśmy – nawet oddać się w niewolę. Kto wie, może jednak tym razem, pójdzie łatwiej i już do końca, gdyż nie tylko moment dziejowy mamy szczególny, kadry wyszkolone nad wyraz, a i społeczeństwo jakby dojrzalsze.

Oto na naszych oczach, na gruzach NATO i EWG tworzy się nowe, silne państwo, zdolne skutecznie konkurować nie tylko z Rosją czy Dalekim Wschodem, ale nawet z samymi Stanami Zjednoczonymi. Konstytucja tego państwa, zwana roboczo Traktatem Lizbońskim, do której to konstytucji znany internacjonał i człowiek na wskroś europejski, Aleksander Kwaśniewski, profetycznie ułożył nam naszą własną już paręnaście lat temu, pozwala naszym umęczonym mężom stanu pozbyć się wreszcie nieznośnego balastu podejmowania samodzielnie istotnych decyzji. Spełniają się tym samym marzenia drugiego internacjonała i europejczyka na wskroś, Andrzeja Olechowskiego, abyśmy wreszcie – wstępując do Europy – mogli wspólnie z innymi narodami, podejmować decyzje o swoich własnych sprawach, które do tej pory z konieczności musieliśmy podejmować sami.

Z tą Komisją Hazardową mamy już jakby mniejszy zgryz. Początkowo wszystko wyglądało fatalnie: Miro, Rycho, Zbycho, Grzechu ( bądź tu mądry kto tu gangster – kto minister ), jak na widelcu wyłożeni premierowi Tuskowi przez CBA, nieco się pogubili w narracji, co stało się przyczyną usunięcia ich z rządu, ale przecież nie po to Pan Premier powołał Wysoką Komisję, aby udręczeni ministrowie mieli dalej zaznawać infamii, jako wspólnicy gangsterów od hazardu. Odzyskawszy tedy siły i nabrawszy nowej werwy, podrasowani przez specjalistów wizerunkowych z otwartą przyłbicą stanęli oko w oko z oskarżeniami łotrzyka Kamińskiego. Oczywiście, nie było żadnej afery, nagrania z podsłuchów to manipulacja, a Kempa i Wasserman to łobuzy. Swoją drogą przyznać trzeba, komisarze śledczy PiS-u starają się jak mogą, aby przesłuchiwanym świadkom nie sprawić jakiejś szczególnej przykrości, ich pytania są miałkie, pozbawione zębów – jakby nadal obawiali się, że logik Sekuła przywoła ich do porządku np. wyłączając im mikrofony albo waląc po psyku na odlew. W zasadzie czemuż by nie miałby tego zrobić – skoro potrafił koniec 10-minutowej przerwy ogłosić już po 8 minutach, po to aby powiedzieć panu Chlebowskiemu na ucho, że już nikt dzisiaj nie będzie go dręczyć i ze może już iść do domu. Zgodnie więc z życzeniem premiera Tuska, Komisja Hazardowa nic nie wyjaśni, a Mirosław Sekuła, pozornie tylko robiący za błazna, o to zadba - tym bardziej, że już nowe zadania stoją przed premierem.

Prezydentura, ta złota klatka, która pęta myśli i czyny każdemu szczeremu politykowi, chcącemu Polskę widzieć wielką i dostatnią, przestała być już być marzeniem Donalda Tuska. Woli mieć realną władzę zamiast apartamentów z żyrandolem. Mieszkanie w Belwederze może i jest zaszczytne, ale żadnej realnej władzy przecież nie przynosi, na żadne istotne możliwości się nie przekłada. I słuszna jego racja! Stanowisko premiera pozwala chwycić byka za rogi i hajże! zmieniać Polskę! Teraz to już wprowadzi reformy! Teraz dopiero zacznie modernizować Polskę! Teraz, gdy już zdobędzie fotel premiera ( bidak nawet nie zauważył, że od 3 lat na nim siedzi ) – to Europa i świat cały zastygnie w zdumieniu, obserwując unowocześnianie, cywilizowanie, rozwijanie, budowanie nowej Polski! Do tej pory nie mógł, przyzna to każdy, z powodu Złego Prezydenta. Chciał, ale nie mógł! Ileż to Donald Tusk przeprowadziłby tych reform, zmian, unowocześnień, europeizacji, ba! - nawet światyzacji, gdyby nie ten obrzydliwy prezydent! Przyznać jednak trzeba, że swoista to logika, której lekcje Donald Tusk musiał chyba brać u słynnego logika Sekuły, bo gdyby brał je u jakiegoś mniej przenikliwego nauczyciela, to pewnie zauważyłby sprzeczność w tłumaczeniu reformatorskiej nędzy swoich rządów działaniami prezydenta. Tego prezydenta, który zamiast realnej władzy, ma jedynie żyrandol w złotej klatce.

Bronisław Komorowski już tak się nie wzdraga przed zamknięciem się w tej klatce z żyrandolem, jemu posada prezydenta wydaje się odpowiadać. Ciesząc się opinią umiarkowanego liberała, a przede wszystkim uznaniem rzeczywistego generatora wszelkich istotnych decyzji politycznych w Polsce – wojskowej części służb specjalnych – Bronisław Komorowski ma w zasadzie elekcję w kieszeni. Pozostają już tylko niuanse, czyli uzgodnienia pomiędzy wojskowymi i cywilnymi służbami w zakresie skali samodzielności poszczególnych ośrodków nominalnej władzy, a gdy te zostaną ustalone, dzień po wyborach zaświeci nam Nowe Słoneczko – Peru i okolic – które dotknie swoimi życiodajnymi promieniami wszelkich form aktywności Polaków. Milionów Polaków.

Tym razem wpadka wyborcza, jak ta z 2005 roku, już się nie powtórzy. To trudno sobie wyobrazić, ale nawet przyjacielskie sugestie Angeli Merkel, która osobiście pofatygowała się do Warszawy, aby wskazać tubylcom jak prawidłowo oddać głos i jakiego wyniku ona osobiście by sobie życzyła, nie zapobiegły bezeceństwom, jakich wtedy dopuścił się naród Polski. Znowu to polnische Wirtshaft dało się we znaki i znowu koło historii musiało się cofnąć, tym razem o całe dwa lata. Teraz jednak podobny błąd się nie powtórzy – nie na darmo Angela Merkel zdecydowała się pozostawić Donalda Tuska na fotelu premiera, obiecując mu potem oszałamiająca europejska karierę – jeśli oczywiście można wierzyć informacjom Gazety Wyborczej. Jeśli jednak Gazeta Wyborcza tym razem nie kłamie bezczelnie, to po udanych dla „milionów Polaków” czyli dla agentury, o której TW MUST twierdził, że jest we wszystkich partiach, wyborach prezydenckich, Donald Tusk zostanie żywcem wzięty do nieba – to znaczy do Brukseli – i osadzony w roli świętego, do którego o wstawiennictwo będą modlić się „miliony Polaków”, a już na pewno różnej maści urzędnicy dworscy, osadzeni na stołkach, po kolejnych, również udanych, wyborach parlamentarnych.

W tej sytuacji cóż nam pozostaje – spokojnie obserwować dożynanie watah, panoszących się jeszcze tu i ówdzie po obrzeżach Rzeczypospolitej, centralizowanie władzy monopartii wraz z postępującym skarleniem opozycji, tworzenie się wielkiego euro-mocarstwa, które zapewni nam wikt i opierunek w zamian za pozostawienie nam pewnej swobody podejmowania prostych, organicznych decyzji. Przecież głównie chodzi o to, jak tłumaczył mi jeden młody i wykształcony z wielkiego miasta, aby miska z kapuśniakiem była w miarę pełna i schnapsu nie zabrakło. Ujął to co parwda innymi słowami, ale „realizowanie siebie” tak właśnie należy tłumaczyć z europejskiego na polski. Miejmy nadzieję, że tym razem polnishe Wirtshaft nie stanie w poprzek jednoczenia się Europy i autostrada z Berlina do Królewca wreszcie zostanie ukończona.

 

JurgenStolz
O mnie JurgenStolz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka