Tak śmieszne, że żałosne.
W poniedziałek wylatywałem z Warszawy. Rano. Obok mnie czekował się były premier.
Patrzę a do kontroli bezpieczeństwa dzika kolejka. Dochodzę do niej. Nagle otwierają drugą bramkę, tłum rusza. Wchodzę w sumie prawie bez kolejki. Obok jest przejście dla ekip.
Były premier, zamiast wejść za mną lub przede mną ( przede mną 3 osoby do kontroli) poszedł wejściem dla ekip, nie pokazując pracownicy lotniska dokumentów, następnie podniósł pasek oddzielający przejście dla ekip od tego dla biznesu i se wszedł, schylając się prawie do ziemi, przed wszystkich.
Albo się jest VIPem i się lata z przywilejami ( i nikt tego nie widzi), albo się człowiek stosuje do zasad dla wszystkich. Ominął raptem 2 osoby.
Coś się tym naszym politykom rzuca na ego. Czy koniecznie trzeba okazywać, że się jest ponad wszystkimi? Przyzwoitość ich nie dotyczy?