To już pewne: nawet Ameryka się zsekularyzowała. Nie oznacza to jednak, że ludzie przestali wierzyć w Boga. Po prostu mówią zdecydowane NIE kaście kapłańskiej, która reglamentuje dostęp do Absolutu poprzez sakramenty. Poczytajmy:
Większość osób bez przynależności religijnej, 69 proc. nadal wierzy w Boga, choć tylko 13 proc. z nich wierzy w Boga opisanego w Biblii. Ponadto 49 proc. twierdzi, że są uduchowieni lub, że duchowość jest dla nich bardzo ważna.
Czy tendencje opisane w artykule rzeczywiście wpływają negatywnie na uspołecznienie obywateli? Czy stają się oni przez to mniej wrażliwi na drugiego człowieka, mniej skorzy do pomocy? Teoretycznie tak, ale jest to raczej korelacja niż kauzacja. Ani niewierzący, ani wierzący po swojemu nie są moralnie gorsi od osób zaangażowanych religijnie. Niemniej można dostrzec spadek zainteresowania wolontariatem i zaangażowaniem w lokalną społeczność u tych pierwszych.
Tak więc świat CYWILIZOWANY się laicyzuje, proszę państwa. Natomiast chrześcijaństwo wciąż kwitnie w dzikiej Afryce, tam, gdzie skazuje się homoseksualistów na karę wiezienia lub nawet śmierci. Ładnie jest to skorelowane, prawda? :) Jedno zło przyciąga drugie.