Mefi100 Mefi100
132
BLOG

Podróże. Szczęśliwy pierścień.

Mefi100 Mefi100 Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

 

Odłożyłem gazetę. Zaciekawił mnie zamieszczony tam artykuł. Traktował on o człowieku zwanym bogiem wojny. Opisano w nim jego życie, a właściwie śmierć. Nie powiedziano tego w prost, ale zasugerowano, że nie zmarł śmiercią naturalną, tylko został otruty. Cały czas o tym myślałem i wszystko wydało mi się prawdopodobne. Postanowiłem wreszcie to osobiście sprawdzić. Otworzyłem szufladę biurka i ujrzałem leżące w niej pudełko. Wyciągnąłem je, otworzyłem i uruchomiłem.
   W zamyśleniu obracał znajdującym się na palcu pierścieniem. Połyskiwał złotem i drogimi kamieniami. Trząsł całą Europą i nie chciał, aby ktokolwiek mówił o nim, że jest zabobonny. Sama myśl o tym wydała mu się przerażająca. Już słyszał te śmiechy! Zwłaszcza dochodzące z zagranicy. Co robić? Zmarszczył czoło i intensywnie się zastanawiał. W końcu postanowił, że odda go, schowa, lub po prostu wyrzuci. Pozbawi go mocy sprawczej. Już nie będzie uważał go za przedmiot 
przynoszący mu szczęście. Było męczącym gdy wkradała mu się do głowy myśl, że całe życie i wszystko co w nim się wydarzyło zawdzięcza nie sobie, tylko jakiemuś przedmiotowi.
   Dłuższą chwilę się zastanawiał i chyba znalazł wyjście z dręczącej go sytuacji. Ręce założył do tyłu i szybkim, zdecydowanym krokiem przemierzał salę kilkakrotnie. W końcu zatrzymał się przed wiszącym na ścianie lustrem. Długo przyglądał się swojemu odbiciu. A ja mogłem wreszcie zobaczyć go w całej okazałości. Jak na człowieka zwanego bogiem wojny wyglądał niezwykle pospolicie i niezbyt bosko. Widać było na nim ostatnie lata życia w dobrobycie. Twarz była jak by napuchnięta a cała postać trochę baryłkowata. 
   Wkrótce przegrał swoją pierwszą bitwę. Gdzieś mu zakołatała myśl, że to z winy nieposiadania już pierścienia. Ale myśl jak szybko przyszła tak szybko oddaliła się w niebyt. Po powrocie z Rosji było mu już wszystko jedno. Nie ważne co o nim będą mówić ludzie, byle tylko zwyciężać. Na Wyspie zaczął wracać do siebie. Rozpierała go energia. Rwał się do czynu. Po ucieczce czekała już na niego armia. Zmierzał do celu dosłownie po trupach. Wrogie oddziały stające mu na drodze rozbijał, po prostu roznosił na strzępy. Bez trudu. Aż do czasu wielkiej bitwy. Wszystko zaczęło się po jego myśli. I tak było do puki nie nadszedł ogromny ból tak wielki, że o mało nie spadł z konia. Nie myślał już o zwycięstwie tylko żeby to już się skończyło. Te wszystkie krzyki i huki. 
   Znowu był na Wyspie. Jego zdaniem o wiele gorszej niż poprzednia. Ciągle wiał przenikliwy wiatr, aż do szpiku kości. Po paroletnim pobycie zaczęli go odwiedzać emisariusze. Dużo mówiło się o jego ucieczce. On także mówił. Bo czół na sobie spojrzenie całej Europy i widział czego od niego oczekiwano. Ale czasy gdy chciał być pępkiem świata już dawno minęły. Odeszły raz na zawsze.
   Miał osobistego lekarza. Jego rola ograniczała się do przygotowywania przeciwbólowych mikstur. Ale to wystarczało. Tym razem ból był nie do opisania. Zamiast z czasem zelżeć - narastał. Ledwo dotarł do swojego domku. Zacisnął zęby i miał nadzieję, że konował szybko do niego dotrze. Na razie pogrążył się w bólu.
   Był już wieczór, lekarz Napoleona szykował się do snu. Miał zamiar zdmuchnąć świecę stojącą w pobliżu jego łóżka gdy zapukał do jego drzwi żołnierz z wiadomością. Wzywał go do siebie komendant tego niewielkiego garnizonu. "Co u licha? O tak późnej porze nigdy to jeszcze się nie zdarzyło". Ale ubrał się i poszedł do dowódcy.
   Lekarz wszedł do jasno oświetlonej izby światło go oślepiło. Za stołem siedział dowódca. Podniósł na niego wzrok. Od razu przystąpił do rzeczy:
   - Zmarł Napoleon. Zobaczysz co mu było.
   Skulony szedł do domku Napoleona. Wiatr jak by się wzmagał. Wreszcie dotarł do celu. Drzwi jak zwykle były otwarte. Wszędzie panował półmrok. Musiał chwilę odczekać aby cokolwiek widzieć. Na stole ujrzał leżące, nagie zwłoki Napoleona. Popatrzył na nie i się chwilę zadumał. "Oto człowiek, którego jeszcze nie dawno bali się mocarze niemal całej Europy. Teraz zamiast strachu jego bezwładne ciało wzbudza litość". 
   Wyciągnął z torby ostry nóż. Dotknął opuszka palca jego ostrza. Natychmiast cofnął rękę.
   Zdecydowanym ruchem rozciął Napoleonowi brzuch. Przez warstwy ciała ujrzał żołądek. O to właśnie mu chodziło. Trzymał go w ręce. Jego zawartość nie wzbudziła w lekarzu zdziwienia. Rozwijała się tam w najlepsze bliznowata narośl. Przyglądał jej się z uwagą. Była miękka i sprężysta. Nagle znieruchomiał. Bo pod palcami wyczuł jakieś nie naturalne zgrubienie. Naciskał je wielokrotnie. W końcu ustalił jego krawędzie i wyciął kawałek tkanki nożem. Czymś na kształt pincety przybliżył ją do oczu. Coś tam w środku się znajdowało! Zaniósł wyciętą tkankę do znajdującego się na stole szklanego pojemnika. Wyciągnął z za pazuchy niewielką buteleczkę z jakimś płynem. Wlał go do szklanego pojemnika. Skrawek ciała się zapienił. I zaczął w sposób widoczny znikać. Aż zniknął całkowicie. Został tylko nieznany przedmiot. Wyczyścił go wodą z miednicy. 
   Przedmiot błyszczał złotem i szlachetnymi kamieniami. A to się dowódca ucieszy! Po zastanowieniu jednak zaczął myśleć: "co by było jak by go zatrzymał i nikomu nie powiedział? Czy komuś by się stała krzywda?"  Mógł by przecież wysłać swoje dzieci do najlepszych szkół, mógł by żonie i sobie zapewnić lepsze życie. Wystarczyło tylko nikomu nic nie wspominać o pierścieniu. Z pewnością był drogi. Napoleona nie kojarzył z tanią tandetą.
   I tak oto historia zatrzymała się w miejscu nie potrafiąc odpowiedzieć na proste pytania. Bo w sumie Napoleon, można powiedzieć nie umarł śmiercią naturalną. Można powiedzieć, że w żołądku Napoleona znaleziono truciznę i można też powiedzieć, że od nadmiaru szczęścia czasami się umiera.
Spisał: Zenon Mantura
218
Mefi100
O mnie Mefi100

Świat ten jest już tak zbudowany: rządzą nim nie najmądrzejsi lecz najbardziej bezwzględni, Często też, zwyczajni głupcy. Niestety, nie jestem jeszcze wystarczająco stary żeby mi skleroza pozwoliła o tym zapomnieć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo