Do napisania tej notki skłoniła mnie przygoda, jaką nie dawno przeżyła moja bliska krewna w średniej co do wielkości miejscowości na zachodnich rubieżach kraju.
Samotna, czterdziestokilku-letnia matka dorastającej córeczki, obłożona długami postanowiła sobie ulżyć i dokonać konsolidacji kredytów.
W tym celu udała się do człowieka ( termin kontrowersyjny o czym później) dobrze sobie znanego, który z jej rodzicami na wspólnych „grillach” opróżnił nie jeden kieliszek w sprawie doradztwa i pośrednictwa w zawarciu odpowiedniej umowy.
Dodam, że krewna jest pracownikiem banku od ponad dwudziestu lat.
Koniec tego kontaktu był dla niej żałosny. Nie tylko nie skonsolidowała kredytów, ale utraciła wpłatę w wysokości 3.5 tys. PLN, gdyż firma, która skrzywdziła wielu w Polsce, ale tak dobrze zabezpieczona prawnie, że nie można jej „ruszyć” wzięła opłatę wstępną w tej wysokości i postawiła przed nią warunki do otrzymania kredytu, których spełnić nie mogła.
Warunki , których bardzo niewielu mogłoby spełnić, więc można wnioskować, że założeniem firmy z góry jest zagarnięcie wstępnej opłaty.
Takie rzeczy tylko w Polsce..No może jeszcze Zimbabwe...
Zastanawia mnie jednak kim jest człowiek, który świadomie ją na to naraził ?
Człowiek ( jak pisał termin kontrowersyjny) , który zrobił to świadomie, gdyż znał dobrze jej sytuację, dobrze wiedział, że warunków nie spełni i utraci przedpłatę.
„Człowiek”, który też miał świadomość, że połowa tej kwoty wpłynie na jego konto w postaci prowizji.
„Człowiek” o znanym, szlacheckim nazwisku.
Czy szlachcicem ? Bynajmniej ! Szlachectwo zobowiązuje.
Doradcą finansowym ? Bynajmniej ! W każdym cywilizowanym kraju taki doradca rozpoznaje potrzeby klienta, rozpoznaje sytuację, możliwości i wychodzi z propozycją. Istnieje pewien kodeks etyczny w cywilizowanych krajach obowiązujący takich doradców.
Pośrednikiem finansowym ? To mniej niż doradca, ma często do czynienia z klientami , których nie zna, przedstawia ofertę i : kupisz lub nie...
Ale i ten pośrednik bywa człowiekiem, wykazuje ludzkie cechy w sytuacji, kiedy ma do czynienia z klientem, którego zna, ma świadomość jego sytuacji i odrobinę choć empatii.
Człowiekiem ? O tym wcześniej pisałem, że tak go nazwać jest troszkę na wyrost bo człowieczeństwa w takim zachowaniu zauważyć nie można.
Gangsterem ? No nie ! Bynajmniej ! Gangsterzy mają swój kodeks honorowy i żaden z nich samotnej matce czegoś takiego by nie zrobił.
Myśląc o tej istocie niestety przychodzi mi na język tylko jedno słowo : MENDA...
Pisał niegdyś nasz wieszcz : Ty, który skrzywdziłeś człowieka prostego...
Przykre jest to, że dzisiaj miałby znacznie więcej okazji do napisania takich słów.
Pamiętaj spracowany człowieku, który straciłeś swoje zdrowie dla uciułania marnych groszy i który w ostatnich dwudzestukilku latach ukręciłeś sznur, na którym cię kiedyś powieszą
Kiedy zobaczysz wypomadowanego, z wykrochmalonych kołnierzem i w przepięknym , zachodnim garniturze, na którego wizytówce zobaczysz znane nazwisko to najlepiej załóż z góry, że jest to bestia. Jeśli będzie inaczej będziesz mile zaskoczony ?
Skąd takie bestie w Polsce, w usługach finansowych szczególnie, gdyż tam łatwo małym wysiłkiem, cwaniactwem, ss-mańską bezwzględnościa zarobić nie małe pieniądze.
Otóż wśród nas chodzi wielu sfrustrowanych potomków tych, którzy utracili nie małe majątki po wojnie. Szczególnie wielu z nich na ziemiach zachodnich, gdyż tam przed bolszewikami uciekali.
To są ludzie, którzy frustrację wypili z mlekiem matki, którzy mszczą się za utracone wspaniałe szlacheckie życie swoich przodków na wszystkich, także tych, dzięki którym znowu mogliby się cieszyć z powrotu korony na orli łeb (sami przeważnie się nie narażali, chyba, że dla przeżycia przygody ścigania się z uzbrojonym w pałkę zomowcem).
W parze z nimi idą nowi frustraci.. Ci, którzy przywileje uzyskali już po wojnie i utracili je po roku dziewięćdziesiątym. Wydaje się, że te grupy ludzi mimo skrajnie różnego pochodzenia ich frustracji świetnie się rozumieją.
Ich cechą jest bezwzględność w interesach i na takich pracowników „polują” zachodnie formy finansowe (banki, ubezpieczyciele), które biznes przedkładają nad dobro swoich klientów.
W Anglii czy Niemczech kodeks etyczny doradców i agentów ubezpieczeniowych jest stawiany na innym poziomie i bardzo łatwo utracić licencję.
W Polsce ochrona interesów klienta nie istnieje. Bardzo troszczymy się o Polaków za granicą , a wcale o tych w kraju, dlatego tak wielu bez żalu stąd wyjeżdża.
W swoim życiu miałem kilkuletnią przygodę z działalnością w charakterze agenta ubezpieczeniowego. Nie jestem dumny z tego czasu, choć w swojej działalności starałem się nie zapominać o człowieczeństwie i na tle innych chyba źle to nie wyglądało.
Miałem okazję widzieć procesy, jakie dzieją się w agencjach od środka.
Stawianie na etykę w tej działalności jest czystą fikcją.
Firmy są nastawione na pozyskiwanie klientów, na wykrojenie jak największego kawałka z tego polskiego tortu i managerowie na różnych szczeblach, którzy też powinni być odpowiedzialni za stronę etyczną w działalności agentów, naciskani z góry na jak największą „produkcję” cieszą się z każdej zawartej umowy nie zajmując się zupełnie nad stroną etyczną jej zawarcia tzn. czy klient jej potrzebuje? , czy klienta na nią stać ? itd., itp...
Dopiero, kiedy wybucha skandal zabierają głos, obarczając całą winą naciskanego przez siebie pod groźbą zwolnienia z pracy na jak największą „produkcję” agenta, z pełną świadomością od początku wadliwości danej umowy. „Po głowie” dostaje zatem najsłabszy (agent), a managerowie przeważnie „spadają na cztery łapy”.
Wielu agentów nie tylko dla zysku, ale i dla dobrego słowa ze strony przełożonych ( system motywacji nastawiony na wielkość „produkcji” nie jakość i stronę etyczną) robi rzeczy, których prywatnie swoim bliźnim by nie uczyniło. Wielu z nich nawet dobrze zna znak krzyża.
Błąd leży właśnie w tej bezwzględnej walce firm o jak największy kawałek polskiego tortu, systemie motywacyjnym nagradzającym jedynie tych, którzy przynoszą dużo bez oceny etyczności ich działania i zadowolenia klientów, w słabej kontroli wewnętrznej w samych firmach, gdzie prowincjonalny manager może decydować o wszystkim, a w szczególności o doborze wspópracowników i jeśli jego etyka jest na niskim poziomie takimi też będzie się otaczał.
W ten sposób w szeregach pracowników- usługodawców branży finansowej tworzą się quasi- gangsterskie grupy, które w przeciwieństwie do gangsterów, żadnego kodeksu etycznego nie stosują.
Firmy finansowe w ostatnich dwudziestu latach rozwijały bardzo liczne, różne kanały sprzedaży. W sprzedaż ubezpieczeń na przykład wciągano np. lekarzy lub nauczycieli posiadających autorytet i zaufanie społeczne i zerową wiedzę o produktach finansowych, ubezpieczeniowych, zerowe umiejętności w zakresie rozpoznania potrzeb klienta. Zawierali wieli bezsensownych, narażających Polaków na straty umów. Zadowoleni ze wzrostu stanu swojego konta nie zajmowali się etyczną stroną swojej działalności i tym, że wyrządzili wielu, którzy obdarzyli ich zaufaniem krzywdę.
( Znam przypadek, kiedy lekarz zaproponował swojemu sześcidziesiąciocztero-letniemu koledze po fachu i sfinalizował umowę emerytalną na 20 lat).
Państwo w żaden sposób nie nadążyło ze stworzeniem systemu kontroli na tą działalnością, a w większości zachodnie firmy finansowe miały w Polsce Eldorado o jakim w swoich krajach już dawno zapomnieli.
Jak długo państwo będzie się ociągać z właściwą kontrolą firm finansowych, z właściwą kontrolą i okresową weryfikacją działalności pośredników, doradców finansowych i agentów ubezpieczeniowych tak długo termin „ DZIKI KRAJ” będzie jak najbardziej uzasadniony.
Tym bardziej na czasie , że finansowi gangsterzy krzywdzą już nie tylko ludzi prostych o czym Amber Gold nam przypomniał...