Polski wymiar sprawiedliwości jest tak chory, że sam staje się źródłem zła i niesprawiedliwości.
Niech przykładem będą drugie, współczesne rugi pruskie, niszczące dorobek dziesiątków lat ludzkiej pracy, mozolnego prowadzenia gospodarstwa rolnego po Niemcach, którzy wyjeżdżając do swojej niemieckiej Ojczyzny, pozostawili swoje gospodarstwa rolne w zamian za odszkodowanie.
Oni wtedy oddali swoje gospodarstwa rolne polskiemu Skarbowi Państwa, a ten przekazał je we władanie polskim rolnikom, a jakiś urzędnik zapomniał "dokonać odpowiedniego dla stanu faktycznego zapisu we właściwych księgach wieczystych".
Kiedyś, bardzo dawno temu, jakiś żałosny dupek nie zrobił czegoś, co powinno być Jego obowiązkiem. A teraz wymiar sprawiedliwości powiedział starzejącym się gospodarzom we wsi Narty, że ma w gdzieś ich trzydzieści lat pracy, ma w nosie całe ich życie, jest obojętny na ich tragiczny los, ponieważ dura lex, sed lex.
W starych spleśniałych księgach wieczystych, zetlałym atramentem napisane jest, że właścicielem tego gospodarstwa przez ostatnie czterdzieści lat jest jakaś niemiecka rodzina, której nikt we wsi Narty nie zna, nie pamięta i nigdy nie widział.
To jest tylko przykład działania normatywizmu Hansa Kelsena w doktrynach prawnych państwa polskich prawników. Może w rzeczywistości tego przykładu są jakieś szczegóły, są jakieś zaszłości, o których nie wiem, są jakieś fakty, które zaciemniają obraz, ale jedno jest pewne - stary papier, z jaskrawo błędnym i nieprawdziwym zapisem jest ważniejszy od prawdy, mocniejszy od realnych losów niewinnych ludzi, papier drwi sobie ze sprawiedliwości i urąga ze zdrowego rozsądku.
W mojej wyobraźni taka praktyka jest całkowicie równoważna eksterminacji człowieka, który zgubił dowód osobisty. Jest papier, jest człowiek. Nie ma dokumentu, nie ma człowieka. Do pieca z nim. Dura lex, sed lex.
Przykład warszawskiej reprywatyzacji to bezczelne trzecie rugi pruskie, polegające dokładnie na tym samym, tyle, że z Dekretem Bieruta w tle.
Trzecie rugi pruskie polegające na tym, że jest byle jaki papier, nie ważne czy prawdziwy czy sfałszowany. Obojętne. Jest dokument.
Dura lex, sed lex.
Jest papier, ludzie razem ze swym marnym losem lądują na bruku.
Przychodzą "czyściciele kamienic" z sądową pieczęcią w garści.
Co kogo obchodzą ludzie?
Czy kogoś wzrusza prawda, albo jakaś tam śmieszna sprawiedliwość?
Wynocha.