Marcin Sawicki Marcin Sawicki
132
BLOG

Wszyscy jesteśmy wikingami

Marcin Sawicki Marcin Sawicki Polityka Obserwuj notkę 27
Wyobraźmy sobie kamienistą plażę gdzieś w Normandii. Stary wiking siedząc przy ognisku zrzędzi utrzymując, że młodzież już nie taka jak kiedyś. Dziś wojownicy są wygodni i leniwi oraz cherlawi, podczas gdy za dawnych czasów wystarczał kamień pod głowę zamiast poduszki. Rankiem po nieprzespanej nocy i tak wszyscy ochoczo biegli spalić osadę czy zdobyć skarby. Ta sugestywna scena znajduje się w historycznej powieści dla młodzieży „Rudy Orm". Notabene, jednej z wielu książek, których dzisiejsza młodzież nie czyta. A dlaczego? No, bo młodzież faktycznie nie jest taka jak kiedyś!

Przy okazji ostatnich dyskusji na temat reformy polskiego szkolnictwa, proponowanej przez MEN okazało się, że większość wypowiadających się przypomina do złudzenia zrzędliwego, starego wikinga. W dyskusjach na temat stanu polskiej szkoły i perspektyw młodzieży, albo rozmowa skupiła się nieistotnych szczegółach, albo zdominował ją ton zrzędliwego rozgoryczenia. W tym pierwszym celowały media (może z pewnym wyłączeniem Gazety Wyborczej). W tym drugim internetowi komentatorzy.

Z punktu widzenia współczesnych zadań szkoły i problemów stojących przed kolejnymi generacjami młodzieży zupełnie nie istotne jest, czy w programie nauczania znajdzie się wierszyk Władysława Bełzy „Katechizm polskiego dziecięcia" (na marginesie, dzieci uczone będą za to śpiewania z pamięci „Mazurka Dąbrowskiego", co jak wiemy jest piętą achillesową i niektórych dorosłych). O to, podobnie jak o znajomość najpopularniejszych bajek czy mitów powinni zadbać rodzice. Polemiki wokół problemu lektur rzekomo okrojonych wyłącznie do wybranych rozdziałów również nie wydają się sensowne, bo wystarczy krótka wizyta na stronie www.reformaprogramowa.men.gov.pl by przekonać się, że przytłaczająca większość książek ma być czytana w całości. Zaś najciekawsze w tekście proponowanych zmian programowych są inne rzeczy. I to one powinny stać się tematem szerokiej debaty.

Zajrzymy do podstawy programowej szkół podstawowych. W rozdziale pt. „Edukacja społeczna" znaleźć można następujący fragment:

 

„Uczeń

1.identyfikuje się ze swoją rodziną i jej tradycjami. Podejmuje obowiązki domowe i rzetelnie je wypełnia;

2. zna i respektuje prawa i obowiązki ucznia oraz zasady bycia dobrym kolegą;

3. zna najbliższą okolicę, jej ważniejsze obiekty, tradycje;

4. zna wybrane zawody;

5. zna symbole narodowe (barwy, godło, hymn), ważniejsze wydarzenia historyczne i Polaków, z których jesteśmy dumni;

6. jest tolerancyjny wobec innych;

7. odróżnia dobro od zła, stara się być sprawiedliwym i prawdomównym;

8. potrafi powiadomić dorosłych o wypadku, zagrożeniu, niebezpieczeństwie. Zna numery telefonów: pogotowia ratunkowego, straży pożarnej, policji oraz ogólnopolski numer alarmowy 112."

Krótko pozwolę sobie skomentować niektóre z punktów. Nowością, i to chyba nie tylko dla zrzędliwych wikingów jest to, że szkoła zamierza konkurować z domem. Chce wychowywać dzieci tak, aby podejmowały obowiązki domowe - patrz punkt pierwszy. Jeśli faktycznie udałoby się sprawić, że całe rzesze rozpieszczonych maminsynków zaczną wyrzucać śmiecie, prasować sobie koszule oraz nauczą się gotować, byłby to najśmielszy zamach na patriarchalną tradycję męskiej bezradności w zakresie „wiktu i opierunku".

Punkt drugi to obietnica kształcenia obywatelskiego od małego, jak rozumiem. Bardzo ciekawie brzmi punkt trzeci - zakorzenienie małych obywateli w ich miejscu zamieszkania. Tak by okolica nie jawiła im się tylko przestrzeń do swoistej gry na orientację, gdzie kino a gdzie sklepik monopolowy. I wreszcie dochodzimy do sedna problemu, czyli punkty szósty i siódmy.

Uczeń ma być uczony tolerancji, odróżniania dobra od zła, sprawiedliwości oraz prawdomówności. Ze studiów pamiętam jeszcze, że różnych definicji sprawiedliwości jest multum. Każdemu wg potrzeb, każdemu wg zasług czy nawet kto pierwszy ten lepszy - to tylko parę z nich. Interesujące jakiej konkretnie sprawiedliwości ma uczyć nasza szkoła.

Identyczne pytanie należy zadać w odniesieniu do pojęcia tolerancji. Niczym muleta byka, tak ono drażni polską prawicę i środowiska konserwatywne, traktujące tolerancję jako pojęciowy taran mający rozbić tradycyjną rodzinę, wpuścić gejów i lesbijski do przestrzeni społecznej i zapewnić im równość dyskursu. Czy Platforma naprawdę zamierza w szkołach uczyć tolerancji wobec odmienności seksualnej? Jeśli tak, to jedni się ucieszą a inni zmartwią, a całość należy ocenić jako rewolucję obyczajowo-edukacyjną. Warto też zadać pytanie o to jakiego dobra i zła mają uczyć nauczyciele (zapewne etycy oraz katecheci). Bezwarunkowego pacyfizmu? Sprzeciwu wobec aborcji? A może chodzi o nauczenie dziatwy tekstu Karty Praw Podstawowych, od niedawna arcyważnego dokumentu europejskiego?

Miejsca by tu nie starczyło, by skomentować wszystkie pozostałe interesujące pomysły reformy programowej MEN-u. Koniecznie tylko trzeba wspomnieć o ogólnym proponowanym kierunku zmian - uczeń ma być bardziej samodzielny. A poza tym, ciekawym i dobrym pomysłem jest kształcenie młodzieży tak, by rozumiała style wypowiedzi stosowane w mediach i umiała dystansować się wobec samych mediów oraz reklamy. To pożyteczna zmiana.

Miło też widzieć, że szkoła zamierza uczyć korzystania ze słowników i encyklopedii. Ta umiejętność czasem przydaje się bardziej niż sama wiedza. Za moich czasów i trochę późniejszych nikt w szkole tego nie uczył, i albo rodzice pokazali jak to się robi, albo taka nienasiąknięta skorupka do późnej starości pozostawała głupia.

Na koniec autentyczna wymiana zdań, zasłyszana podczas lekcji języka angielskiego przez moją szanowną małżonkę, z zawodu nauczycielkę.

- Podaj jakiś tytuł słynnej polskiej powieści.

- Hamlet.

- A jaki budynek w Warszawie ma więcej niż 200 lat?

- Pałac Kultury.

Takim oto stanem radosnej niewiedzy z nauczycielką angielskiego podzielili się jej studenci, pewnego pięknego dnia w Warszawie. Jak dostali się na studia, a następnie z sukcesami je kontynuowali oraz jak ukończyli szkoły, mając takie luki w wiedzy powszechnej? Trudno mi zgadnąć. Jednak jeśli system wypuszcza takie dwunożne buble edukacyjne, powinien być zmieniony.

Pytanie, na jaki. Czego Państwo się spodziewają? Z jakich wzorów korzystać? Zapraszam do rozmowy.

Najbardziej lubię czytać oraz słuchać ludzi o innych poglądach. To po prostu najciekawsze. Jaki sens z wysłuchiwania kogoś, kto ma to samo zdanie?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka