Najmocniej przepraszam: ja wiem, że odnosić się do czegokolwiek, co powiedział Kazimierz Kutz, to jest trochę obciach, ale... No tym razem trafiłem na taką perełkę prosto z intelektualnych wyżyn, że po prostu nie mogę się powstrzymać.
Otóż, odnosząc się do wcześniejszych wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat katastrofy prezydenckiego Tu-154 w Smoleńsku, raczył był pan rezyser określić byłego premiera słowem „małostkowy”. Zacytujmy Onet (przy czym to oczywiście ja pogrubiam wybrane słowa):
Jest mi go strasznie żal. On popadł w małostkowość – powiedział Kutz o słowach prezesa PiS, który twierdził, że samolot prezydencki podczas próby lądowania na smoleńskim lotnisku powinien skrzydłem ściąć brzozę bez większych zniszczeń.
Taką oto definicję słowa "małostkowy" podaje słownik PWN:
małostkowy «taki, który przywiązuje wagę do rzeczy błahych, a nie widzi tego, co jest naprawdę ważne; też: świadczący o takim usposobieniu»
I teraz powiedzcie mi, proszę: czy jeśli ktoś zajmuje się katastrofą lotniczą, w której zginął Prezydent RP, przy tym własny brat i wielu innych przedstawicieli władz, jednocześnie przyjaciół – to jest to człowiek małostkowy?
Mamy dwie możliwości:
-
albo pan rezyser nie wiedział, co powiedział, to znaczy użył słowa, którego znaczenia nie zna,
-
albo też było dokładnie odwrotnie: wiedział doskona...
Nie. Wybaczcie, ale mimo całej antypatii, na jaką w moich oczach zdążył już zapracować Kazimierz Kutz, ta druga teoria jakoś nie chce mi przejść przez klawiaturę.
