juzbliskoswit juzbliskoswit
1850
BLOG

Ostateczny koniec mitu o inwazji ZSRR.

juzbliskoswit juzbliskoswit Polityka Obserwuj notkę 3

W 1992 roku, za Prezydentury Borysa Jelcyna, wieloletni więzień polityczny ZSRR, Władimir Bukowski, uzyskał za osobistą zgodą Prezydenta dostęp do tajnych archiwów KPZR. Nabył w tym celu w Japonii supernowoczesny wówczas - sprzęt dzięki któremu mógł skopiować dokumenty i nielegalnie wynieść je z archiwów. Dostęp do nich uzyskał w zamian za poparcie Borysa Jelcyna w słynnym procesie przeciw KPZR. Dokumenty miały zostać i zostały użyte w procesie. Bukowski nielegalnie skopiował jednak również wiele innych, i potajemnie wywiózł je na zachód. Wszystko opublikował w książce, której nadał tytuł "Moskiewski Proces". Książka ta to prawdziwy akt oskarżenia komunizmu i socjalizmu, oraz zachodu, który przez wiele lat wspierał ZSRR politycznie. Dokumenty zawarte w niej pokazują prawdziwe polityczne oblicze świata, który nas otacza. Dwa rodziały Władimir Bukowski poświęcił "Solidarności". Oto ich fragmenty, które jednoznacznie kończą mit o inwazji. Wieczorem poprawię jakość tekstu - książka dostępna jest pod adresem:

http://chomikuj.pl/konstancjusz1/Kultura/do+czytania/historia/W.Bukowski-Moskiewski+proces,385120637.pdf

 

" "ANDROPOW: Słusznie, to właśnie trzeba im będzie powiedzieć, że wprowadzenie stanu wojennego oznacza godzinę policyjną, ograniczenia w ruchu ulicznym, wzmocnienie ochrony instytucji państwowych, partyjnych, przedsiębiorstw itd. Pod naciskiem liderów "Solidarności" Jaruzelski kompletnie się rozkłeił, a Kania w ostatnim czasie zaczął coraz więcej popijać. To niesłychanie smutny obraz. Myślę, że w rozmowie z Kanią 1 Jaruzelskim będziemy mieli pod dostatkiem argumentów. Trzeba, oczywiście, ich wysłuchać. Poza tym chcę powiedzieć, że wydarzenia polskie mają wpływ również na sytuację w zachodnich obwodach naszego kraju. Zwłaszcza na Białorusi w wielu wsiach jest dobry odbiór programów radiowych i telewizyjnych w języku polskim. Trzeba też powiedzieć, że również w niektórych innych rejonach, szczególnie w Gruzji, dochodzi do spontanicznych demonstracji, grupy krzykaczy zbierają się na ulicach, jak to było niedawno w Tbilisi, wykrzykują hasła antysocjalistyczne itd. Musimy także u siebie zastosować rygorystyczne środki."

"Wróćmy do kwietniowego tajnego spotkania towarzyszy Andropowa i Ustinowa z towarzyszami Kanią i Jaruzelskim w Brześciu. W gruncie rzeczy właśnie w czasie tego spotkania rozstrzygała się kwestia przyszłego wprowadzenia stanu wojennego. Wyżej wspomniani towarzysze po swym powrocie zdali Biuru Politycznemu sprawę z rezultatów swojej misji.1* ANDROPOW: Wraz z tow. D.F. Ustinowem zgodnie z porozumieniem z polskimi towarzyszami wyjechaliśmy do Brześcia i tam, pod miastem, w wagonie, odbyło się nasze spotkanie. Zaczęło się ono o dziesiątej wieczorem i zakończyło o trzeciej w nocy, po to, by polscy towarzysze mogli ukryć fakt, że w ogóle dokądś wyjeżdżali. Nasze zadanie sprowadzało się do tego, by uważnie wysłuchać polskich towarzyszy i udzielić odpowiednich wyjaśnień z naszej strony, w myśl decyzji podjętej na posiedzeniu Biura Politycznego. Z tego spotkania wynieśliśmy ogólne wrażenie, że nasi towarzysze są mocno spięci, zdenerwowani i przemęczeni. Tow. Kania otwarcie powiedział, że bardzo im trudno sprawować władzę, "Solidarność" i siły antysocjalistyczne wywierają na nich presję. Jednocześnie jednak oświadczyli, że po XXVI Zjeździe KPZR sytuacja w Polsce zmierza ku stabilizacji. Kania powiedział, że przeprowadzono zebrania sprawozdawczo-wyborcze w większości podstawowych organizacji partyjnych i jest rzeczą charakterystyczną, iż do grona delegatów nie trafił ani jeden członek "Solidarności", co znaczy, że na zjazd wybrano naszych kandydatów. Następnie tow. Kania zmuszony był powiedzieć, że późniejsze wydarzenia, zwłaszcza strajk ostrzegawczy i zajścia w Bydgoszczy, dowiodły, iż kontrrewolucja ma nad nami przewagę. Nasi rozmówcy obawiali się szczególnie strajku ostrzegawczego, a jeszcze bardziej strajku generalnego i robili wszystko, żeby do generalnego nie dopuścić. Towarzysz Kania przedstawił zadania, jakie powinni teraz zrealizować. Przede wszystkim należy przywrócić zaufanie narodu do partii, uporządkować sprawy ekonomiczne, zlikwidować strajki i przestoje w przedsiębiorstwach. Naturalnie towarzysze polscy nie mają doświadczenia w walce z tymi negatywnymi zjawiskami i dlatego nie wiedzą teraz, jakie zastosować metody, i miotają się na wszystkie strony. Jeśli chodzi o wprowadzenie wojsk, oświadczyli wprost, że to zupełnie niemożliwe, nie można również ogłosić stanu wojennego. Twierdzili, że nie zrozumiano by ich i nie byliby w stanie niczego zrobić. W rozmowie towarzysze podkreślili, że przywrócą porządek we własnym zakresie. Przewidują, że IX Zjazd, który obecnie przygotowują, nie pozwoli "Solidarności" wprowadzić swoich kandydatów jako delegatów. W organizacjach partyjnych wybiera się na delegatów odpowiednich robotników. Towarzysz Kania zauważył także w rozmowie, że naród polski jest bardzo wrażliwy na szczerość władzy. Na przykład ogłoszono zjazd, potem zaczęto dążyć do odłożenia go, a później znowu oświadczono, że zjazd się odbędzie. I właśnie ta niejasność co do terminu zwołania zjazdu bardzo silnie wpłynęła na sytuację w kraju w tym sensie, że zaufanie do partii jeszcze bardziej zmalało. My ze swej strony bardzo stanowczo oświadczyliśmy towarzyszom polskim, że przeciwnik ich naciska i ma przewagę, oni natomiast cofają się i przeoczyli odpowiedni moment. Już we wrześniu 1980 r. można było rozpocząć poważną walkę z przeciwnikiem. Ale niczego nie zrobili, nie zastosowali żadnych środków - ani politycznych, ani tym bardziej administracyjnych. Podkreśliliśmy szczególnie, że nie wolno przeciwstawiać środkom politycznym metod o charakterze wojskowo-administracyjnym. Trzeba je rozsądnie łączyć. Jeśli chodzi o stan wojenny, należało go wprowadzić już dawno. Cóż bowiem znaczy stan wojenny? - powiedzieliśmy. Pomógłby on wam złamać napór elementów kontrrewolucyjnych i wszelkiego rodzaju wichrzycieli, raz na zawsze skończyć ze strajkami i z anarchią w gospodarce. Projekt dokumentu o wprowadzeniu stanu wojennego został z pomocą naszych towarzyszy opracowany, trzeba go tylko podpisać. Polscy towarzysze mówią: jakże możemy go podpisać, skoro trzeba to przeprowadzić przez sejm itd. My mówimy, że nie trzeba żadnego przeprowadzania przez sejm. Jest to dokument, w myśl którego będziecie postępować przy wprowadzaniu stanu wojennego, a teraz powinniście osobiście, towarzysze Kania i Jaruzelski, podpisać to, żebyśmy mieli dowód, że się z tym zgadzacie i że będziecie wiedzieli, co trzeba robić w czasie stanu wojennego. Kiedy trzeba będzie wprowadzić stan wojenny, nie będzie już czasu na opracowywanie działań dotyczących wprowadzania tego stanu, trzeba to opracować zawczasu. O to właśnie chodzi. Po tych naszych wyjaśnieniach towarzysze Kania i Jaruzelski powiedzieli, że 11 kwietnia zapoznają się z tym dokumentem i podpiszą go. Później zapytaliśmy, co będzie zawierało przemówienie sejmowe tow. Jaruzelskiego. Jaruzelski mówił długo i niejasno. Oświadczył, że powie o zakazie strajków na dwa miesiące. Zapytaliśmy, co oznacza ten termin. A co będzie po upływie dwóch miesięcy? Dwa miesiące miną szybko, a później znów zaczną się strajki. Dajecie wiele obietnic swoim robotnikom, ale ich później nie dotrzymujecie, co stanowi niepożądaną pożywkę dla nieufności wobec rządu i PZPR. Obecnie szczególnie poważnie wygląda zagadnienie przeprowadzenia szeroko zakrojonej akcji politycznej. Chodzi na przykład o wyjaśnienie kwestii, dlaczego brakuje wam zboża i innych produktów żywnościowych. Jakie są tego przyczyny? Naturalnie chodzi o to, że ciągłe strajki dezorganizują całą gospodarkę, i stąd te braki. Każdy strajk powoduje stratę kolosalnej ilości miliardów złotych, a robotnicy o tym nie wiedzą i wszystko obciąża rząd, wina spada na rząd, KC partii, Biuro Polityczne, a prowodyrzy, organizatorzy strajków unikają odpowiedzialności i, jak widać, uchodzą za obrońców interesów robotników. A przecież, powiedzieliśmy, jeżeli zbadać rzecz jak należy, głównymi sprawcami wszystkich trudności ekonomicznych jest "Solidarność" i organizatorzy strajków. Taka jest prawda. Dlaczego tego wszystkiego nie można wyjaśnić robotnikom? Dużo się u was mówi o stworzeniu narodowego frontu ocalenia Polski. Mówi się o tym w wielu rejonach kraju. Istnieje zamiar włączenia do tego frontu ocalenia Polski weteranów ruchu rewolucyjnego, wyższej kadry oficerskiej, ludzi takich na przykład jak Rola-Żymierski i innych. I to można by zapisać. Albo weźcie pod uwagę fakt, że w RFN słychać głosy, iż Śląsk i Gdańsk, jako tereny przyłączone do Polski, należy zwrócić RFN. Czemuż by nie rozwinąć jak należy takiej kwestii. Myślę, że można by przyciągnąć naród takimi argumentami. Trzeba naród wzburzyć. Powiedzieliśmy, że nie zgłaszamy zastrzeżeń do stworzenia narodowego frontu ocalenia Polski. Lecz front ten nie powinien zastępować partii ani rządu (...). Towarzysze polscy mówili o tym, żeby wprowadzić do Biura Politycznego trzech robotników. Powoływali się na Lenina, który proponował wprowadzenie robotników do Biura. Powiedzieliśmy, że u nas nic takiego nie miało miejsca. Ale jeżeli teraz u was rzeczywiście zachodzi taka potrzeba, można uzupełnić skład Biura, lecz niekoniecznie o trzech, może wystarczy jeden robotnik. Do KC dobrze byłoby może wybrać dodatkowo pewną liczbę robotników, skoro są to środki sprzyjające zwarciu szeregów i jedności partii. Mówicie na przykład o powołaniu robotników do kontroli obywatelskiej. To niezła myśl. Oczywiście warto ją zrealizować (...). Powiedzieliśmy jeszcze, że nie powinniście, towarzysze, podejmować zbyt rozległych programów, tylko głosić programy skromne, ale je realizować. Wszyscy członkowie Biura Politycznego powinni przemawiać w wielkich zakładach pracy. Oto teraz tow. Kania jedzie do Gdańska. I nie tylko tow. Kania, ale i tow. Jaruzelski, i wszyscy pozostali członkowie Biura, kandydaci i członkowie Biura Politycznego pojadą do innych miast, aby przemawiać w zakładach pracy do robotników; to znaczy trzeba występować przeciw zorganizowanej „Solidarności", przeciwstawiając im naszą solidarność. W czym tkwi siła "Solidarności"? W jej demagogii. Obiecuje ona demagogicznie robotnikom wzrost płac i, jak widzicie, zdołała to osiągnąć. Walczy też w obronie robotników, podbudowuje swój autorytet tym, że ogłasza strajki, kiedy wy aresztujecie kilku robotników lub innych działaczy "Solidarności". Powiedzieliśmy Kani wprost, że ciągle się cofa i cofa, a trzeba działać, trzeba zastosować środki wojskowe, wprowadzić środki nadzwyczajne (...)
Co do bazy Biura Politycznego. Na czym może się ono oprzeć? Ich wojsko liczy 400 tys. ludzi, MSW - 100 tys. i rezerwa 300 tys., a więc razem 800 tys. ludzi. Kania powiedział, że obecnie napięcie nieco opadło, udało im się zapobiec strajkowi powszechnemu. Ale trudno powiedzieć, jak długo potrwa ten spokój. Co robią po spotkaniu z nami? Trzeba powiedzieć, że to i owo robią. Na przykład Kania wyjeżdża do Gdańska. Tow. Jaruzelski przerabia swoje przemówienie sejmowe. Lecz trzeba dodać, że między Kanią i Jaruzelskim jest wiele różnic w poglądach na niektóre sprawy. Tow. Jaruzelski znowu zgłosił prośbę o zwolnienie go z funkcji premiera. Wyjaśniliśmy mu wyraźnie, że konieczne jest pozostanie na tym stanowisku i pełnienie z godnością zleconych mu funkcji. Podkreśliliśmy, że przeciwnik zbiera siły, żeby przechwycić władzę. Z drugiej strony inni członkowie Biura Politycznego - tow. tow. Olszowski i Grabski - zajmują nieco odmienną pozycję, bardziej zdecydowaną niż kierownictwo. To z nimi należy się porozumiewać. Między innymi proponują oni stworzenie tajnego Biura Politycznego i rozpoczęcie akcji. Okazuje się, że myśl taka zrodziła się na skutek sugestii, jakie przekazał im tow. Żiwkow. Nie wiem, czy to prawda, ale oni twierdzą, że tow. Żiwkow dał im taką radę. My też powinniśmy wysnuć z tego wniosek, że jeśli przywódcy bratnich partii będą podsuwać polskim przyjaciołom takie pomysły, to naturalnie my nic na tym nie zyskamy, raczej stracimy. SUSŁOW: Może więc powinniśmy wypracować informacje dla bratnich partii. GROMYKO: Ale w żadnym wypadku nie wolno powoływać się na odbyte spotkanie. ANDROPOW: O spotkaniu stanowczo nie wolno wspominać. USTINOW: J.W. Andropow bardzo dobrze wszystko opowiedział, więc chciałbym tylko krótko wspomnieć o pewnej sprawie. Pierwsze, co się rzeczywiście rzuca w oczy, to przygnębienie naszych rozmówców. Ale wydaje mi się, że mimo to powinniśmy tę dwójkę - Kanię i Jaruzelskiego -zachować i podtrzymywać ich wzajemne współdziałanie. Rzecz w tym, że w Biurze Politycznym występują między nimi nieporozumienia. Naturalnie niepokoją ich głównie strajki, obaj się ich boją. Pytamy, dlaczego zmienili swój stosunek do Bydgoszczy. Jak wiadomo, początkowo nie chcieli ustąpić w sprawie tego konfliktu, a potem ustąpili. Twierdzą, że zawisło nad nimi niebezpieczeństwo strajku powszechnego. Potem pytamy ich, po co płacą robotnikom za czas strajku. Odpowiadają, że tego żąda "Solidarność". A więc idziecie na pasku "Solidarności" - oświadczamy. Co do "Solidarności" wiejskiej, nie podjęli jeszcze decyzji, ale de facto uznali już istnienie tej organizacji. (...) Żeby rozproszyć ich obawy przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego lub stanu wojennego, przytoczyliśmy fakt, że w wielu krajach ledwie wybuchnie powstanie lub zaczną się jakieś niepokoje, ogłasza się stan wyjątkowy lub wojenny. Na przykład w Jugosławii, kiedy rozpoczęły się demonstracje w Kosowie, wprowadzono stan wojenny i nikt przeciw temu nie protestował. Nie rozumiemy, dlaczego Polacy boją się ogłosić stan wojenny. O planach wprowadzenia stanu wojennego tow. Andropow już mówił. Powiedzieliśmy, że trzeba podpisać plan, sporządzony przez naszych towarzyszy. Potem powiedziałem im otwarcie, jak ustaliliśmy na Biurze Politycznym, co się stanie w Polsce, jeśli wybuchnie tam awantura, i w jakiej sytuacji gospodarczej znajdzie się kraj w tym wypadku. Przecież teraz Polska otrzymuje całą ropę naftową ze Związku Sowieckiego niemal za pół ceny. Dostaje też bawełnę, rudę żelaza i wiele innych towarów. A co się stanie, jeśli ich nie dostarczymy? Dlaczego tego się ludziom nie wyjaśnia, nie podaje się do wiadomości robotnikom? To przecież potężny argument. Trzeba to mówić robotnikom, trzeba to także powtarzać "Solidarności". Teraz "Solidarność" usadowiła się w największych zakładach pracy. Trzeba je "Solidarności" odebrać. Macie dobre fabryki, których załogi popierają władzę. Na przykład zakłady produkujące telewizory. Możecie i powinniście poprzeć branżowe związki zawodowe, prowadzić w nich aktywną działalność. Jaruzelski potem powiedział mi w cztery oczy, że nie może pracować, brak mu sił, i bardzo prosił o zwolnienie go z funkcji."

Zagadnienie, w jakim stopniu realna była groźba sowieckiej interwencji, to kluczowy problem polskiego kryzysu. Od tego zależała i taktyka przywódców "Solidarności", i reakcja Polaków na ogłoszenie stanu wojennego, i postępowanie Zachodu. Kwestia ta pozostała przedmiotem ostrych debat także i po upadku reżymu, wiosną 1989 roku, w okresie "okrągłego stołu" liderów "Solidarności" z przywódcami partii, co przesądziło o obecnej sytuacji w Polsce. Nawet teraz, kiedy część przytoczonych tu protokołów Biura Politycznego została już w Polsce opublikowana, opinia społeczna skłania się do oceny, że Jaruzelski był swego rodzaju bohaterem, który ocalił kraj od okropności radzieckiej okupacji i związanego z nią przelewu krwi, od upokorzenia narodu, a być może od utraty państwowości. Nawet teraz, kiedy się wyjaśniło, że Moskwa nie planowała interwencji zbrojnej, Polacy są nadal skłonni wierzyć, że Jaruzelski o tym nie wiedział, a więc mimo wszystko był bohaterem, subiektywnie "ratującym Ojczyznę". Czyż trzeba mówić, że było to typowe fałszywe usprawiedliwienie, które okazało się dogodne dla wszystkich: dla byłych działaczy komunistycznych, dla ogromnej liczby Polaków w ten lub inny sposób uznających stan wojenny za "mniejsze zło", a nawet dla byłych przywódców "Solidarności" - którzy tym uzasadniają swoją zmowę z partyjną elitą przy "okrągłym stole". Tak więc żyje w Warszawie "zbawca ojczyzny", ojciec narodu generał Wojciech Jaruzelski, otoczony miłością wdzięcznych współobywateli. Nie wiem, czy wszystkie dokumenty Biura Politycznego zostały opublikowane w Polsce, lecz te, które leżą przede mną, nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości: Moskwa nie przygotowywała żadnej inwazji, Jaruzelski zaś świetnie o tym wiedział. Co więcej, nie dowierzając zbytnio armii polskiej, pod koniec 1981 roku sam wielokrotnie prosił o wprowadzenie wojsk sowieckich, lecz otrzymał z Kremla stanowczą odmowę. A "stan wojenny" wprowadził, dopiero gdy się przekonał, że "pomocy wojskowej" od Moskwy nie dostanie. Szczegółowa analiza sytuacji w Polsce i związanej z tym strategii sowieckiej została przeprowadzona przez Komisję Biura Politycznego KC KPZR do spraw polskich już w kwietniu 1981 roku, wkrótce po tajnym spotkaniu w Brześciu.147 Wewnętrzny kryzys polityczny w Polsce przyjął przewlekłą, chroniczną formę - pisała komisja. - PZPR w poważnym stopniu utraciła kontrolę nad procesami zachodzącymi w społeczeństwie. Równocześnie "Solidarność" przekształciła się w zorganizowaną siłę polityczną, zdolną do paraliżowania działalności partii i aparatu państwowego i praktycznie do ujęcia władzy w swoje ręce. Opozycja nic decyduje się na to głównie ze względu na obawę przed wprowadzeniem wojsk sowieckich i dlatego, że ma nadzieję osiągnąć swoje cele bez rozlewu krwi, w drodze pełzającej kontrrewolucji. Równocześnie jest oczywiste, że spokój, który nastąpił po sesji sejmowej, ma charakter krótkotrwały. Przeciwnik zdecydował się na to ze względów taktycznych, nadal gromadząc siły w celu zadania partii nowych ciosów. (...) Cała "Solidarność" i poszczególne jej ogniwa przygotowują kolejny szantaż wobec władz w formie coraz to nowych żądań, głównie o charakterze politycznym.

Pewne oznaki rozbieżności w kierownictwie tego zjednoczenia związków zawodowych na razie nie dają podstaw do oczekiwania istotnych zmian w jego ogólnej orientacji. Nawet gdyby doszło do rozłamu między Wałęsą i ekstremistami z KSS KOR, sam Wałęsa i stojące za jego plecami duchowieństwo katolickie bynajmniej nie mają zamiaru osłabiać nacisku na PZPR. Nie można także wykluczyć, że ekstremiści mogą przejąć kontrolę nad "Solidarnością", ze wszystkimi wynikającymi z tego następstwami. W ostatnim czasie coraz wyraźniej ujawnia się nowe podejście taktyczne, które w gruncie rzeczy jednoczy opozycję wszelkiej maści. Zdaje sobie ona sprawę z tego, że geopolityczne położenie Polski uniemożliwia jej wycofanie się z Układu Warszawskiego oraz odrzucenie zasady kierowniczej roli partii komunistycznej. Wobec tego siły wywrotowe postanowiły wyraźnie rozłożyć PZPR od środka, skłonić ją do reform i tym sposobem przejąć władzę "zgodnie z prawem". (...) W tej sytuacji rodzi się konieczność ponownego zbadania naszego stosunku do polityki polskiego kierownictwa, sprecyzowania, na jakich siłach możemy się oprzeć, aby w rezultacie obronić zdobycze socjalizmu w Polsce. Z jednej strony, "na prawym skrzydle" znajdują się "działacze kierunku rewizjonistycznego", bliscy ideom socjaldemokracji i w gruncie rzeczy ciążący ku "Solidarności". Z drugiej - "na lewym skrzydle" - towarzysze "najbliżsi naszemu stanowisku", głównie starzy członkowie partii. Niestety przedstawiciele tego nurtu bynajmniej nie stanowią większości. Sprawiają wrażenie, że rozwiązanie kryzysu upatrują w bezpośrednim ataku na "Solidarność", nie licząc się z obecnym stosunkiem sił. Nic widzą przy tym możliwości uzdrowienia sytuacji bez wprowadzenia wojsk sowieckich. Taka postawa obiektywnie prowadzi do ich coraz ściślejszej izolacji w partii i w kraju. Wyjście z zaistniałej sytuacji Biuro Polityczne widzi w poparciu dla Kani i Jaruzelskiego, zajmujących "pozycję centrową". Mimo że zdradzają "niedostateczną twardość i hart w walce z siłami kontrrewolucji", godzą się na nieuzasa-dnione ustępstwa wobec "Solidarności", a nawet odczuwają "paniczny strach przed konfrontacją z nią" - jest to taktyka najlepsza z możliwych. Obaj, zwłaszcza Jaruzelski, cieszą się autorytetem w kraju. W chwili obecnej rzeczywiście nie ma innych działaczy, którzy mogliby objąć kierownictwo partyj no-państwowe. Wobec tego Biuro Polityczne postanawia:

Nadal udzielać poparcia politycznego tow. Kani i Jaruzelskiemu, którzy, mimo pewnych wahań, bronią socjalizmu. Równocześnie stale nalegać na bardziej konsekwentne i zdecydowane działania, zmierzające do przezwyciężenia kryzysu na bazie zachowania Polski jako kraju socjalistycznego, przyjaznego wobec Związku Sowieckiego. A ponadto obok innych zaleceń o wzmocnieniu jedności PZPR, łączności z klasą robotniczą, o posunięciach gospodarczych itp., należy: Energiczniej wykorzystywać rozbieżności pojawiające się wśród przywódców "Solidarności", demaskować antysocjalistyczną i antynarodową działalność KSS KOR i ich liderów, dążyć do izolacji tych kontrrewolucjonistów. Zastosować zdecydowane środki przeciw próbom wzniecenia w kraju fali antysowietyzmu. Nakłaniać władze polskie do stałego troszczenia się o stan armii i organów MSW, o ich moralno-polityczną niezłomność i gotowość do spełnienia swego obowiązku w obronie socjalizmu. (...) Maksymalnie wykorzystywać powstrzymujący kontrrewolucję czynnik, jakim jest obawa reakcji wewnętrznej i imperializmu międzynarodowego, że istnieje możliwość wprowadzenia do Polski wojsk sowieckich. W oficjalnych oświadcze-niach podkreślać zadeklarowane przez tow. Leonida Breżniewa na XXVI Zjeździe KPZR nasze zdecydowanie, by nie porzucać Polski w nieszczęściu i nie pozwalać jej krzywdzić. A więc jasne jest, że sowieckie zagrożenie było blefem, podniesionym do rangi polityki państwa. Od samego początku faktycznie przygotowywano stan wojenny, wszystko postawiono na to (i na ewentualny rozpad w kierownictwie "Solidarności"). Co więcej, decyzji tej nigdy nie zmieniono, wprowadzono do niej tylko niewielkie korekty. We wrześniu 1981 roku stało się jasne, że Kania nie radzi sobie ze swoim zadaniem pomimo jawnych gróźb Breżniewa, że zdejmie go ze stanowiska.1"1* Doszło do tego, że Honecker wręcz proponował, by zwołać w Moskwie posiedzenie przywódców bratnich partii, zaprosić Kanię i oświadczyć mu, że ma złożyć rezygnację, a na jego miejsce mianować Olszowskiego.149 Ale i wówczas Biuro Polityczne postanowiło nie zmieniać swojej polityki: wyznaczono Jaruzelskiego. Naturalnie wiedział on doskonale, po co zrobiono go pierwszym sekretarzem, a prócz tego premierem i ministrem obrony narodowej. Breżniew zresztą zaraz mu to przypomniał, telefonując do niego w dniu "wyboru". BREŻNIEW: Witaj, Wojciechu. JARUZELSKI: Witajcie, szanowny i drogi Leonidzie Iljiczu. BREŻNIEW: Drogi Wojciechu, wysłaliśmy już do ciebie oficjalne gratulacje, ale chcę także bezpośrednio pogratulować ci wyboru na stanowisko pierwszego sekretarza KC PZPR. Słusznie postąpiłeś, wyrażając zgodę na takie rozstrzygnięcie. Nie ma obecnie w PZPR działacza, który cieszyłby się takim autorytetem, jak ty -potwierdzają to wyniki głosowania na plenum. Rozumiemy, że stoją przed tobą bardzo trudne zadania. Lecz jesteśmy pewni, że dasz sobie radę, że zrobisz wszystko, aby opanować nieszczęście, które zwaliło się na wasz kraj. Myślę, że teraz najważniejszą chyba dla ciebie sprawą jest dobranie sobie właściwych pomocników spośród oddanych i pewnych komunistów, zwarcie szeregów, doprowadzenie do aktywności całej partii, przepojenie jej duchem walki. To jest w dosłownym sensie klucz powodzenia. I oczywiście ważne jest, aby nie tracąc czasu przejść do zaplanowanych przez was stanowczych działań przeciw kontrrewolucji. Mamy nadzieję, że teraz wszyscy - tak w Polsce, jak i za granicą - poczują, iż sprawy w kraju ruszą nową drogą. Życzę ci zdrowia i powodzenia! JARUZELSKI: Serdecznie dziękuję, drogi Leonidzie Iljiczu, za życzenia, a przede wszystkim za okazane mi zaufanie. Chcę wam powiedzieć otwarcie, że zgodziłem się na objęcie tego stanowiska z wielkimi oporami i tylko dlatego, że wiedziałem o waszym poparciu i że to wasza decyzja. Gdyby było inaczej, nigdy bym się nie zdecydował. To bardzo ciężkie i trudne zadanie w tej skomplikowanej sytuacji w kraju, w której muszę działać jako premier i minister obrony. Ale rozumiem, że to słuszne i konieczne, skoro wy sami tak uważacie. BREŻNIEW: Wojciechu, od dawna tak uważamy. Od dawna mówiliśmy o tym przyjaciołom. JARUZELSKI: Dlatego się zgodziłem. Zrobię wszystko jako komunista i jako żołnierz, Leonidzie Iljiczu, żeby sytuacja się poprawiła, żeby doprowadzić do przełomu w kraju i w naszej partii. Rozumiem i w pełni się z wami zgadzam, że teraz jednym z zasadniczych czynników jest sprawa dobrania kierownictwa, tak w partii, jak i w rządzie. Dlatego właśnie specjalnie odłożyłem rozstrzygnięcie kwestii kadr do następnego plenum, które zwołamy za kilka dni po to, by starannie przemyśleć sprawę, przekonsultować, by była to kompleksowa decyzja, a nie oddzielne posunięcia kadrowe. BREŻNIEW: Kadry są bardzo ważne i na szczeblu centralnym, i w terenie. JARUZELSKI: I właśnie w terenie trzeba będzie te sprawy rozstrzygać. Naturalnie powinno się to odbywać równolegle z umocnieniem partii w duchu aktywizacji walki. W obecnej sytuacji trzeba działać zdecydowanie, aby wydawać bitwy tam, gdzie będziemy mieć pewność zwycięstwa. Jadę teraz na zebranie Rady Wojskowej do Ministerstwa Obrony Narodowej. Wyznaczę tam odpowiednie zadania. Będziemy w szerokim zakresie włączać wojsko do wszystkich dziedzin życia kraju. Wczoraj po plenum odbyłem spotkanie z pierwszymi sekretarzami komitetów wojewódzkich i powiedziałem im, by się nie obrażali, że będziemy włączać siły zbrojne w realizację niektórych procesów, będziemy rozszerzać spotkania kadry oficerskiej z klasą robotniczą, aby wpływać bezpośrednio na robotników, aby izolować ich od wpływów "Solidarności". Oczywiście nie zmieniamy naszego generalnego nastawienia: walcząc o zdrowe siły narodu, które zbłądziły i wstąpiły do "Solidarności", będziemy je przeciągać na naszą stronę, jednocześnie jednak będziemy atakować przeciwnika, i to, naturalnie, tak atakować, żeby to przyniosło rezultaty. Dziś spotkam się z waszym ambasadorem. Postaram się omówić z nim bardziej szczegółowo niektóre problemy i będę prosił o waszą radę w sprawach, które on wam zapewne przekaże. Będziemy was informować o wszelkich naszych posunięciach i wyjaśniać, jakie motywy nami kierują przy podejmowaniu takiej czy innej decyzji. Obecnie największy nasz kłopot to sytuacja rynkowa. W związku z tym mamy wiele strajków i protestów; są wśród nich takie, które organizuje „Solidarność", a także po prostu żywiołowe. To bardzo utrudnia wprowadzanie środków, jakie trzeba będzie wprowadzać, komplikuje naszą pracę, ponieważ nastroje społeczeństwa są kiepskie. Będziemy się jednak starali robić wszystko co możliwe, żeby sytuację poprawić. O tych właśnie sprawach chciałem wam zakomunikować w pierwszej kolejności. Jeszcze raz bardzo dziękuję za słowa otuchy. BREŻNIEW: A ja jeszcze raz życzę ci, Wojciechu, zdrowia i powodzenia. JARUZELSKI: Dziękuję, do widzenia." Powiecie może, że ten człowiek nie rozumie, o co tu chodzi? Doskonale wszyściuteńko rozumie. A politbiuro w napięciu czeka na skutki. Mija zaledwie dziesięć dni od nominacji Jaruzelskiego, a już na Kremlu niepokoją się, że nie widać żadnych zmian. GROMYKO: W sprawie Polski chciałbym powiedzieć, że miałem właśnie rozmowę z ambasadorem, tow. Aristowem. Powiadomił mnie, że jednogodzinny strajk był bardzo znaczący. W wielu przedsiębiorstwach w istocie rządzi "Solidarność". Nawet ci, co chcą pracować, nie mogą podjąć pracy, bo ekstremiści "Solidarności" blokują im dostęp, grożą itp. Co do plenum, to, jak mi zakomunikował tow. Aristow, przebiegło ono normalnie, wybrano dwóch dodatkowych sekretarzy. W sejmie, który rozpoczyna obrady 30 października, zostanie poruszona kwestia ograniczenia strajków. Co przyniesie taka ustawa, trudno powiedzieć, ale w każdym razie są podejmowane próby, by stłumić strajki na drodze prawnej. Mowa Jaruzelskiego na plenum była, powiedziałbym, niezła. BReżNiEW: Nie wierzę, żeby tow. Jaruzelski zrobił coś konstruktywnego. Wydaje mi się, że brak mu odwagi. ANDROPOW: W gruncie rzeczy Jaruzelski nie zrobił niczego nowego, choć minął już jakiś czas. W Biurze Politycznym bardzo przeszkadzają Barci- kowski i Kubiak. Mówiło się o tym i nawet radzono, żeby Barcikowskie- go i Kubiaka usunąć ze składu Biura Politycznego. Jaruzelski jednak właściwie odmówił zastosowania tego środka. Tłumaczy to tym, że brak mu kandydatów do zastąpienia tych osób. Kwestia, kto będzie w Polsce premierem, jest sprawą bardzo drażliwą. Jaruzelski wyraźnie popiera Olszowskiego i Rakowskiego. Ale i jeden, i drugi zdecydowanie się do tego nie nadają. BRHŻNIEW: Schmidtowi nawet w jednej z rozmów wymknęło się zdanie, że w Polsce powstaje bardzo niebezpieczna sytuacja i że ta sprawa może się jeszcze bardziej skomplikować, co wpłynęłoby na moją wizytę w RFN, która może nie dojdzie do skutku. ANDROPOW: Towarzysze polscy wspominają o pomocy wojskowej ze strony bratnich krajów. My jednak powinniśmy trwać zdecydowanie przy naszej decyzji o niewprowadzaniu wojsk do Polski. USTINOW: W ogóle należy powiedzieć, że naszych wojsk wprowadzać do Polski nie wolno. Polacy nie są gotowi na ich przyjęcie. Obecnie w Polsce odbywa się demobilizacja żołnierzy, którzy kończą służbę. Zwalnia się ich ze służby zasadniczej, aby zabrali cywilne ubrania i wrócili odsłużyć dodatkowo dwa miesiące przy różnych pracach. Ale w tym czasie podlegają oni agitacji ze strony "Solidarności". Jaruzelski, jak wiemy, zorganizował grupy operacyjne, składające się zwykle z trzech osób. Lecz grupy te na razie niczego nie dokonały. Najwyraźniej potrzebne jest spotkanie z polskimi władzami, szczególnie z Jaruzelskim. Ale kto się z nim spotka, to też problem. RUSAKOW: Jutro rozpocznie się sesja sejmowa, na której ma być rozpatrywana sprawa udzielenia rządowi swego rodzaju nadzwyczajnych pełnomocnictw, pozwalających na rozstrzyganie wielu spraw. Jaruzelski rzeczywiście chciałby przyjechać do Moskwy.151 Jaruzelskiemu jednak nie udało się przyjechać, lecz Breżniew skierował do niego przez ambasadora "ustne posłanie": W licznych rozmowach z naszej strony podnoszono następującą sprawę: nie jesteśmy przeciwni układom, ale nie mogą one polegać na ustępstwach wobec wrogów socjalizmu. Co zaś najważniejsze - rzecz nie powinna sprowadzać się tylko do układów: obok środków zmierzających do przyciągnięcia na swoją stronę szerokich rzesz narodu i rozmaitych sił politycznych, niezbędne są zdecydowane działania przeciw jawnym wrogom ustroju. Zgadzaliście się z takim postawieniem sprawy i sami mówiliście o swoim zamiarze walczenia o interesy mas pracujących i atakowania wroga klasowego (...). Lecz teraz powstaje wrażenie, że realizuje się tylko pierwszą część tej dwój-jedynej zasady. Wiemy, że w waszym partyjnym kierownictwie są ludzie, którzy liczą na kontynuację skompromitowanej polityki Kani. Niebezpiecznie byłoby ulec ich namowom. Teraz jest już najzupełniej jasne, że bez zdecydowanej walki z wrogiem klasowym uratować socjalizmu w Polsce się nie da. W istocie nie chodzi już o to, czy dojdzie do konfrontacji, czy nie, ale o to, kto ją zacznie, jakimi środkami będzie ona prowadzona i kto wykaże inicjatywę.'5' Jak widzimy, nie ma tu nawet wzmianki o wojskach sowieckich.

17. "Nie ma mowy o zbrojnej interwencji w PoUce " Ostatecznie nawet 10 grudnia, a więc na trzy dni przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce, politbiuro wciąż jeszcze nie wiedziało dokładnie, jak Jaruzelski postąpi. Oto chyba najciekawszy i najbardziej przekonujący dokument.1S3 RUSAKOW: Przedwczoraj odbyła się u nich narada sekretarzy komitetów woje-wódzkich. Jak informował tow. Aristow, sekretarze komitetów wojewódzkich zupełnie nie rozumieją przemówienia tow. Jaruzelskiego, który nie przedstawił jasnych, wyraźnych wytycznych. Nikt nie wie, co nastąpi w najbliższych dniach. Była mowa o "operacji Z". Początkowo mówiono, że odbędzie się ona w nocy z jedenastego na dwunasty. A obecnie już słyszy się, że będzie to około dwudziestego. Przewiduje się, że przewodniczący Rady Państwa Jabłoński wystąpi w radiu i w telewizji i ogłosi wprowadzenie stanu wojennego. Tymczasem Jaruzelski oświadczył, że prawo o ogłoszeniu stanu wojennego będzie można wprowadzić dopiero po rozpatrzeniu go przez Sejm, a posiedzenie Sejmu wyznaczone jest na 15 grudnia. Tak więc wszystko mocno się komplikuje. Podano do wiadomości publicznej porządek obrad Sejmu. Nie ma w nim punktu o wprowadzeniu stanu wojennego. Ale w każdym razie o tym, że rząd zamierza wprowadzić stan wojenny, "Solidarność" dobrze wie i ze swej strony przedsiębierze wszystkie niezbędne środki, żeby stan wojenny został ogłoszony. Sam Jaruzelski mówi, że wolałby wystąpić z orędziem do narodu polskiego. Ale w swym orędziu nie będzie wspominał o partii, lecz zwróci się do narodu, licząc na jego patriotyzm. Jaruzelski mówi o konieczności ogłoszenia dyktatury wojskowej, jak to było za Piłsudskiego, wskazując równocześnie, że naród polski zrozumie to lepiej niż cokolwiek innego. Jeśli chodzi o takich działaczy jak Olszowski, to ostatnio przemawia on bardziej stanowczo i trzeba powiedzieć, że na posiedzeniu Biura Politycznego decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego i zastosowaniu bardziej zdecydowanych środków przeciw ekstremistycznym działaczom „Solidarności" była przyjęta jednomyślnie, nikt nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Równocześnie Jaruzelski nosi się z myślą porozumienia się w tej sprawie z sojusznikami. Mówi, że gdyby siły polskie nie złamały oporu "Solidarności", to towarzysze polscy liczą na pomoc innych krajów, nawet na wprowadzenie wojsk na terytorium Polski. Jaruzelski powołuje się w tej sprawie na wystąpienie tow. Kulikowa, który miał rzekomo powiedzieć, że pomoc zbrojna ZSRR i państw sojuszniczych zostanie Polsce udzielona. Jednak, o ile wiem, tow. Kulikow nie powiedział tego wprost, powtórzył tylko słowa, których w swoim czasie użył Leonid Breżniew, że nie opuścimy PRL w nieszczęściu. Jeśli chodzi o to, co się dzieje w województwach, trzeba otwarcie powiedzieć, że zupełnie nie dostrzega się tam wpływu organizacji partyjnych. W pewnym stopniu działają jeszcze władze administracyjne. Prawdę mówiąc, cała władza znalazła się w rękach "Solidarności". Wygląda na to, że słowa Jaruzelskiego to mydlenie nam oczu, ponieważ w jego wypowiedziach nie widać rzeczowej analizy. Jeżeli teraz prędko się nie zorganizują, nie zewrą szeregów i nie zadziałają przeciw naciskowi "Solidarności", w Polsce nie nastąpi poprawa sytuacji. ANDROPOW: Z rozmów z Jaruzelskim wynika, że na razie nie podjęli oni stanowczej decyzji i nawet pomimo jednogłośnego postanowienia Biura Politycznego KC PZPR o wprowadzeniu stanu wojennego, nie widzimy na razie konkretnych działań ze strony władz. Ekstremiści z "Solidarności" chwycili kierownictwo PRL za gardło. Kościół też ostatnio jasno określił swoje stanowisko; przeszedł na stronę "Solidarności". W tych warunkach towarzysze polscy rzeczywiście muszą szybko podjąć "operację Z". Tymczasem Jaruzelski oświadcza, że zdecyduje się na "operację Z" wówczas, gdy „Solidarność" ich do tego zmusi. To bardzo niepokojący objaw, tym bardziej że ostatnie posiedzenie Biura Politycznego KC PZPR i powzięta na nim uchwała o wprowadzeniu stanu wojennego świadczy o tym, że Biuro jest bardziej zdecydowane. Wszyscy członkowie Biura opowiedzieli się za energicznym działaniem. Ta uchwała przyparła Jaruzelskiego do muru i teraz jest on zmuszony jakoś się z tego wykaraskać. Rozmawiałem wczoraj z Milewskim i spytałem go, jakie działania zostaną podjęte i kiedy. Odpowiedział mi, że o "operacji Z" i o konkretnym terminie jej realizacji nie wie. A więc widać z tego, że albo Jaruzelski ukrywa przed swoimi towarzyszami plan konkretnych działań, albo też po prostu uchyla się od przeprowadzenia tej akcji. Chciałbym teraz zaznaczyć, że Jaruzelski dość uporczywie wysuwa wobec nas żądania ekonomiczne i uzależnia przeprowadzenie "operacji Z" od pomocy gospodarczej z naszej strony, a nawet, powiem więcej, chce pomocy wojskowej, choć nie mówi tego wprost. Jeśli się przyjrzeć liście towarów, o które proszą towarzysze z Polski, to, mówiąc szczerze, budzi ona poważne zastrzeżenia co do konieczności ich dostarczenia. Jaki jest na przykład związek między sukcesem "operacji Z" a dostawą nawozów sztucznych i niektórych innych towarów? W związku z tym chciałbym oświadczyć, że nasze stanowisko, które zostało sformułowane na ostatnim posiedzeniu Biura Politycznego, a wcześniej niejednokrotnie przedstawiał je Leonid Breżniew, jest absolutnie słuszne i nie powinniśmy z niego rezygnować. Inaczej mówiąc, stoimy na stanowisku pomocy internacjonalnej, jesteśmy zatroskani powstałą w Polsce sytuacją, ale jeśli chodzi o realizację "operacji Z", to sprawa ta powinna być całkowicie i do końca zdecydowana przez polskich towarzyszy; jak oni postanowią, tak będzie. Nie będziemy ich nakłaniać ani odmawiać. Co do pomocy ekonomicznej, to oczywiście w tej skali, o jaką oni występują, trudno byłoby nam ją zrealizować. Naturalnie to i owo trzeba dać. Ale chcę jeszcze raz powiedzieć, że ich podejście do sprawy dostawy towarów w trybie pomocy ekonomicznej jest natarczywe i wszystko to robi się po to, by później, jeżeli czegoś nie dostarczymy, móc zwalić na nas winę. Jeżeli tow. Kulikow rzeczywiście mówił o wprowadzeniu wojsk, to ja uważam, że postąpił niesłusznie. Nie możemy ryzykować. Nie mamy zamiaru wprowadzać wojsk do Polski. Jest to stanowisko słuszne i musimy trzymać się go do końca. Nie wiem, jak rozstrzygnie się sprawa, ale nawet jeżeli Polska dostanie się pod władzę "Solidarności", to będzie to tylko tyle. Jeśli zaś przeciw ZSRR zwrócą się kraje kapitalistyczne, które już zawarły między sobą w tej sprawie porozumienie, opatrzone rozmaitymi ekonomicznymi i politycznymi sankcjami, będzie to dla nas bardzo niebezpieczne. Musimy się troszczyć o nasz kraj, o wzmocnienie Związku Sowieckiego. To dla nas sprawa najważniejsza. W ogóle zdaje mi się, że nasze stanowisko w kwestii sytuacji w Polsce zostało jasno sformułowane przez Leonida Breżniewa w jego licznych przemówieniach i decyzjach; dziś na posiedzeniu Biura Politycznego toczy się bardzo istotna wymiana zdań na ten temat. Wszystko to powinno stać się podstawą naszej polityki wobec Polski. Jeśli chodzi o przebiegające przez Polskę szlaki komunikacyjne między ZSRR a NRD, musimy, rzecz jasna, coś zrobić i przedsięwziąć dla ich ochrony. GRO MY KO: Dziś oceniamy bardzo ostro sytuację w Polsce. Chyba dawniej nie widzieliśmy jej tak wyraźnie. Tłumaczy się to faktem, że obecnie sami nie wiemy, w jakim kierunku potoczą się sprawy w PRL. Polskie władze same czują, że władza wymyka im się z rąk. Jak wiadomo, Kania i Jaruzelski zamierzali się oprzeć na neutralnym odłamie społeczeństwa. A teraz właściwie taki odłam nie istnieje. Sytuacja wygląda dosyć jednoznacznie: "Solidarność" okazała się organizacją jawnie kontrrewolucyjną, dążącą do władzy i otwarcie po nią sięgającą. Kierownictwo polskie musi rozstrzygnąć kwestię: albo skapituluje, jeśli nie zastosuje stanowczych środków, albo zastosuje energiczne środki, ogłosi stan wojenny, izoluje ekstremistów z "Solidarności" i wprowadzi należyte porządki. Innej drogi nie ma. Jaki jest nasz stosunek do wydarzeń w Polsce? Całkowicie zgadzam się z tym, co tu towarzysze mówili. Możemy Polakom powiedzieć, że odnosimy się do wydarzeń w Polsce ze zrozumieniem. To jest jasne sformułowanie i nie ma żadnych powodów do odstępowania od niego. Równocześnie jednak będziemy zmuszeni postarać się jakoś rozwiać złudzenia Jaruzelskiego i innych polskich polityków w sprawie wysłania tam wojsk. Wprowadzać wojsk do Polski nie można w żadnym razie. Myślę, że możemy polecić naszemu ambasadorowi, aby złożył Jaruzelskiemu wizytę i zakomunikował mu to. Pomimo dość jednomyślnej uchwały Biura Politycznego KC PZPR o wprowadzeniu stanu wojennego, Jaruzelski znowu zajmuje teraz chwiejne stanowisko. Początkowo nabrał nieco otuchy, a teraz znowu zmiękł. Wszystko, co im przedtem powiedziano, zachowuje swoją moc. Jeżeli w walce z kontrrewolucją będą nadal okazywać chwiejność, to nic z socjalistycznej Polski nie zostanie. Wprowadzenie stanu wojennego oczywiście uświadomiłoby kontrrewolucjonistom polskim, że polskie władze nie zamierzają żartować. I jeżeli te środki, które władze mają zamiar zastosować, zostaną zrealizowane, to myślę, że można oczekiwać pozytywnych rezultatów. Uważam, że nie powinniśmy teraz stosować żadnych ostrych dyrektyw, które zmusiłyby ich do takich czy innych działań. Myślę, że zajmiemy słuszne stanowisko: przywrócenie w Polsce porządku to sprawa Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, jej Komitetu Centralnego i Biura Politycznego. Mówiliśmy polskim przyjaciołom i nadal będziemy mówić, że należy przyjąć stanowczą postawę i w żadnym razie nie wolno się demobilizować psychicznie. Jeśli Polacy zaatakują "Solidarność", to naturalnie Zachód nie da im najpewniej kredytów ani żadnej pomocy. Oni biorą to pod uwagę, a my oczywiście też musimy to uwzględnić. Dlatego słuszna jest propozycja tow. Breżniewa, by zlecić grupie towarzyszy zbadanie tej kwestii i udzielenie w miarę naszych możliwości określonej pomocy gospodarczej PRL. USTINOW: Sytuacja w PRL jest rzeczywiście bardzo zła i pogarsza się z każdym dniem. W kierownictwie, a konkretnie w Biurze Politycznym, brak stanowczości i jednomyślności. Wszystko to wpływa na istniejący stan rzeczy. Dopiero na ostatnim posiedzeniu Biura została jednogłośnie uchwalona decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego. Teraz wszystko zależy od Jaruzelskiego. Jak będzie umiał zrealizować tę uchwałę. Ale na razie nikt nie może mówić otwarcie o posunięciach Jaruzelskiego. I my tego nie wiemy. Odbyłem rozmowę z Siwickim. Powiedział mi wręcz, że nawet oni nie wiedzą, co myśli generał. A więc człowiek pełniący dziś faktycznie obowiązki ministra obrony PRL nie wie, co nastąpi, jakie działania rozpocznie premier i minister. Co do rzekomego oświadczenia tow. Kulikowa na temat wprowadzenia wojsk do Polski, mogę z całą stanowczością powiedzieć, że Kulikow tego nie mówił. Po prostu powtórzył tylko to, co zostało zadeklarowane przez nas i przez tow. Leonida Breżniewa, że nie opuścimy Polski w nieszczęściu. I on wie dokładnie, że Polacy sami prosili, żeby wojska nie wprowadzać. Co do naszych garnizonów w Polsce - wzmacniamy je. Ja sam wprawdzie przychylam się do myśli, że Polacy nie rozpoczną konfrontacji i jedynie gdyby "Solidarność" chwyciła ich za gardło, być może się zdecydują. Nieszczęście polega na tym, że polskie władze są niezdecydowane. Jak słusznie mówili tu towarzysze, nie powinniśmy im narzucać żadnych własnych decyzji, musimy realizować tę politykę, którą ustaliliśmy wcześniej. Z drugiej strony trzeba, abyśmy sami byli gotowi i nie wszczynali żadnych działań nie przewidzianych przez nasze uchwały. SUSŁOW: Sądzę, że, jak to wynika z wypowiedzi towarzyszy, wszyscy mamy ten sam punkt widzenia na sytuację w Polsce. Przez cały okres niepokojów w Polsce okazywaliśmy powściągliwość i zimną krew. Mówił o tym na plenum Leonid Iljicz Breżniew. Ogłosiliśmy to szeroko całemu narodowi i naród nasz poparł taką politykę Partii Komunistycznej. Wkładamy wicie wysiłku w sprawę pokoju i nie możemy obecnie zmieniać swojego stanowiska. Światowa opinia publiczna nie zrozumiałaby nas. Przeprowadziliśmy w ONZ jakże doniosłe akcje dla umocnienia pokoju. Wielce skuteczna była wizyta Leonida Breżniewa w NRF i wiele innych działań pokojowych, które zostały przez nas zrealizowane. To pozwoliło wszystkim krajom miłującym pokój zrozumieć, że Związek Sowiecki stanowczo i konsekwentnie walczy o pokój. Dlatego właśnie nie możemy wobec Polski zmieniać stanowiska, które zajęliśmy od samego początku wydarzeń w tym kraju. Niech towarzysze polscy sami rozstrzygną, jakie trzeba podjąć kroki. Nie powinniśmy ich popychać do energiczniejszego działania. Ale, jak dotychczas, będziemy powtarzać Polakom, że do ich posunięć odnosimy się ze zrozumieniem. Jaruzelski, jak sądzę, postępuje dość sprytnie. Chce się zabezpieczyć prośbami skierowanymi pod adresem ZSRR. My, rzecz jasna, fizycznie nie jesteśmy w stanie ich spełnić, a Jaruzelski powie potem, że przecież zwracał się do Związku Sowieckiego, prosił o pomoc, ale jej nie uzyskał. Równocześnie Polacy otwarcie mówią, że są przeciwni wprowadzeniu wojsk. Jeżeli wojska wkroczą, nastąpi katastrofa. Sądzę, że wszyscy podzielamy pogląd, że o żadnym wysłaniu wojsk nie może być mowy. Jeśli chodzi o pomoc dla Polski, to daliśmy na ten cel ponad miliard rubli. Niedawno powzięliśmy decyzję o wysłaniu do Polski 30 tys. ton mięsa, a 16 tys. zostało już dostarczone. Nie wiem, czy zdołamy w całości wykonać dostawę 30 tys. ton, ale w każdym razie jasne jest, że zgodnie z tą decyzją powinniśmy jeszcze dać określoną ilość ton mięsa w trybie pomocy gospodarczej (...) GRISZYN: Sytuacja w Polsce nadal się pogarsza. Postawa naszej partii wobec wydarzeń w tym kraju jest słuszna. (...) O wysłaniu wojsk nie ma nawet mowy. Sprawy gospodarcze trzeba będzie rozpatrzyć i co będzie można, dostarczyć Polakom. SUSŁOW: Musimy demaskować w prasie intrygi "Solidarności" i innych sił kontrrewolucyjnych. CZERNIENKO: W zupełności popieram to, co tu mówili towarzysze. Rzeczywiście linia naszej partii i Biura Politycznego KC w sprawie wydarzeń w Polsce, ustalona w przemówieniu Leonida Breżniewa i uchwałach Biura, jest najzupełniej słuszna i nie ma potrzeby jej zmieniać. Sądzę, że dziś można by podjąć taką decyzję: 1. Przyjąć do wiadomości informację tow. Bajbakowa. 2. W naszych stosunkach z PRL w przyszłości trzymać się w tej sprawie ogólnej linii ustalonej przez KC KPZR oraz zaleceń Biura Politycznego KC KPZR z 8 grudnia 1981 r. i wniosków z dyskusji odbytej na posiedzeniu Biura Politycznego KC w dniu 10 grudnia 1981 r. 3. Zlecić towarzyszom Tichonowowi, Kirilence, Dołgichowi, Archipowo-wi, Bajbakowowi, by nadal zajmowali się sprawą pomocy ekonomicznej dla Polski z uwzględnieniem poglądów wypowiadanych na posiedzeniu Biura Politycznego KC. BREŻNIEW: Co towarzysze o tym sądzą? WSZYSCY: Tow. Czernienko sformułował nader trafnie wszystkie propozycje, trzeba je przyjąć. Decyzja zostaje przyjęta."

"Nie możemy kupić swojego bezpieczeństwa, wolności i braku strachu przed bombą przez popełnienie grzechu tak wielkiego, jak powiedzenie miliardowi istot ludzkich żyjących obecnie w niewoli za żelazną kurtyną: "Porzućcie swoje sny o wolności, ponieważ, aby ratować własną skórę, zamierzamy ubić interes z waszymi panami". " Ronald Wilson Reagan, 40. Prezydent Stanów Zjednoczonych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka